Peter Gabriel

26 3 6
                                    

Człowiek amplituda. Jedyny artysta, który na swoim koncie jednocześnie najlepszy i najgorszy teledysk na świecie, przy czym oba dotyczą dokładnie tej samej tematyki. Co za rozbieżność! Niestety lub na szczęście moje stwierdzenie to czysta prawda, co za chwilę spróbuję udowodnić.

Nie psujmy sobie humoru. Zacznijmy od Sledgehammer, który już sam w sobie jest genialną, wspaniałą i porywającą nutą zainspirowaną muzyką gospel. Jednak właśnie teledysk sprawia, że zajebistość tego kawałka wywala poza skalę. To tak jakby Peter stworzył przepiękny złoty pierścionek, ale stwierdził, że stać go na więcej i zamiast jakiejś cyrkonii, umieścił w nim oszałamiająco cudowny brylant, na którego widok ludzie niemal mdleją. A przynajmniej ja mdleję. No... prawie, bo aż żal przegapić choćby sekundę z tego dzieła sztuki.

I jeżeli już przesadzam, to tylko troszeczkę, i tylko z powodu mojego zamiłowania do:

1. Muzyki Petera

2. Animacji poklatkowej

Tak! Nie mogło być lepiej! Klip do Sledgehammer, w tym ujęcia przedstawiające samego Gabriela, został stworzony za pomocą właśnie tej techniki, przy czym jej twórcy wykazali się wspaniałą kreatywnością. Peter na kolejce górskiej? Nażelujmy mu włosy, żeby układać je tak, jakby były targane przez wiatr, a w tle narysujmy kredą na tablicy ruszające się tory! Scena z niebem? Pomalujmy całą twarz Petera na niebiesko i zanimujmy płynące po niej obłoczki! A co powiecie na możliwą do wykonania jedynie w technice poklatkowej choreografię taneczną? Dodatkowo część animacji wykonał nie kto inny, jak Nick Park (twórca „Wallace'a i Gromita", „Baranka Shauna" czy „Uciekających kurczaków").


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Jeśli szukacie czegoś kozackiego, to w teledysku do Sledgehammer da się znaleźć wszystko, włącznie z przechadzającą się po pokoju postacią złożoną tylko z młotków oraz dwoma oskubanymi, bezgłowymi kurczakami tańczącymi ze sobą na scenie. A, i plemniki. Sporo plemników. Bo należy wspomnieć, że Sledgehammer opowiada o... t y m. No wiecie. Teges szmeges, fą, fą, fą. Ogólnie mówiąc, tekst składa się tylko i wyłącznie z podtekstów, na szczęście nie tych chamskich.

Różne oblicza betonuWhere stories live. Discover now