O błahostkach, drobnostkach, małostkach i innych -stkach

20 5 0
                                    

Wyznaję wiarę w pierdoły. Strasznie lubię, gdy ktoś tworzy dzieła o sprawach błahych i codziennych, które nikogo nie powinny obchodzić. Ale właśnie! Jeśli spotykamy się ze świetną sztuką, to jakiś taki wewnętrzny instynkt każe nam ją podziwiać, więc automatycznie jej temat, choćby najbardziej pospolity, zaczyna nas właśnie obchodzić. I to jest piękne! W tym moim umiłowaniu pierdół na pewno dużą rolę odgrywa kontrast między czymś z założenia majestatycznym i czymś bez znaczenia, ale doszłam jeszcze do wniosku, że jest ono (to umiłowanie znaczy się) dodatkowo wynikiem przesytu wzniosłą tematyką typu (ech...) miłość lub (ech...) wolność, lub (ech, ech...) złamane serce. Ech. Te kwestie sączą się nam codziennie z głośników, z ekranów i z plików kartek, potocznie zwanych podręcznikami i zalewaaają naszą podświadomość, tworząc w naszych głowach małe, zakiszone bagienko tematyczne. No żeż cholera jasna, dajcie człowiekowi odpocząć od tej wzniosłości! Stwórz ktoś wiersz o sokowirówce, serenadę o układaniu kostki brukowej czy pejzaż usyfionego dywanu i uwolnij mnie od zniechęcenia! Moim największym marzeniem jest usłyszenie kiedyś w radiu ballady o wylaniu soku wiśniowego na nowiutki obrus... dmuchałam za to świeczki, więc to tylko kwestia czasu. O tak... czeka nas świetlana przyszłość!

Różne oblicza betonuWhere stories live. Discover now