Soł

22 2 0
                                    

Słuchajcie, tragedia. Nastąpił okropny wręcz zbieg okoliczności. 

Jest 19 maja 2021 roku. 

Po pierwsze, zorientowałam się, że mam pierdolca na punkcie Petera Gabriela, a po drugie, parę dni temu dowiedziałam się, że zbliża się 35-lecie jego albumu, So. Jak można się domyślić, nie jest to dobry znak. Jakby było tego mało, So to przełomowa płyta w karierze Pana Kwiatka. Wszystkie te smutne informacje łączą się w coś tragicznie nieodwracalnego- robię rozdział o tym albumie. O Boże, jak się wyrwać z tego genesisowo-peterowego ciągu? Help!


Może wytłumaczę na początku, dlaczego So był takim wielkim katalizatorem zmian.

1. Przede wszystkim Peter w końcu zaczaił, że można nadawać swoim płytom nazwy i nareszcie na jego piątym krążku można było zobaczyć jakiś tytuł. A dlaczego wybrał akurat So? Pozwólcie, że zacytuję:

It's a small word and has a nice shape.

No... od czegoś trzeba zacząć. Należy dawkować literki, żeby nie doznać nagłego szoku, a potem powoli przyzwyczajać się do dłuższych słów. 

Prawda, Peter? 


Peter? (Spoiler: kolejne albumy nazwał Us i Up. Pete trochę wolno jarzy, ale to zdolny chłopak.)


2. ̶N̶a̶ ̶t̶y̶m̶ ̶a̶l̶b̶u̶m̶i̶e̶ ̶w̶j̶e̶ż̶d̶ż̶a̶ ̶k̶o̶m̶e̶r̶c̶h̶a̶. Na So nastąpiło nagłe rozjaśnienie klimatów po dwóch poprzednich, mrocznych jak cholera płytach, dzięki czemu stał się on bardziej przystępny dla przeciętnego odbiorcy.


3. SLEDGEHAMMER!

Z tego albumu pochodzi pierwszy poważny hicior Petera. I drugi. No i trzeci. To się nazywa sukces!


4. Peter nareszcie się obnażył (bez podtekstów, świntuszku!). Tak jak przedtem ukrywał się pod różnymi maskami i makijażem na koncertach, jego albumy składały się z historii, w których Peter wcielał się w różne postacie, ale nie był sobą, a na okładkach jego twarz mogła się pojawić tylko pod warunkiem, że ukrywała się pod mokrą szybą samochodu, wielkimi rozdarciami, efektem roztopienia albo była tak zniekształcona, że nawet nie dało się rozpoznać, czym to coś w ogóle jest, tak przy So Gabriel w końcu się otworzył. Widać to nie tylko po okładce, ale i po tekstach.


5. W pewnym sensie So odpaliło we mnie, powiedzmy, miniszaleństwo na punkcie solowej muzyki Gabriela, bo był to jego pierwszy album, który dostał się w moje łapska. Pozwólcie, że zanotuję, bo lubię zapominać takie rzeczy- to było 2 lata temu, w 2019 roku. Dostałam tę płytę w Sylwestra i w efekcie poświęciłam na nią dużą część nocy. No, i jeszcze na Wpuszczonego w kanał, ale to przemilczmy.


Okładka

Okładka

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Różne oblicza betonuWhere stories live. Discover now