Ok, zostałam nominowana do wykonania jakiejś zjebanej nominacji przez kotletyschabowe1234 . Jaki debil pisał te pytania? Jak kiedyś dorwę tego cwela, to mu tak zaspamuję tablicę, że będzie musiał usuwać konto.
Dobra, nie ważne, oto moja pierwsza nominacja w życiu:
W życiu trzeba mieć zasady- a tym bardziej w nominacjach. W tej są dwie. Po pierwsze- przepisz pytania, leniwy kartoflu. Po drugie, jeśli masz zamiar na wszystkie pytania odpowiedzieć dwoma słowami, lepiej sobie odpuść. Rozwinięcie odpowiedzi nie boli, a chyba robisz tę nominację po to, żeby się jakoś wypowiedzieć. Bądź ciekawym człowiekiem i uzasadniaj swoje zdanie! No. Dobra, jedziemy z tym makaronem.
1. Czasem muzyka wsadza nam w emocje wiertarkę do mieszania betonu i magicznym przyciskiem „TURBO" wywołuje u nas palpitacje serca. Wymień co najmniej 3 piosenki, które sprawiają, że dostajesz ciarek na plecach.
Ale ja mam łatwo XD Już miałam swoje typy, gdy to pisałam. Ladies and Gentleman...
Genesis - The Knife
Genesis? U mnie? To niemożliwe! Ale co się dziwić- krew, rewolucja, walka, ścięte głowy, szaleńczy tamburyn w tle... Jeszcze na koncertach Peter brał statyw i dźgał nim publiczność w szaleńczym oślepieniu. Albo w oślepiającym szaleństwie. W każdym razie coś w tym stylu.
Jednak wybrałam tę piosenkę przede wszystkim dlatego, że chociaż należy ona do gatunku prog rocka, to ma... prawdziwe hard rockowe solo! (około 5:15) Boże, przecież ono jest doskonałe! Całe The Knife to ideał utworu, który przyspiesza rytm serca, kocham go i wielbię!
Genesis - Fly on a Windshield
Utwór pochodzi z albumu koncepcyjnego z fabułą, dlatego wstawiam link do animowanego komiksu, żeby łatwiej było się wstrzelić w akcję. Ciarki mam zawsze podczas wielkiego wybuchu w 1:10. Uwielbiam ten fragment, bo jest świetnym przykładem ilustrowania tekstu muzyką- unieruchomiony Rael patrzy, jak prosto na niego zmierza ogromny ekran. Czuje się jak mucha, w którą za chwilę wjedzie z impetem samochód, skutecznie ją uśmiercając. Następuje chwila napięcia i...
JEBUDUUU! Nagle uderza w nas ściana dźwięku, która efektownie wbija nas w fotel. Teraz sami jesteśmy tą nędzną muchą. Ten utwór zabiera człowieka na inny poziom świadomości.
Jethro Tull - My God
Ok, koniec z Genesis... w tym pytaniu. My God, jak ja kocham My God! Ian Anderson swym zdecydowanym głosem skutecznie tworzy atmosferę grozy, która wzrasta do maksimum, kiedy do gitary i śpiewu z impetem dołącza reszta instrumentów. Poza tym, Anderson w tej swojej 3/4 płaszcza i z mnóstwem kłaków na głowie wygląda jak jakiś tajemniczy szaman. Ale to tylko początek! Dalej... jest śmieszne solo na flecie. Kichanie w instrument chyba nie jest często stosowaną techniką XD Jak widać, to istny mix nastrojów.
YOU ARE READING
Różne oblicza betonu
RandomOto książka uniwersalna- będę do niej transferować wszystko, co mi do łba przyjdzie i co mój mózg sobie uroi, dlatego wróżę jej raczej chaotyczną przyszłość. Nie mam jeszcze pojęcia, jaką mieszankę pogadanek, opowiadań, wierszydeł, recenzji i innych...