📖I'm going to Florida📖 - Prolog

4.9K 244 440
                                    

Pov. GeorgeNotFound

Przetarłem lekko jeszcze swoje zaspane oczy i podniosłem się leniwie do siadu. Nie mogę w to uwierzyć że już dziś opuszczam Brytanię tylko po to aby polecieć na Florydę i tam kontynuować nauczanie innych, skąd taka decyzja? Sam nie wiem ale jedym z głównych powodów czemu to robię to brak kogoś w moim mieszkaniu, mieszkam sam i muszę przyznać że strasznie tutaj cicho bez żadnej żywej duszy a gdy polecę na Florydę będę mógł mieszkać z moją siostrą i w tedy przynajmniej nie będzie tak cicho. A przynajmniej mam taką nadzieję.

Przeciągnąłem się wraz z dość głośnym ziewnięciem i złapałem swój telefon aby spojrzeć na godzinę. Była juź 7:30, chwila co?! Już 7:30?! Przecież o 11 mam lot! Jesu jaki ze mnie palant! Jak zawsze muszę gdzieś zaspać, jak nie praca to samolot, super. Teraz mam mało czasu na ogarnięcie się. Chyba muszę sobie kupić jakiś naprawdę głośny budzik żeby mnie budził o wyznaczonych godzinach bo mam dość tego zasypiania na wszystko. Wstałem z łóżka a następnie pokierowałem się do szafy lecz nic w niej nie było...ugh zapomniałem że wczoraj spakowałem wszystkie swoje ubrania do walizki. Rozejrzałem się powoli po pokoju i wziąłem kupkę ubrań która leżała na krześle, najwidoczniej musiałem wczoraj sobie to przygotować a ja jak to ja najzwyczajniej zapominam dziś o wszystkim, no cóż.

Wziąłem dane ubrania do ręki a następnie pokierowałem się do łazienki, może i mieszkam sam ale nawyk przebierania się w łazience mi pozostał. Zmienienie mojej odzieży nie zabrało mi jakoś dużo czasu, w między czasie rozglądałem się jeszcze czy przypadkiem czegoś nie zapomniałem ale wychodzi na to że musiałem wszystko spakować. Wziąłem swoje piżamy i poszedłem do salonu gdzie były walizki, złożyłem ładnie piżamę a następnie upchałem ją do jednej z moich bagaży. Muszę stwierdzić że nieźle je wypchałem bo ledwo co mi się domyka ale co poradzęz jestem takim debilem że upchałem wszystkie ubrania do jednej walizki. Głupie lifehacki na You Tube, po co ja je w ogóle oglądałem? Zachciało mi się kombinować jak koń pod górę ale teraz już nie mam czasu na przepakowanie wszystkiego spowrotem. Spojrzałem znów na zegarek który pokazywał 7:47, okej, wystarczy teraz zadzownić po taxi i można jechać na lotnisko. Upewniłem się tylko że niczego nigdzie nie zostawiłem i kolejny raz wyjąłem komórkę wybierając numer taxi, powiedzieli mi że muszę poczekać jakieś 10 minut zanim owy transport przyjedzie. Okej to w tym czasie mogę znieść walizki na dół tylko ciekawie jak skoro są w uj ciężkie, bruh, tyle dobrego że mieszkam na drugim piętrze a nie na jakimś 5, znoszenie tego to był by istny koszmar. Złapałem za wszystkie 3 walizki i ruszyłem w stronę wyjścia z mojego już byłego mieszkania, wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć prawda? Założyłem sprawnie buty i już po chwili znajdowałem się za drzwiami wraz z bagażami, wsadziłem kluczyk w drzwi i zamknąłem je tak aby nikt nie mógł wejść do niego. Schowałem go do kieszeni i westchnąłem na widok schodów po których muszę zejść, lub zawsze mogę zrzucić te 3 ciężary z tych schodów modląc się aby nikt akurat nie szedł i aby nikogo tym nie przygnieść ale po chwili namysłu chyba wolę je jednak znieść powoli niż je zrzucać i ryzykować, wystarczy mi to że zaspałem. Nie muszę nikogo krzywdzić bagażami lub wydawać nie potrzebnych hałasówz jeszcze by ludzie na mnie z widelcami wylecieli i tyle by było po moim locie na Florydę aby zobaczyć się z siostrą.

Muszę przyznać że zanoszenie ich przed blok zajęło mi trochę a gdy wyszedłem na zewnątrz tam już czekał kierowca wrac z pojazdem, spojrzał się na mnie i rozeznał się w sytuacji,
- Pomóc panu może?- zapytał się mnie na co ja jedynie pokiwałem głową, nie musiałem czekać zbyt długo na to aby podszedł do mnie i chwycił w obie ręce dwie walizki, ja natomiast wziąłem ostatnią i podszedłem do bagażnika.
- Widzę że szykuje się wycieczka- wypowiedział się zamykając bagażnik i idąc w stronę miejsca dla kierowcy. Oboje bez dłuższego przedłużania wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę,
- Więc gdzie dokładnie jechać?- spojrzał na mnie przez lusterko a ja nie odrywając wzroku od szyby pomyślałem chwilę,
- Na lotnisko, jest ono nie daleko nas - odpowiedziałem mu nie kłopocząc się zbytnio,
- Czyli wycieczka poza granice?- dopytywał się mnie cały czas ciekawsko, nie rozumiem niektórych ludzi którzy się tak o wszystko dopytują ale może chce dzięki temu nawiązać jaki kolwiek kontakt? Nie mam pojęcia ale nie mogę go tak zlać lub być jakiś chamski, w końcu wiezie mi dupę na lotnisko.
- Tak dokładniej to przeprowadzka poza granice- poprawiłem go a on się zaśmiał cicho. Nie był to jakiś wścipski koleś który nie ma robić co w życiu a wręcz przeciwnie, był to młody chłopak o czarnych włosach, na moje oko mógł mieć coś koło 20 lat ale wygląd też zawsze może mylić.
- A gdzie pan leci jeśli można spytać?- powiedział z uśmiechem na twarzy skupiając się na drodze przed nim.
- Dokładnie to Floryda, zamierzam tam kontynuować swoją pracę- odpowiedziałem mu z nadzieją że już nie będzie zadawać zbędnych pytań i na moje zdziwnie już tego nie robił, jakby totalnie mi w myślach czytał. Przeszkuałem jeszcze swoje kieszenie i niczego nie zapomniałem, nawet nie zapomniałem klucza zostawić w tej metalowej skrzynce na klucze, może jednak nie będę dziś tak o wszystkim zapominał jak myślałem?
-To tutaj- powiedział chłopak parkując przed lotniskiem i wychodząc z auta, po niedługiej chwili sam tak zrobiłem i ustałem obok niego przy otwartym bagażniku. On jakby nigdy nic wyjmował powoli moje bagaże z środka auta,
-Dziękuje za pomoc - powiedziałem w jego stronę z małym uśmiechem na twarzy, on to oczywiście odwzajemnił i poprawił swoje włosy. Zapłaciłem mu a następnie odjechał, no nic teraz trzeba wejść do środka z tym i znaleźć jakieś miejsce do jakiegoś przeczekania. Mam tylko nadzieję że nie zajmie mi to dość długo.

||My professor...||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz