📖Number📖

2K 166 442
                                    

Pov. GeorgeNotFound

Jesuuuuuuu, w końcu. Koniec. Wolność. Mogę iść do domu, w końcu nie będę musiał patrzeć na tego idiotę co mnie podrywa. Amen.

Wyszedłem dość radosnym krokiem ale wszystko co dobre się kończy prawda? A szkoda bo ta szczęśliwa chwilą trwała za krótko. Zdecydowanie za krótko, a dlaczego? Bo pewnie blondyn zaczął krzyczeć moje imię ale ja to zlewałęm i szedłem dalej do póki nie podbiegł i nie złapał mnie za ramię, w tedy już niestety musiałem się odwrócić i wysłuchać tego co ma mi do powiedzenia.

Ale on zamiast mówić cokolwiek to stał i tak na mnie patrzył w bezruchu, japiernicze, czy on musi mi zajmować czas? Skoro nic nie chce to po co mnie wolał.

- Powiesz coś czy nie?- zapytałem się go a on jakby się nagle ocknął, zamrugał kilka razy i mnie puścił patrząc tym razem gdzie indziej, świetnie.

- Uhhh, chciałbyś może...no nie wiem, wyjść ze mną na kawę? Wiesz, dobrze by było się lepiej zapoznać. W końcu mamy razem pracować przez jakiś czas prawda? A nie chciał bym żyć z tobą w nie zgodzie, tak więc, zgadzasz się?- zapytał mnie, nie spodziewałem się tego totalnie, myślałem że będzie znów coś odwalać a on mnie po prostu zaprosił na kawę ale dalej nie jestem pewny co do niego.

- Muszę nad tym pomyśleć- wypowiedziałem się a on jakby odetchnął z ulgą? Chyba mogę to tak nazwać, ale też mu się nie dziwię bo usłyszenie "muszę to przemyśleć" zawsze daje pół sukcesu nie?

Miałem już odchodzić ale on znów złapał mnie za ramię i wyjął jakąś karteczkę z swojej kieszeni,

- Masz tutaj mój numer wrazie czego, jak się na myślisz to napisz do mnie- powiedział i poszedł w swoim kierunku.

Bruh, czasem naprawdę nie kumam tego typa, na samym początku jest jakiś źle nastawiony, potem coś gada że zgrywam niedostępnego a teraz robi się taki nie pewny. Co z tym kolesiem jest nie tak? Powie mi ktoś to czy sam się muszę domyśleć?

Nie myśląc zbyt długo nad tym w końcu poszedłem w kierunku swojego domu żeby w końcu móc się rzucić na łóżko i pójść na trochę spać jeszcze ale zanim ja tam dojdę to trochę czasu minie.

Szedłem tak spokojnie ulicą i rozmyślałem nad wszystkim, w sumie to miałem spokojnie myśli do momentu aż mi się nie przypomniała jego propozycja, ugh, czy on musiał mi akurat dziś z takim czymś wyjechać? Ja chciałem mieć spokojny piątek ale nieeeee, po co?

Mógł bym pójść bo nic raczej nie stracę ale z drugiej strony czy to dobry wybór? Nie wiem jak by się zachowywał a skąd wiadomo czy by nie zachowywał się jeszcze dziwniej niż do tej pory? Nie wiem co mam o tym myśleć.

Wyciągnąłem karteczkę którą mi dał i przestudiowałem cały jego numer, od prawej do lewej i od lewej do prawej, niby nie wydaje się być to jakoś bardzo podejrzane ale zawsze warto mieć oczy dookoła głowy na wszelki w.

Nim się zorientowałem dochodziłem już do swojego domu, ale nawet to i lepiej bo przynajmniej droga ki szybko zleciała.

Wszedłem do domu bez zawahania i po zdjęciu butów od razu udałem się do swojej sypialni. Gdy tylko byłem w środku niemal od razu rzuciłem się na to posłanie bogów, niby minęło tylko kilka godzin ale tęskniłem za nim i to jeszcze jak.

Prawie już zasypiałem gdyby nie odgłos zbicia czegoś.

Nie przejołęm się tym za bardzo bo spodziewałem się że Alex coś zbiła, ale gdy po raz drugi i po raz trzeci znów słyszałem jak coś się zbija, niezapokoiłem się tym.

Ruszyłem swój tyłek z łóżka i poszedłem powoli do schodów, bo skąd mogę wiedzieć czy kogoś obcego przypadkiem nie ma? Mimo że nie było widać żadnych śladów włamania to dalej nic nigdy nie wiadomo, zawsze lepiej być czujnym, szczególnie w takich sytuacjach.

||My professor...||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz