wiking

3.9K 105 4
                                    

-Było cudownie- wymruczałam mu do ucha. Nie poznawałam siebie. Byłam wyzwolona, zaspokojona i szczęśliwa.

- Mnie tez było bosko, księżniczko.- powiedział. 

Jego  długie włosy były maksymalnie zmierzwione, co nadawał mu wygląd małego łobuziaka. Jego dłoń błądziła po moim brzuchu i piersiach. Znów zaczął mnie całować, a ja znów byłam podniecona. 

- Chcę jeszcze. - Śmiało wyznałam mu prawdę

- Przy tobie mógłbym bez końca. Zobacz mój kutas jest już gotowy.

Sięgnęłam do niego ręką i objęłam go dłonią. Był piękny, duży czerwony i dumnie naprężony. Znów chciałam go poczuć w sobie. Lecz najpierw pochyliłam się i wzięła go do ust. Usłyszałam pomruk zadowolenia Bruna. Delikatnie wkładał go sobie coraz głębiej do ust. On patrzył na mnie i oddychał coraz szybciej. Złapał mnie za głowę i lekko odsunął.

- Księżniczko twoje wargi są jak bramy raju. Musisz na chwilę przestać, bo zaraz eksploduję jak prawiczek.

Zaśmiałam się z satysfakcją, że nie tylko on doprowadza mnie do szaleństwa.
Jednym ruchem złapał mnie pod kolanami i posadził na sobie. Sam nadal był w pozycji półsiedzącej z plecami wspartymi na poduszkach. Delikatnie pocałowała mnie w usta i zaczął pieścić ustami moją delikatną skórę za uchem. Ja nabiłam się na sterczącego kutasa i już było mi cudownie. Tym razem to ja nadawałam tempo. Zaczęłam powoli, drażniąc go. Intensywnie patrzyliśmy sobie w oczy, a ja ujeżdżałem go jak amazonka. Moja piersi energicznie  podskakiwały. Nakrył je dłońmi i szczypał sutki. Ta mieszanka bólu i przyjemności sprawiła, że doszła ze zdwojoną siła. Wtuliłam się w niego, zaspokojona i bezbronna.

Jeszcze długo leżeliśmy w łóżku razem. 

- Wiem, że to głupie, ale zawróciłaś mi w głowie, kobieto- zaczął niepewnie. -Ukradkiem obserwowałam cię już od jakiegoś czasu. Tylko jestem nieśmiały, i cholernie trudno było mi do ciebie podejść. 

- Ty nieśmiały- aż usiadłam na łóżku- Przecież jesteś piękny. Jakby cię żywcem wyjęli z serialu "Wikingowie".

- Tak sądzisz- zapytał z niepewnością w oczach.

- Młody, wysportowany i z takim sprzętem- wymownie wskazałam na jego krocze

- Widzisz jakoś nie miałem szczęścia. Jestem porzuconym panem młodym, jeśli można tak powiedzieć.

- Nie mów. Jak to? Ty? - zapytałam niedowierzając

- Tak. Moja była narzeczona zostawiła mnie przed ołtarzem. Gdy już miały paść słowa przysięgi, wybiegła z kościoła.

-Mój boże, dlaczego?

- Zdradziła mnie i była  w ciąży z innym. Chciała mnie, że tak powiem wrobić w to dziecko. Jej amant był nikim, jakiś ukraiński robotnik budowlany. Zresztą nie ważne..- machnął ręką jakby chciał odgonić od siebie przeszłość

- Tośmy się dobrali..- westchnęłam

- Też zostałaś sama przed ołtarzem?- zapytał

- Gorzej.- zdołałam tylko tyle wydukać nim zaczęłam płakać. Nigdy nie lubiłam płakać przy innych. To takie żałosne i wygląda się jak siedem nieszczęść. On już o nic nie pytał, przytulił mnie i kołysał w ramionach. A ja płakałam, trochę nad sobą, trochę nad nim. Nie wiem dlaczego tak mnie wzięło na łzy. Byłam silna, ale przy nim mogłam sobie pozwolić na bycie słabą. Czułam się dobrze gdy mnie obejmował. Delikatne kołysanie sprawiło, że się uspokoiłam.
-Przepraszam... - wyszeptałam- mnie się nie zdarza płakać- wzruszyłam ramionami.
-Każdy ma czasem gorsze dni- powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
- Kiedyś Ci opowiem, myślałem, że dam radę.... ale... nie.. Chyba powinnam się napić. Na frasunek
-dobry trunek.- dokończył za mnie - mam świetne wino, sam bym nie wypił całego, ale w tak pięknym towarzystwie.
- Pochlebca. Idź lepiej po to wino.

No i piliśmy wino z kieliszków w łóżku. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a ja nieco się uspokoiłam. Było mi z nim dobrze. Było mi bezpiecznie, ale nie był gotowaną na to by się przed nim otworzyć.

Picie alkoholu ma to do siebie, że trzeba częściej korzystać z toalety. Lekko wstawiona nie tylko odwiedziłam WC, ale pozwoliłam sobie trochę pomyszkowac po jego domu. Właśnie miałam zaglądnąć za kotarę, bo coś mi tam mignęło, gdy poczułam że mnie obejmuje od tyłu.
-A co ty tutaj robisz? - zapytał
- A myszkuje sobie-odpowiedziałam z rozbrajającą szczerością.
- I co znalazłaś?
- Jeszcze nie wiem bo mnie przyłapałeś. Co tam jest?
- Chcesz wiedzieć? To kosztuje buziaka.
Rozbawiona pocałowałam go, bo czym że był mały całus w obliczu zaspokojenia ciekawości.
Podszedł do kotary i sięgnął gitarę.
- No i zagadka rozwiązana. - Powiedział pokazując mi instrument.
- Grasz? - zapytałam
- Tak. I tak, zagram Ci.
-Skąd wiedziałeś... - zaczęłam pytanie, a on spojrzał na mnie.
- To nie mogło się inaczej skończyć- powiedział - Zaraz ci coś zagram.
Rozsiadł się wygodnie na kanapie, ustawił sobie gitarę i zaczął brzdąkać. To było ohydne. Bolały mnie uszy. A on na mnie patrzył i wybuch śmiechem.
- Księżniczko, nie potrafisz ukrywać emocji. Na Twoje twarzy widać jak cierpisz słuchając tego. - rechotał.
- Jak mas z tak grać, to ja już podziękuję. - skwitowałam.
- Chciałem cię tylko podrażnić. Już będzie lepiej, obiecuje. - i podniósł w górę dwa palce jak na lekcji w pierwszej klasie.
Jego zgrabne palce dotknęły gitary i usłyszałem cichą melodie.

Across the sea to you
I've left myself deserted here again Across the sea to you
My pieces are too broken, now to mend
In the middle Under a cold, black sky The sun will only burn for you and I In the moment Before I lose my mind These hours don't mean anything this time
Give me a sign
Show me the line
Maybe tonight
I'll tell you everything

Stone Sour - Taciturn{posłuchajcie sobie czytelnicy i pomyślcie o tej scenie}

Te słowa, jego głos, to była magia. Jego palce pieszczące gitarę. Jego głos niczym ciepły miód, lekko chrapliwy z melodyjnym brzmieniem. Podeszłam do niego, wzięłam od niego gitarę, odłożyłam ją i pocałowałem go jak jeszcze nigdy. Choć to nie była jego piosenka to idealnie pasowała do nas. I tak oto mieliśmy już naszą piosenkę i naszą bajkę.

Opowiem Ci jak...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz