2.

132 5 8
                                    

Pov. Taka

Tak szczerze? Ta noc była jedną z najgorszych mimo, że przyszło mi żyć w takich okolicznościach. Wstałem z twardego łóżka i pierwszą rzeczą jaką zauważyłem był brak desek na oknach oraz drzwiach.
Promienie słoneczne rozświetlające pomieszczenie dodały trochę spokojniejszej atmosfery w tym jakże opustoszałym pokoju z łóżkiem i apteczką.

Zabrałem ze sobą kopertę otrzymaną od Monokumy oraz papiery ukończenia akademii, których nawet przyjąć nie miałem ochoty.

Pierwsze co zauważyłem po opuszczeniu budynku był chaos. Świat, który pamiętałem przepadł.
Teraz rozumiem co miał Monokuma na myśli. Cała nadzieja świata przepadła wraz z oddaniem się ludzi w stronę rozpaczy.

Po chwili zamysłu zrobiłem pierwszy krok przed siebie poszukując adresu, który otrzymałem na liście.

Pov. Mondo

Od opuszczenia Akademi Szczytu Nadziei minęło dość trochę czasu. Dalej żałuję tego wszystkiego. Każde spojrzenie na ten głupi papierek sprawia, że chce wszystko spalić. Jedynie co mnie trzyma tu to nadzieja, która mi została. Nadzieja sprawiająca, że cały czas myślę o przyjściu Kiyotaki.
Ciekawe jak mu się powodzi..

Przez zaistniałą sytuację gdzie świat pogrąża się w rozpaczy, mój gang stał się bardziej nerwowy niż był. Moje słabości wcale mi nie pomagają nad nimi zapanować.
Czuję obawę, że przez chwilę opuszczenia gardy stanie się coś co doprowadzi nas do śmierci czekającej na nas z otwartymi ramionami.
Z każdym dniem mam wrażenie, że to wszystko traci już sens, ale męskiej obietnicy już nigdy nie złamię..
****
>kilka godzin później<
Zasnąłem nawet nie wiem kiedy, lecz wiem o obudzeniu mnie przez gang, a raczej hałas jaki wydobywali.

Udałem się zaspany w kierunku hałasów. Usłyszałem uderzenia tępym narzędziem w czyjeś ciało.
-Co wy wyprawiacie?! - krzyknąłem zirytowany przez co odsunęli się i ukazali znajomą mi sylwetkę z workiem na głowie. Postać od razu straciła przytomność kiedy zdjęli mu worek z głowy.
-Kiyotaka Ishimaru.. - poczułem się jakby ktoś mnie sparaliżował - O-odnieście go na kanapę i nie ważcie się go nawet tknąć! - krzyknąłem po odzyskaniu świadomości.

Odnieśli go na kanapę, a ja udałem się przygotować coś do picia, jedzenia oraz ubrania do spania. Coś czuję, że nie wyjdzie bez wyjaśnień co się dzieje..
***
Minęła noc, a jemu na szczęście nic poważnego się nie stało. Wyczerpany całą noc przespał.

Kiedy się obudził pierwsze co usłyszałem to prośbę zachrypniętym głosem o szklankę wody. Po kilku chwilach spełniłem jego prośbę i podałem mu szklankę.
-To wszystko się skończyło? - spytałem zaciekawiony. Spojrzał na mnie zakłopotany przez chwilę, ale szybko zrozumiał o co mi dokładnie chodziło.
-Prawdopodobnie nie. Ja tylko zostałem 'zabity' - zaczął jeździć palcem po brzegach naczynia, a ja tylko przytaknąłem.

Nastała po tym stresująca cisza, której szczerze nienawidzę. Mimo, że było tak dobrze wszystko zepsułem moim czynem.
-A ty? Po co to wszystko? - spytał.
Poczułem nieprzyjemny dreszcz gdy zauważyłem jego zimne spojrzenie skierowane na mnie.
-Musiałem z Tobą porozmawiać i.. Zobaczyć Ciebie przyjacielu. - odpowiedziałem.
-No to naprawdę wielka to przyjaźń, że zostałem napadnięty przez Twój gang. - odłożył szklankę i schował twarz w poduszce - Idź już sobie, musze odpocząć.
-Czuj się jak u siebie.. -nie chciałem go zostawiać, ale nie chciałem też żeby jeszcze bardziej mnie znienawidził. Najpierw sprawa z Chihiro teraz to. Postanowiłem dać mu czas na oswojenie się ze wszystkim.

Pov. Taka

Spędziłem tu kilka dni milcząc. Każda próba zagadania kończyła się, że ze stresu nie umiałem wydobyć z siebie ani jednego dźwięku.

Dzisiaj wreszcie postanowiłem się odważyć. Jak już tu jestem to po co mam milczeć przed osobą, która zrobiła okropny czyn przez swoje kompleksy. Mimo faktu, że naprawdę mógł zabić Chihiro jakoś nie łatwo będzie mi skreślić tą znajomość.

Zostaje mi czekać aż się obudzi. Jest dopiero 7 rano.. Akurat skończyła się cisza nocna w akademii.. Potrząsnąłem głową by przerwać przypominanie sobie tego piekła. Chociaż.. Poza Akademią Szczytu Nadziei się robi to samo. Człowiek zabija, aby sam mógł żyć.

Z całego transu wybudziło mnie wołanie mojego imienia drżącym głosem.
-Możemy porozmawiać? - odwróciłem się w stronę dźwięku.
Wiedziałem, że albo to wszystko skończy się zakończeniem tego wszystkiego, albo znowu znajdziemy wspólny język. Wszystko zależało od tego jak potoczą się sprawy.

Krwawa miłość //IshimondoWhere stories live. Discover now