8.

69 5 2
                                    

Pov. Mondo
Ten moment miał właśnie zdecydować co nas będzie czekać. Trzymałem kurczowo wszystkie antybiotyki co widocznie nie ucieszyło tego pluszaka, ale nie zamierzałem się poddawać teraz.

-Mondo mamy wita.. - spojrzałem na drzwi, w których stała Hina i Sakura. Było widać w ich oczach zakłopotanie i przerażenie.
-Widzę, że nie działasz tym razem sam. - pojawił się drugi Monokuma, aby przypilnować dziewczyny.
-I co teraz? Wątpię, że pozwolisz nam uciec, prawda? - powiedziałem.
-Tu masz rację drogi przyjacielu- powiedział to swoim jakże uradowanym tonem głosu.
-T-to co teraz? - spytała Hina.

Spodziewałem się możliwości zostania 2 raz poddanym do egzekucji, ale nie czegoś takiego.
To co usłyszeliśmy wstrząsnęło nami, a cała nadzieja, która dawała nam odwagę przepadła szybciej niż się pojawiła. Dało się cały strach rozczytać z naszych twarzy.

Pov. Taka
Nastał ranek. Dalej sie koszmarnie czułem, ale nie wytrzymam dłużej w tym łóżku czekając na śmierć, która może nadejść.

Wstałem z łóżka, wyciągnąłem czyste ciuchy, które specjalnie mi przywieźli z resztek sklepów odzieżowych i udałem się z nimi w kierunku łazienki. Dalej nie umiałem uwierzyć, że w tak krótkim czasie całe miasteczko się tak szybko rozbudowywało nawet dopływ wody i prąd zdążyli ogarnąć. Odłożyłem ciuchy na kosz od prania i włączyłem gorącą wodę, aby się nalała do wanny. Przepłukałem swoją twarz w zimnej wodzie i zerknąłem w lustro.

-Wyglądam jak śmierć.. - położyłem dłoń na zimnej powierzchni lustra. Było widać moje kości policzkowe, miałem strasznie widoczne cienie pod oczami i zaczerwienione oczy. Mało jem, bo po chwili wymiotuję prawie wszystkim, ale nie sądziłem, że jest aż tak źle.

Przetarłem oczy i wyłączyłem lejącą się wodę do wanny. Ściągnąłem z siebie piżamę i postawiłem nogę w parującej wodzie. Po wejściu obiema nogami do wanny przeszły mnie przyjemne dreszcze od dużego ciepła wody. Położyłem się i zamknąłem oczy. Słuchałem szumów i krzyków ludzi dochodzące z podwórka.
***
Nie jestem pewny ile tak przeleżałem w wannie, ale napewno więcej niż pół godziny. Po ubraniu ciuchów udałem się w kierunku kuchni. Niepokoiła mnie jedna rzecz - cisza. Było za cicho.
Nie było słychać krzyków, ani wołania. Najgorsze, że od momentu obudzenia się nie spotkałem Mondo.

Postanowiłem go poszukać. Przejrzałem cały dom, ale nie było po nim ani śladu. Poszukiwania poszły na marne.

Zacząłem przeglądać jego rzeczy z nadzieją o możliwość znalezienia jakiejś poszlaki. W taki sposób znalazłem jego dziennik gdzie były opisane wszystkie plany.

-Udałeś się do akademii? - przeczytałem na głos - Jesteś totalnym idiotą.. - zamknąłem dziennik i uznałem, że najlepszą opcją będzie przedyskutowanie tego wszystkiego z resztą. W tym stanie w jakim aktualnie byłem.. Sam nie dam rady.

Szybko omówiłem z przyjaciółmi cały plan i co się stało. Mimo niepewności widocznej w ich oczach, zgodzili się.

Plan nie był idealny i miał parę niedociągnięć, ale wiedzieliśmy, że teraz wszystko zostaje w naszych rękach. Krew lub życie.

A jak nam się uda uratować jednego..
-Wyciągniemy całą resztę i odkryjemy mistrza gry! - uderzył pięścią o stół podekscytowany Leon. Jego reakcja była pełna energii i optymizmu. Dzięki niemu cały strach znikł, a my wszyscy nie mogliśmy doczekać się tej całej akcji.

To będzie ostateczna bitwa nadziei z rozpaczą.

Krwawa miłość //IshimondoWhere stories live. Discover now