37

33 6 5
                                    

Pov. Taka

Rano obudził mnie śmiech Hiny i Leona. Przetarłem zmęczony oczy i zapytałem.

-Ey coś mnie ominęło? - ziewnąłem.

-Makoto się pokłócił z Byakuyą i w zemście zamknął go z Toko w pokoju. - powiedział rozbawiony Leon.

-On tam krzyczy o przebaczenie już. - powiedziała Hina.

-Moment.. Przecież ona go zgwałci tam! - spadłem na ziemię i szybko wstałem. - Ja za niańkę robić nie będę! Przecież dzieci Toko czy tam Genocide, nie wiem kim ona teraz jest, będą potworami! - spojrzałem zażenowany.

-Tez o tym myślałem, uwierz. Makoto stoi przed pokojem i się uśmiecha. - powiedział Leon.

-Czekaj.. Pokój.. On mieszka u mnie przecież! Cholera! Dopiero pościel zmieniłem! - westchnąłem i udałem się w stronę wyjścia. Zobaczyłem jak Hina z Leonem wymienili się spojrzeniami i pobiegli za mną.

-A co w tym złego jak go zgwalci? To Toko będzie w ciąży.-powiedział Leon.

-Ty chyba Toko nie znasz. Przy jej zdolnościach to Byakuya będzie w ciąży. Ale nie o to chodzi! Te dzieciaki będą u mnie! Przecież to będzie niebezpieczne! - krzyknąłem i otworzyłem drzwi z domu. Od razu było słychać błagania Byakuyi przy wejściu.

-Błagam! Makoto, skarbie! Wez to coś ode mnie! - krzyczał, a w tle było słychać śmiech Genocide. Przetarłem oczy ze zmęczenia.

-Jak w wariatkowie z wami. - powiedziałem, a Makoto spojrzał na mnie ze spokojnym uśmiechem.

-Nie przeszkadza ci, że twój chłopak jest zamknięty w pokoju z seryjnym mordercą, który na dodatek jest w nim zakochany i go zgwałci? - spytałem najspokojniej jak mogłem. Makoto spojrzał w ziemie przetwarzając każde moje słowo.

-Powiedzcie mi wy tępaki. - spojrzałem na Hine i Leona, którzy salutowali mi.

-Tak szefie? - spytali w tym samym czasie.

-Od kiedy oni są w tym samym pokoju?

-yyy..juz z.. Prawie godzine? - powiedziała Hina patrząc na Leona, który jej przytaknął skinieniem głowy.

-Jasna cholera. To już nie ma ratunku. - podszedłem do Makoto, który zrozumiał co zrobił i wyrwałem mu klucz z rąk. Otworzyłem niechętnie drzwi. Byakuya leżał przywiązany do ramy łóżka będąc przykryty kołdrą, a jego ciuchy leżały obok łóżka. Niestety przed nami stała Genocide Jill, która była również bez ubrań cała w skowronkach. Zasłoniłem dłonią oczy i tak szybko jak przekroczyłem próg pokoju, tak szybko opuściłem pomieszczenie. Wziąłem kubek i nalałem sobie wodę słuchając jak Makoto pyta Byakuye co się stało. Słysząc odpowiedź Byakuyi brakowało sekundy i bym krzyknął, że miałem rację.

-O-ona mnie zgwałciła! To cholerna psychopatka! - krzyknął Byakuya.

Wypiłem cały kubek wody, a w tle było słychać jak Hina o czymś rozmawia z Leonem. Ja jedynie zacząłem się modlić, żeby nie skończyć z dziećmi Toko i Byakuyi w moim domu. Odłożyłem kubek i zawołałem Makoto.

-Coś nie tak?.. - zapytał z niewinnym uśmieszkiem.

-Gratuluję! To twój szczęśliwy dzień! Zmieniasz mi pościel po swoim głupim pomyśle i dezynfekujesz mi pokój. - poklepałem go po głowie.

Chłopak się zgodził, a ja z uśmiechem opuściłem dom, żeby nie słuchać już ich krzyków. Wróciłem do Mondo i ucieszyłem się, gdy zobaczyłem jak jeszcze śpi. Przynajmniej nie musze mu tłumaczyć co się dzieje. Położyłem się na nim spowrotem i wtulilem się w jego ciepłe ciało. Chłopak mruknął i objął mnie jedną ręką.

Odziwo szybko mi minął ten czas do pobudki śpiącej królewny. Tylko był jeden problem. Obudził się z krzykiem, zalany zimnym potem.

Krwawa miłość //IshimondoWhere stories live. Discover now