|Prolog|

1.3K 134 45
                                    

Mokre plamy pokrywały brukową kostkę, kiedy z nieba zaczęły spadać krople, które z każdą mijającą chwilą przybierały na intensywności

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mokre plamy pokrywały brukową kostkę, kiedy z nieba zaczęły spadać krople, które z każdą mijającą chwilą przybierały na intensywności. W przeciągu niecałej minuty na ulicach Roppongi powstały duże ilości kałuż, a zimny i gwałtowny wiatr, pozbywał się z drzew pozostałych liści. Powiew poruszył agresywnie czarną sukienką i płaszczem dziewczyny, która stała przy jednym z grobów na pobliskim cmentarzu. Patrzyła z utęsknieniem na imiona wyryte na kamiennej płycie, a w głowie odtwarzała szczęśliwe wspomnienia, które dzieliła ze swoimi rodzicami.

— To już pół roku... — powiedziała sama do siebie i odgarnęła do tyłu mokre włosy, które zaczęły kleić się jej do twarzy. — Wiele się wydarzyło przez ten czas, wiecie? Za niedługo będę pełnoletnia... Chciałabym, żebyś upiekła dla mnie tort, mamo. — Uśmiechnęła się, zagryzając zęby. — Ale chyba to niemożliwe...

[_] przez chwilę milczała. Analizowała swoje życie, które zmieniło się diametralnie po nieszczęsnym wypadku, w którym zginęła jej jedyna rodzina.

— Wciąż ciężko mi zaakceptować fakt, że was tu nie ma, ale z każdym miesiącem jest coraz lepiej. Cieszę się, że Isao-san i Mei-san się mną zaopiekowali. Są naprawdę dużym wsparciem...

[_] uśmiechnęła się na wzmiankę o dobrych przyjaciołach swoich rodziców. Na samym początku byli dla niej obcymi ludźmi, ponieważ bliscy nigdy nie zabierali jej na ich spotkania. Zdarzyło się to dwa razy, a jedyne co uchowało się jej w pamięci była bójka z ich synami. Wszystko inne było zamazane, nieważne jak bardzo próbowałaby sobie przypomnieć, żadne inne wspomnienie do niej nie docierało.

— Zdążyłam zaprzyjaźnić się z wieloma cudownymi osobami. Czasami dostaję migreny, przez ich różne charaktery i kłótnie o głupoty, ale są naprawdę ważnymi osobami w moim życiu. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem szczęśliwa, choć z wami u boku byłabym jeszcze bardziej... No nic, jest już późno, więc będę się zbierać. Mam nadzieję, że i wy jesteście teraz szczęśliwi.

[_] wzdrygnęła się z zimna. Deszcz nie przestawał padać ani na chwilę, dlatego dziewczyna była przemoczona. Ignorowała to, chcąc poświęcić całą swoją uwagę modlitwie i rozmowie z rodzicami. Teraz dopiero dopadały ją konsekwencje swojej nieodpowiedzialności. Zapomniała parasolki I nie wzięła telefonu ani innych rzeczy. Czuła w kościach, że przez to wszystko się rozchoruje i będzie zmuszona zostać w łóżku, lecząc przeziębienie, które sama sobie zafundowała. Dziewczyna spojrzała ostatni raz na grób i ruszyła, opuszczając cmentarz.

W połowie drogi zaczęło się rozpogadzać. Słońce wyszło zza chmur, z nieba delikatnie kropiło, a wiatr stał się spokojny i delikatnie owiewał całą sylwetkę dziewczyny. Wciąż było jej zimno i czuła jak ciało niekontrolowanie drży. Po piętnastu minutach drogi w końcu stała przed drzwiami do mieszkania, które znajdowało się w jednym z bloków w Roppongi. Włożyła dłonie do kieszeni płaszcza z zamiarem wyciągnięcia klucza, a kiedy go nie znalazła, zapukała głośno w drewnianą powierzchnię drzwi. Spodziewała się ujrzeć Mei, która na przywitanie uderzyłaby ją lekko w głowę za głupotę, a następnie zrobiła gorącej herbaty na rozgrzanie.

Przez pół roku była tylko ona, Mei i Isao.

Drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem, a oczy [_] rozszerzyły się w zdziwieniu.

[_] dobrze wiedziała, że małżeństwo Haitani miało dwóch synów.

Znudzone, fiołkowe tęczówki spoczęły na przemoczonej sylwetce dziewczyny, lustrując całą jej osobę, a kiedy spotkał się z jej wzrokiem, uniósł jedną brew do góry.

[_] dobrze wiedziała, że ich pobyt za granicą kiedyś się skończy i wrócą do domu, swoich rodziców i miejsca na ziemi.

— A ty to kto? — odezwał się i oparł o framugę drzwi, barykadując przejście.

[_] nie wiedziała jednak, że konfrontacja z dwójką braci nadejdzie tak szybko ani, że spowoduje to koniec jej spokojnego życia.

— Uhm... — Nie wiedziała co powiedzieć, dlatego siedziała cicho i zagryzała z nerwów dolną wargę. Wtedy się uśmiechnął. Leniwie i prowokująco. Spowodowało to u [_] poczucie niepokoju.

— Jesteś osobą, która zajmowała mój pokój przez pół roku — stwierdził, wciąż nie wpuszczając jej do środka. Przez cały czas ilustrował ją wzrokiem, a ona odnosiła wrażenie jakby na nią polował.

[_] przez myśl nie przeszło, że ich powrót zabierze jej spokojne życie, a w zamian stanie się ono skomplikowane i niedorzeczne.

[_] przez myśl nie przeszło, że ich powrót zabierze jej spokojne życie, a w zamian stanie się ono skomplikowane i niedorzeczne

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
❀𝐓𝐫𝐞𝐚𝐭 𝐲𝐨𝐮 𝐛𝐞𝐭𝐭𝐞𝐫/𝐇. 𝐑𝐚𝐧 ✔❀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz