|Rozdział 1|

1.3K 148 69
                                    

Dźwięk skrzypiących łańcuchów roznosił się po placu zabaw, kiedy [_] delikatnie kołysała się na jednej z huśtawek

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dźwięk skrzypiących łańcuchów roznosił się po placu zabaw, kiedy [_] delikatnie kołysała się na jednej z huśtawek. Trzymała w dłoniach łańcuchy na tyle mocno, że na dłoniach powstały wyraźne odciski, które zaczęły lekko piec. Patrzyła na niewyraźne odbicie w kałuży przed sobą i zastanawiała się, jakim cudem skończyła w tym miejscu. Przemoczona, zmarznięta i zdezorientowana. Przynajmniej pogoda stała się o wiele przyjemniejsza i znośna. Gdyby wciąż z nieba spadały intensywne, ciężkie krople, a wiatr wiał jak oszalały, [_] z pewnością źle by skończyła.

Ciche westchnięcie opuściło usta dziewczyny. Podniosła głowę i rozejrzała się po okolicy. Żadnych ludzi, cisza i spokój. Nic dziwnego, skoro plac zabaw, na którym się znajdowała, był zniszczony i odstraszał od siebie dorosłych z dziećmi. Okolica nie należała również do często odwiedzanych i najczęściej przebywali tu delikwenci, gdzie organizowali walki. Na szczęście [_] nigdy nie była ich świadkiem i bliższych kontaktów z bandytami nie miała.

[_] oparła głowę o prawy łańcuch i zastanawiała się, co powinna zrobić. Wszystkich swoich przyjaciół prosiła, żeby w dzień śmierci swoich rodziców, nikt się z nią nie kontaktował i dali jej spokój. Ten czas chciała spędzić w samotności, powspominać rodziców i przemyśleć wszystko, co się wydarzyło. Najlepiej w ciepłym mieszkaniu z kubkiem gorącej czekolady, ale nie miała takiej możliwości. Prychnęła zirytowana pod nosem, przypominając sobie sytuację sprzed kilku godzin.

— Skończony kretyn — przeklęła pod nosem.

Przez negatywne emocje kopnęła kałużę przed nią. Woda prysnęła na wszystkie strony, mocząc i brudząc przy tym nogawki [_], bardziej niż były chwilę temu. Przez swoje tymczasowe zdezorientowanie, nie usłyszała, jak ktoś wołał w szczęśliwym tonie jej imię, a po chwili wskoczył na jej plecy, przez co wraz z nowo przybyłą osobą, spadła z huśtawki i wylądowała w brudnej wodzie. Zamrugała zdziwiona i spojrzała za siebie.

— Senju! — krzyknęła. Spojrzała na uśmiechniętą szeroko przyjaciółkę. Podobnie jak [_], była teraz przemoknięta i pobrudzona, ale nie wyglądało na to, żeby się tym przejmowała. Jej dziecięce uosobienie nie pozwalało na przejmowanie się tak bardzo bezsensownymi rzeczami.

— Wybacz! — Zaśmiała się i przytuliła mocno do dziewczyny. Siła, którą miała w swoim drobnym ciele, nie raz potrafiła zaskoczyć [_] i odebrać jej dostęp do powietrza. Senju pościła ją po chwili, patrząc, jak ciężej oddycha. — Po prostu za bardzo ucieszyłam się na twój widok. Dawno cię nie widziałam!

Kawaragi zgrabnie wstała z ziemi i wytarła brudne dłonie z błota o spódniczkę, która również została pobrudzona i przemoknięta. Podała [_] rękę, żeby mogła łatwiej wstać i ponownie się do niej przytuliła. [_] tym razem odwzajemniła czułość, a cały gniew, który odczuwała chwilę temu, zniknął w mgnieniu oka.

— Widzieliśmy się w piątek. Jest niedziela, Senju.

— Eh? A ja czuję, jakby minęły co najmniej dwa tygodnie... Nie ważne. — Nastolatka usiadła na huśtawce, a za jej śladami poszła [_]. — Co tu robisz tak właściwie? Jesteś przemoknięta, a na zewnątrz jest zimno, więc z pewnością się rozchorujesz. Wiesz, że masz bardzo słabą odporność — powiedziała poważnie i intensywnie wpatrywała się w swoją przyjaciółkę. Dbała o nią, jak o młodszą siostrę, choć w rzeczywistości to [_] była o trzy lata starsza.

❀𝐓𝐫𝐞𝐚𝐭 𝐲𝐨𝐮 𝐛𝐞𝐭𝐭𝐞𝐫/𝐇. 𝐑𝐚𝐧 ✔❀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz