5.

106 8 2
                                    

Razem z Kesha chodziłyśmy w poszukiwaniu ofiar. Zaóważyłam jakiś plac, a na nim dwie postacie. Poszłyśmy tam, by sprawdzić kto to i zabić. Wdrapałyśmy się na drzewo, stojące prawie że na środku ogrodzonego terenu. Pod nami stały dwie postacie, odwrucone tyłem do drzewa. Wyglądały jakby miały już iść. Zeszłyśmy cicho z drzewa, wyciągnełyśmy noże i cicho podeszłyśmy. Trzymałyśmy im ostrza przy szyji i zasłaniałyśmy usta. Ten, którego trzymałam bardzo się miotał i niemogłam przeciąć mu szyji. Kesha miała ten sam problem. Kopłam go w plecy i był chwile sparaliżowany. Było bardzo ciemno i niewidziałam dokładnie jak wyglądali. Z głosu było słychać że to chłopcy. Usłyszałam chałas i zobaczyłam przemieszczające się światło. Wziełam go znów pod nóż i czekałyśmy. Zobaczyłam wysokiego człowieka w garniturze z pochodnią w ręce. Światlo niedocierało do twarzy, więc jej niewidziałam. Wbił pochodnię w ziemię. Światło z niej lekko oświetlało osoby, które zaatakowałyśmy. Jeden był w niebieskiej masce, z której spływało coś czarnego. Drugi, którego ja trzymałam miał czarne włosy, białą bluzę i czarne spodnie. Dokładnej tważy niewidziałam, ale wiedziałam. Kesha puściła postać w mascę i odsuneła się pomału. Niewiedziałam o co jej może chodzić, ale zrobiłam to samo. Wstali pomału, jeden z nich zaczoł się śmiać. Odwrucili się w naszom stronę i wtedy dokładnie widziałam tważ. To był Jeff the Killer i Eyeless Jack (czy jak to sie tam pisze). Nad nimi staneła postać w garniaku (garniturze). To był Slenderman. Wpatrywaliśmy się bez słowa, każdy spoglądał na każdego. Wkońcu jednak schowałam nóż do kieszeni i odeszłam w mrok. Kesha jeszcze chwile się wpatrywała i też znikła. Przeszłyśmy przez ogrodzenie i do domu.

FREE LIFEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz