42.

33 2 1
                                    

- Ej, widzieliście gdzieś Hoodie'go?- spytała Jackey

- Nie.- odpowiedzieli Jeff z Jack'iem

Szłam w stronę drzwi.

- Kesji, a ty dokąd?- spytała Jackey

- Idę poszukać Hoodie'go.- odpowiedziałam

- Po co?

- Musze go opieprzyć.- odpowiedziałam i wyszłam

Nawet długo szwendałam się po cichej ulicy w poszukiwaniu Hoodie'go, a do tego Bena też nie było. Gdy tak chodziłam, w moje oczy rzucił się napis Laboratorium i upadłam. "O mrówkę się potknęłam?" Pomyślałam, po czym wstałam. Weszłam do środka przez okno, ale nikogo w środku nie było. Rozglądałam się i czegoś szukałam, ale nie wiedziałam czego. Znudziło mi się szukani niczego w laboratorium i zaczęłam rozrabiać. Tłukłam fiolki i zrzucałam książki z półek podskakując przy tym jak... jak konik polny. Gdy już miałam wychodzić, a laboratorium wyglądało jak WIELKIE nieszczęście, moim oczom ukazały się srebrne kuleczki. Zrzuciłam jedną i zrobiła szary dym. Usłyszałam kroki, spakowałam parę do kieszeni i wyszłam z tam tond. Kręciłam się w tą i w tamtą, ale bez sensu. Było ciemno, a na ulicach nie było nikogo, oprócz mnie. Gdy tak dalej szłam, na kogoś wpadłam. Okazało się że to Hoodie.

- Hoodie!- krzyczałam poddenerwowana

Spojrzał na mnie i bez słowa odwrócił się w moją stronę.

- Jackey cię szukała, a ty szlajasz się i wydajesz jakieś grosze na piwo?!- dalej wrzeszczałam

- Ale to jest Kubuś.- odpowiedział

Osoba za nim głośno dała sobie w twarz, ale okazało się że to Ben.

- No nie, ty też?- spytałam

Oby dwaj mieli Kubusie, które pili ze smakiem.

- Mniejsza.- powiedziałam spokojnie, ale drugie zdanie już było powiedziane nie spokojnie- A teraz do domu, ale już!

Wypili do końca i wrócili ze mną do domu. Jackey zrobiła im niezłą awanturę, a najbardziej Hoodie'mu. Jack i Jeff oglądali coś, ale nie wiem co i nie przejmowali się Benem, lub Hoodie'm.

FREE LIFEOù les histoires vivent. Découvrez maintenant