6.

91 8 1
                                    

Szłam pomału po ścieżce w parku, gny usłyszałam muzykę. Poszłam za dziwiękiem, po czym dotarłam na miejsce. Ukryłam się w krzakach. Na ławce siedziało trzech chłopaków, a stało dwuch. Jeden miał rower z głośnikami, do którego był podpięty telefon. Pod ławką i do okoła ich leżały puste buteli i restki papierosów.

- Widać że 100% polacy.- powiedziałam cich do siebie

Wyszłam na ścieżke i poszłam w ich stronę. Dwuch stojących zatrzyało mnie.

- Ej, halloween już dawno się skończyło.- powiedział jeden z nich ze śmiechem

Spojrzałam na niego z podłą miną. Niewidzieli jej jak zawsze, wredna maska. Zdjeli mi maskę i przeżyi szok. W ich oczach gdzie wcześniej było widać zabawę i luz, teraz widać było strach i niepokuj. Trzech zaczeło wymiotować pod moimi nogami.

- Ej! Uważaj na buty.- powiedziałam wyciągając z kieszeni nóż

Jak zawsze zabiłam ich. Wziełam maskę i założyłam. Miałam już iść, ale coś mnie skusiło żebym sprubowała jak smakuje piwo. Wziełam plecak, który leżał oparty o ławkę i wyjełam butelkę z napojem. Otwożyłam podniosłam maskę i zaczełam pić. Tak mi smakowało że wybiłam wszystkie, a było ich chyba dwadzieściapięć. Usłyszałam jak ktoś się zbliża, ale niemiałam siły wstać. Postać wyszła. To był Jack. Stanoł przede mną kiwając głową.

- Idź do domu.- powiedział

Wstałam i poleciałam na niego, on złapał mnie i postawił do pionu.

- Ile wipiłaś?- spytał

- Cyba jakieś dwadzieściapięć... piw.- odpowiedziałam zakładając maskę

Pokręcił głową. Wzioł mnie w stylu "panna młoda". 

- Zostaw mnie.- powiedziałam

- Idziemy do twojego domu.- powiedział

Po drodze jeszcze chwile się z nim kłuciłam, ale potem zasnełam.

FREE LIFEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz