Rozdział 8

5.3K 300 39
                                    

Drzwi do pokoju otworzyły się gwałtownie, uderzając z hukiem o białą ścianę. Podskoczyłam w przestrachu, wstając jednocześnie z łóżka. Serce znowu zaczęło mi bić szybciej, kiedy patrzyłam na postać stojąca w drzwiach.

Houston wszedł do środka i rzucił w moja stronę kawałek materiału. Złapałam go odruchowo, aby zobaczyć że to skórzana kamizelka.

Zamrugałam zdezorientowana, przenosząc spojrzenie na mężczyznę. Chłonęłam wzrokiem całą jego sylwetkę. Przerażał mnie i jednocześnie budził spokój. To tak cholernie dziwne, ambiwalentne uczucie, że niemal nie potrafiłam objąć go rozumem. Houston był wielki. Jak pieprzona góra, a jego ręce mogły by mnie złamać w pół jednym zdecydowanym ruchem. Nawet nie chodziło o tatuaże, pokrywające jego ciało. To jego wzrok, dziwnie pusty i obojętny sprawiał, że dostawałam gęsiej skórki. Zupełnie, jakby nie był człowiekiem. Nikt absolutnie nikt nie mógł mieć aż tak pustych oczu.

— Załóż to — rozkazał.

— Co to? — Ledwo znalazłam w sobie odwagę, aby zapytać.

— Twoja kamizelka — odpowiedział, kiedy badałam w dłoniach materiał. Na odwrocie znajdowała się naszywka z napisem: Własność Houstona. Hellhounds MC i wściekłym białym psem.

Zadrżałam podnosząc na niego przerażone spojrzenie. Ale jego twarz była taka jak zawsze, jak cholerna maska nie zdradzająca żadnych uczuć.

— Masz ją nosić. Opuszczasz ten pokój tylko i wyłącznie w tej kamizelce. Rozumiesz? — zapytał cicho i powoli, jakbym była mała i upośledzona jednocześnie.

— Czemu? — zapytałam, mrugając szybko. Nie chciałam przy nim płakać. Naprawdę nie chciałam być słaba. Zadarłam w górę brodę starając się spojrzeć na niego bez lęku. — Nic nie rozumiem. Myślałam, że po spotkaniu będę mogła wrócić do domu. Że to koniec.

Jego pusty wzrok wiercił dziurę w mojej głowie.

— To koniec — powiedział. — Jeśli założysz pierdoloną kamizelkę.

— Houston... — jęknęłam żałośnie, patrząc na napisz na kamizelce. — Własność? Co to znaczy?

Westchnął ciężko i w dwóch krokach znalazł się przy mnie. Jego wielkie ręce dotknęły moich policzków. Były szorstkie i zaskakująco ciepłe.

— Zrozum, maleńka... To jedyny sposób. Ochronie cię, jeśli tylko mi pozwolisz.

Zamrugałam szybko, czując jak łzy zaczynają szczypać mnie pod powiekami.

— Możesz wrócić do swojego życia. Możesz iść do pracy, spotkać się z przyjaciółmi. Ale musisz przy tym pamiętać, że jesteś moja. Moja.

— Nie rozumiem.

Westchnął jakby był tym wszystkim cholernie zmęczony.

— Jesteś moja własnością, Romy. Moją kobietą. Moją Old Lady. Jestem odpowiedzialny za wszystko co zrobisz. Jeśli popierdolisz sprawę, ja za to oberwę. Jeśli wygadasz policji o tym co się stało z Keyem, ja zarobię kulkę. Jestem za ciebie odpowiedzialny. I dopóki będziesz grzeczna, masz moje pierdolone słowo, że będziesz bezpieczna. Włos ci z głowy nie spadnie.

Spojrzał na mnie tak jakby był w stanie odczytać wszystkie moje myśli. Serce dudniło mi w piersi tak głośno, że byłam pewna że je słyszał.

— Co jeśli tego nie zrobię? — zapytałam z przestrachem, zastanawiając się czy miałam jakikolwiek wybór. — Co jeśli nie założę tej kamizelki?

Przez chwilę nie odpowiadał.

— Wrócisz do domu. A oni cię zabiją.

Otworzyłam usta, ale nie wyszły z nich żadne słowa.

Jego własność (Hellhounds MC #2)Where stories live. Discover now