Rozdział 30

4.4K 271 49
                                    

– Nie sądziłam, że moja mała siostrzyczka nadawałaby się do pornosa – rzuciła Polly z samego rana, kiedy wyszła ze swojego pokoju w szlafroku w jednorożce i butelką wody w ręku. Miała podkrążone oczy, a jej rude włosy wyglądały jakby kilka ptaszków uwiło sobie w nich gniazdo. Za nią dreptał Brandon, unikając mojego spojrzenia.

– Nie wiem o czym mówisz – powiedziałam zaspanym głosem, siadając na kanapie. Byłam cholernie wykończona. Nadal miałam na sobie rozciągniętą koszulkę, która służyła mi za piżamę. Podciągnęłam wyżej kołdrę.

– Oh, naprawdę? – Uniosła w górę brwi. – Uprawiałaś wczoraj seks z wampirem?

– Co? – zapytałam głupio, na co roześmiała się perliście. Nie wiedziałam, jak to robiła że po takiej dawce alkoholu nawet nie miała kaca. Za grosz sprawiedliwości na tym świecie.

– Twoja szyja wygląda, jakby przeżyła atak pijawek.

Zamrugałam głupio i powiodłam spojrzeniem w stronę kuchennego blatu. Polly podążyła za mną spojrzeniem. Brandon właśnie otwierał lodówkę.

– Kochanie, lepiej przetrzyj blat – rzuciła do swojego chłopaka, śmiejąc się pod nosem. – Myślę, że wczoraj był na nim nagi tyłek mojej siostry.

Spiekłam raka, przykrywając się kołdrą po sam czubek głowy. Śmiech Polly rozbrzmiał w całym mieszkaniu.

– Przepraszam – wymamrotałam, patrząc na nią znad kołdry. Oczy znowu mnie zapiekły na samo wspomnienie wczorajszego wieczora. Byłam cholernie zawstydzona i wściekła na samą siebie, za to że pozwalałam mu się tak traktować. Uciekłam z miasta, żeby się od niego uwolnić, ale i tak mnie znalazł. I przeleciał. Znowu. Musiałam jasno wyznaczyć granice i ich się trzymać. Związek z Houstonem nie miał prawa bytu. Należał do innego świata. Pełnego brutalności i rozlewu krwi. Chciałam go. Desperacko i niezdrowo. Tylko jak to miało działać? Czy on potrafił w ogóle być w związku? Czy ktoś kto robił tyle okropnych rzeczy potrafił kochać? Cholera, nie byłam pewna czy chcę ryzykować rozbicie się na milion kawałków przez Houstona.

– Nie sądzę, żeby to był Danny, prawda? – dopytywała Polly, rozsiadając się na fotelu i podkurczając nogi. – Nie obraź się Brad, wiem że to twój najlepszy kumpel, ale nie wygląda na takiego co mógłby tak rozpalić kobietę – Roześmiała się, po czym dodała ciszej: – Założę się, że nawet Brad by nie potrafił.

Brandon nic nie powiedział.

Nie miałam najmniejszej ochoty na zwierzanie się. Zwłaszcza przy Brandonie.

– Wrzeszczeliście na całą kamienicę. Dziwię się, że nikt nie zawiadomił glin, prawda Brandon?

Wymamrotał coś z kuchni, ale nie miałam odwagi na niego spojrzeć. Policzki paliły mnie żywym ogniem. Chciałam zapaść się pod ziemię

– Możemy o tym zapomnieć? – zapytałam. Chciałabym, żeby się tak dało. Zapomnieć, wymazać go z pamięci.

– Oh, wątpię, żeby o takim numerku dało się zapomnieć! – Poprawiła się na fotelu. – Brad, zrobisz kawę? W każdym razie, wow.

Skinęłam głową. To było dobre słow.

– Tia, wow.

– Wow! Kto to taki? Poznałaś go w barze? Co z Dannym?

Wyrzucała z siebie pytania, a mnie żołądek podszedł do gardła. Od odpowiedzi uratował mnie dzwonek do drzwi.

Żadna z nas się nie ruszyła, więc Brandon zaklął pod nosem i ruszył w stronę drzwi.

– Nie przemęczajcie się.

– Dzięki, kochanie! – Polly posłała mu czarujący uśmiech, na co wywrócił oczami.

Jego własność (Hellhounds MC #2)Where stories live. Discover now