Rozdział 29

4.5K 275 44
                                    

Minął tydzień.

Houston zadzwonił raz. Był opanowany i zdystansowany. I serce krwawiło mi po tej rozmowie przez długie godziny. Ale musiałam przemyśleć kilka spraw. Moje życie stało się jednym wielkim kurwidołkiem. I musiałam wymyślić co z tym zrobić. Musiałam podjąć decyzję, czy chciałam i mogłam z nim być. I musiałam to zrobić będąc daleko od niego.

I szczerze powiedziawszy nie miałam pojęcia jak miałam to zrobić w barze w towarzystwie mojej siostry i jej przyjaciół.

Dzisiaj były dwudzieste piąte urodziny mojej siostry – Polly. Do miasta przyjechały jej najlepsze przyjaciółki, z którymi trzymała się od czasów liceum i nie było szans, żebyśmy zostały w domu.

Miranda przyjechała ze swoim chłopakiem Flynnem, a Jillian i Irene były singielkami, więc tym bardziej nalegały na wypad do baru. Pech chciał, że chłopak Polly – Brandon, miał najlepszego kumpla, z którym miałam się umówić. Moja siostra kochała bawić się w swatkę, a ja nie mogłam jej powiedzieć, że z kimś się spotykałam. Po pierwsze musiałabym myśleć o Houstonie, a po drugie nie mogłam powiedzieć jej prawdy.

Dlatego koło godziny trzeciej stałam na parkingu przed barem, słuchając szczebioczących dziewczyn i wymiotującej Polly. Brandon odszedł z nią na bok, chwycił włosy i uspakajająco głaskał ją po plecach.

Wiatr rozwiał mi włosy, przysłaniając na moment widok. Odgarnęłam je szybko i w tym samym czasie stały się dwie rzeczy. Ręka Danny'ego objęła moje ramiona, przyciągając mnie do jego ciepłego ciała, a moje spojrzenie spotkało najbardziej niebieskie tęczówki po drugiej stronie parkingu. Wpatrujące się prosto we mnie.

Serce uderzyło mi mocniej w piersi, a stopy zgubiły rytm i gdyby nie Danny wylądowałabym na żwirowym podjeździe.

— Co się stało? — zapytał Danny, kiedy stanęłam w miejscu jak wryta. — Za dużo drinków? Macie to rodzinne? — zaśmiał się cicho.

— Idę zanieść śpiącą królewnę do samochodu. Robi się coraz cięższa — rzucił Brandon, poprawiając na swoim ramieniu moją półprzytomną siostrę. Jillian zaśmiała się cicho.

Jeśli Brandon zauważył, że mój nastrój się zmienił nie dał tego po sobie poznać. Ja sama nie odrywałam spojrzenia od Rusha, zupełnie jakbyśmy toczyli walkę na spojrzenia.

— Co się dzieje? — Irene i Miranda dołączyły do pytania, podchodząc do mnie bliżej. Oderwałam wzrok od Rusha, czując że serce podeszło mi do gardła.

Stojący obok Mirandy Flynn powiódł spojrzeniem na drugą stronę parkingu, ale zaraz potem wrócił do mnie. Na jego twarzy pojawił się zalążek lęku.

— Kto to? — zapytał. — I czemu się na nas gapią?

Rush nie był sam. Opierał się o motocykl, a z jego ust zwisał papieros. Obok niego zaparkowanych było jeszcze kilka motocykli. Lucky, JJ, Hatchet, Dagger, Sunny i Rabbit również patrzyli na nas uważnie.

— Dawno się nie widzieliśmy, Romy — Rush nie musiał nawet krzyczeć, żeby przebić się przez gwar panujący na parkingu. Jego głos był zaskakująco wyraźny. Uśmiechnął się krzywo, wyrzucając papierosa i przydeptując go czubkiem buta. — Nie przywitasz się z nami, laleczko?!

Miałam wrażenie, że cholernie dobrze się bawił, widząc moje przerażenie. Jak zawsze zresztą. Powiodłam spojrzeniem po jego braciach. Na szczęście nigdzie nie było Houstona. Ulga mieszała się we mnie z rozczarowaniem.

Czułam na sobie spojrzenia moich znajomych, ale nie potrafiłam się zmusić, żeby na nich chociaż zerknąć. Przerażony wzrok wiercił mi dziurę w skroni.

Jego własność (Hellhounds MC #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz