Epilog

3K 150 14
                                    


– Co zrobiła?! – wykrzyknęłam zaskoczona, zerkając na mojego słodkiego, blond aniołeczka ze złotymi oczkami. Zdecydowanie wdała się w tatusia. Była żeńską wersją Houstona. Gruby warkocz leżał na jej ramieniu, a ona bawiła się niebieską wstążką. Posłała mi niewinne spojrzenie, zanim spojrzała na swoje stopy.

Ava Decker, moja czteroletnia córka, kopnęła kolegę między nogi.

Rzuciłam jej groźne spojrzenie.

– Ava przeprosi Juliana – zapewniłam, patrząc ze skruchą na dyrektorkę. – Obiecuję, że wyjaśnię sytuację.

– Oby– Dyrektorka poprawiła okulary. – Nie tolerujemy w naszej placówce przemocy.

Skinęłam głową, łapiąc moją córeczkę za rękę i żegnając się z dyrektorką.

– Mamo...

– Nie teraz, Avo Decker – powiedziałam ze stoickim spokojem, na jaki stać tylko matkę w takich sytuacjach. – Porozmawiamy sobie w domu.

Zapakowałam ją do fotelika i włączyłam radio, zerkając na nią we wstecznym lusterku. Minę miała butną i najwyraźniej się na mnie obraziła.

– Kiedy on sobie zasłużył! – wybuchła, krzyżując rączki i patrząc na mnie z wściekłą miną. Zmarszczyła brwi i pochyliła głowę.

– Zasłużył?

– Tak! Julian to kawał małego gnojka!

Obróciłam się szybko przez ramię, aż coś strzyknęło mi w karku.

– Ava!

Fuknęła pod nosem i uniosła podbródek, udając że mnie nie widzi.

Westchnęłam cicho, obracając kciukiem złotą obrączkę na moim palcu. Kto by się spodziewał, że Benjamin Decker kiedyś skończy zaobrączkowany, prawda? Całkowicie mnie zaskoczył, kiedy pewnego dnia padł przede mną na kolana z pierścionkiem w ręku. Ale do tego była naprawdę długa droga.

Houston, kiedy przyjechał do moich rodziców, po tym jak dowiedział się, że jestem w ciąży, został wykopany za drzwi. Oczywiście nie dosłownie, ale moje łzy i histeria mojej mamy, powtarzającej że potrzebuję spokoju a nie stresów stulecia, poskutkowała. Na tyle, że przez kolejnych czternaście dni, stał przed domem przy swoim motocyklu lub samochodzie, paląc fajkę za fajką i strasząc sąsiadów. Policja próbowała przegonić go ze trzy razy, ale niewiele wskórali. Siódmego dnia się złamałam i wyszłam do niego, prosząc go żeby odjechał.

Zrobił to, ale wrócił. Zawsze był gdzieś obok. Pomógł mi z przeprowadzką do rodziców, nie robiąc przy tym afery. Zgadzał się na wszystko, milcząc i zaciskając zęby. A potem w połowie ciąży poszliśmy razem do ginekologa, który oznajmił nam, że będziemy mieć córeczkę. To był przełomowy moment, po którym pozwoliłam się w końcu złapać za rękę i do niego zbliżyć. Może byłam łatwa i głupia, ale ten jego wyraz twarzy. To wzruszenie i niedowierzanie, te łzy w oczach faceta, w którym było tak mało delikatności. To rozłożyło mnie na łopatki.

Zaparkowałam samochód na podjeździe przed domem Trinket i Lucky'ego. Dochodziła godzina szesnasta i impreza powoli się rozkręcała. Niebieskie i zielone balony pokrywały całą werandę.

Ava sama odpięła się z fotelika i wyskoczyła z samochodu, krzycząc głośno:

– Tatusiu!

Serce zabiło mi mocniej. Po pięciu latach nadal działał na mnie tak samo. W jego jasnobrązowych włosach pojawiło się kilka siwych niteczek, a w kącikach identycznych jak u Avy oczu, kilka zmarszczek, ale to jedynie dodawało mu charakteru. Tak jak zawsze miał na sobie zwykłą koszulkę, ciemne dżinsy i skórzaną kutę. Jedyną różnicą było to, że przybył na niej jeden napis. Prezydent.

Jego własność (Hellhounds MC #2)Where stories live. Discover now