Rozdział 35

3.2K 226 2
                                    

– Wiesz, Romy – zaczął mężczyzna, przysiadając na ladzie i kładąc sobie pistolet na udzie. – Kurewsko żałuję, że nie widziałem jego miny, kiedy odpakował przesyłkę.

Moje ręce były odwiązane, a ciemnofioletowe sińce zdobiły moje nadgarstki. Nogi nadal miałam przywiązane do krzesła, tak samo jak talię.

Dłonie trzęsły mi się tak bardzo, że ledwo dałam radę ugryźć, kanapkę którą mi przyniósł. Mój żołądek się buntował. Potrzebował jedzenia, ale strach i panika, sprawiały że skręcał się w supeł, a wszystko podchodziło mi do gardła.

– Zróbmy mu kolejny prezent.

Mdłości się nasiliły i omal nie zwymiotowałam. Odłożyłam kanapkę na uda, patrząc na niego z rosnącym przerażeniem.

– Znasz go lepiej niż ja, co? – zapytał, przechylając głowę. – Ale nawet ja wiem, że niewiele rzeczy się dla niego liczy. Tylko ty i... klub. Zróbmy coś z tym, jak myślisz?

Pokręciłam ledwo dostrzegalnie głową. Położył pistolet na brudnym blacie i stanął na nogi. Związał moje ręce za krzesłem. Zabrał z moich ud kanapkę i zastąpił ją kartką. Nie mogłam odwrócić od niego wzroku. Patrzyłam, jak wyciągnął z kieszeni niebieskich dżinsów telefon.

Oparł się o ladę i uniósł aparat wyżej.

– Uśmiechnij się, Romy – powiedział beztrosko, jakbyśmy kręcili filmik z wakacji. – To twoja ostatnia rola, zróbmy ją wartą zapamiętania.

Jeśli wcześniej byłam przerażona, to nie miałam pojęcia jakiego słowa użyć teraz, żeby oddać to co czułam.

– Czytaj – rzucił, wskazując głową w stronę kartki na moich kolanach.

Zamrugałam, przenosząc spojrzenie w dół.

Kartka była rozmiaru A4. Czarnym markerem napisał wiadomość, którą miałam przeczytać. Gardło zacisnęło mi się do tego stopnia, że ledwo byłam w stanie przełknąć ślinę.

– To może się zaraz skończyć, Houston – zaczęłam, a łzy szczypały mnie pod powiekami. – Masz wybór. Jeśli zabijesz jednego ze swoich braci. W spektakularny sposób, o którym przeczytam w gazecie, to wypuszczę twoją Romy...

Głos mi zadrżał, a rzeczywistość uderzyła mnie w twarz jak pędząca w twarz piłka.

– Co? Nie! – wyjąkałam, kręcąc głową. – Proszę, nie! – krzyknęłam spanikowana.

Serce uderzało mi w piersi tak mocno, że bolało. Jeśli mężczyzna coś odpowiedział i tak tego nie usłyszałam. W mojej głowie myśli obijały się jedna o drugą.

– On tego nie zrobi. Dobrze wiesz, że tego nigdy nie zrobi. – Patrzyłam spanikowana na mężczyznę. Zerknął na mnie ponad telefonem. – Są jego rodziną. Klub jest jego rodziną, nigdy ich nie zdradzi. – Zacisnęłam mocno powieki.

Myśl, Romy. Myśl.

– Pozwól mi się pożegnać. Błagam, pozwól mi – mówiłam, czując że łzy spływają po moich policzkach, niknąć w materiale brudnej, białej koszulki. Musiałam wyglądać jak kupka nieszczęścia. Brudna, zasmarkana z postrzępionymi włosami i krwawiącą wargą, ale miałam to gdzieś.

Wywrócił oczami i zasłonił dłonią głośnik telefonu.

– W sumie może wyjść dość melodramatycznie.– Skinął głową. – Lubię dramaty. Byle szybko.

Przełknęłam ślinę. Myśl, Romy. To twoja ostatnia szansa. Tak cię zapamiętają. Pokonaną, brudną i śmierdzącą.

Wzięłam głęboki oddech, a głos mi się załamał.

– Houston... – Jęknęłam. – Jest w porządku. Wszystko w porządku. Wiem, że tego nie zrobisz, ale to nic. Rozumiem...

Wzięłam głęboki oddech, próbując zebrać się do kupy. Miałam coraz mniej czasu.

– Nie chcę, żebyś się mścił. Proszę nie rób tego. Nie poświęcaj życia na szukanie zemsty, to cię zniszczy. Wiem, że uważasz że już dawno jesteś zniszczony, ale to nie prawda. Wiem, że nie. Chcę, żebyś skupił się na dobrych rzeczach. – Czułam, jak cała się trzęsę. – Nie chcę żebyś się tym zadręczał, myśl o dobrych rzeczach. Tak jak wtedy gdy siedzieliśmy w naleśnikarni w Waco. Opowiadałam ci o Steph i o studiach. Pamiętasz ten widok za oknem? – Ledwo widziałam przez gromadzące się w oczach łzy. – Cały czas mam przed oczami ten widok. Pamiętaj o tym, kiedy będziesz o mnie myślał, dobrze? Mam nadzieję, że czasem o mnie pomyślisz. – Pociągnęłam nosem, uśmiechając się smutno. – Według mapy to miały być niemal dwie godziny jazdy, ale jechałeś tak szybko, że udało się w niewiele ponad godzinę. Pamiętasz, jak bardzo po tobie krzyczałam? Cholernie boję się motocykli, a ty o tym wiesz. Rozbroiłeś mnie tym swoim szorstkim uśmiechem i pocałowałeś na środku ulicy, żebym się zamknęła. Myśl o takich rzeczach, dobrze? Chcę, żebyś taką mnie zapamiętał.

Porywacz wywrócił oczami i poklepał palcem swój nadgarstek, przypominając że mój czas się kończy.

Panika złapała mnie za gardło.

– I powiedz moim rodzicom, że ich kocham! – krzyknęłam, dławiąc się łzami. Panika zaciskała się na moich płucach, sprawiając że coraz trudniej mi się oddychało. – Przeproś Steph i powiedz im... powiedz im wszystkim, że ich kocham! 

Jego własność (Hellhounds MC #2)Where stories live. Discover now