Rozdział 26

4.4K 272 27
                                    

Moje powieki ważyły tonę. Teraz kiedy w końcu byłem już w domu klubowym i znalazłem Romy, adrenalina powoli opuszczała moje ciało, ustępując miejsca zmęczeniu. Nie spałem od dwudziestu godzin, pędząc na złamanie karku do Teksasu.

A jeszcze, kurwa, było tyle do roboty.

— Dla tych co nie są jeszcze wtajemniczeni — zaczął Big Jim, siedząc za biurkiem i bawiąc się drewnianym młotkiem. — Wczoraj wieczorem jebane sukinsyny z Wild Griffins złamały warunki pokoju. Przesłali starej Houstona odcięty język.

— Po chuj mieliby to robić? — zapytał Rooster, rozwalając się na krześle. — Wyjaśni nam ktoś kurwa jakieś szczegóły? Bo szczerze się, kurwa, pogubiłem. Co ta suka ma wspólnego z pokojem?

Poderwałem się na równe nogi.

— Nazwij jeszcze raz moją kobietę suką i rozpierdolę ci łeb — warknąłem. Mój własny napierdalał mnie tak, że ledwo widziałem.

Big Jim uderzył młotkiem.

— Uspokójcie się, dziewczynki — syknął. — Schować pazurki.

— Jeśli musisz wiedzieć, Rooster, Rake chciał odzyskać świadka po strzelaninie. Sukinsyny nic nie powinny dostać. Houston wziął Romy pod swoją pieczę.

— Raczej na swojego kutasa — parsknął ktoś śmiechem.

— Kurwa, Houston, odłóżżesz spluwę — warknął Big Jim, a ja dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że sięgałem po gnata.

— Zostawmy kutasa Houstona w spokoju — wtrącił Hatchet. — Mamy tu poważny problem. Nie ważne, jak Romy została własnością Houstona, chcecie poplotkować włączcie sobie Kardiashanki. Wild Griffins uderzyli w starą Houstona, więc uderzyli prosto w klub. A to oznacza, kurwa, odwet. Nie jesteśmy bandą pierdolonych cipek. Jesteśmy Hellhoundersami, a z nami się kurwa nie zadziera!

Rozległ się okrzyk entuzjazmu. Nie interesował mnie wynik głosowania. Nie miał najmniejszego znaczenia. Pierdolone Wild Griffins i tak dostaną co im się należy.

— Chcemy zaczynać z nimi wojnę? Dopiero co jedną skończyliśmy — odezwał się Bull, jeden ze starszych członków klubu. — Mnie tam wszystko, kurwa, jedno stary jestem, ale część z was ma kurwa rodziny, dzieci. Chcecie się cały czas oglądać przez ramię?

Zrobiło się poruszenie. Rush rzucił mi nieodgadnione spojrzenie, odpowiedziałem tym samym. Miałem wrażenie, że domyślał się, że tak czy siak odwiedzę dziś Rake'a.

— Jeśli nic nie zrobimy tak czy siak będziemy się oglądać za siebie! — wykrzyknął Rush. — Skąd mamy wiedzieć czy to koniec? Czy nie szykują czegoś jeszcze?

— Przesłali jej język. Pierdolony odcięty język! — mówił dalej Hatchet. — Do kurwy nędzy, niech mają jaja i jeśli już chcą niech uderzają w nas, a nie w kobiety!

— Wiedzą, że była na posterunku — odezwałem się spokojnie, ale o dziwo zamieszanie ucichło i wszyscy spojrzeli w moja stronę. Mówiłem, jednak do Big Jima.

Zmarszczył brwi ze złości i niezrozumienia.

— Czemu, do cholery jasnej, poszła na gliny?

Mlasnąłem językiem i poprawiłem się na krześle, tak żeby oprzeć łokcie na udach. Kurwa, byłem wyjebany.

— Jej przyjaciółka się o nią martwiła. Ma wujka w policji, to jebany detektyw. — Pokręciłem głową. — Zaskoczyli ją i zgarnęli na posterunek spod marketu. Romy nie pisnęła ani słówka, ale gówno uderzyło w wentylator. Kurwa, powinienem zająć się tym wcześniej.

Jego własność (Hellhounds MC #2)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora