Rozdział 9

4.7K 275 23
                                    

Motocykl przechylał się lekko na zakrętach, powodując że mocniej zaciskałam dłonie na brzuchu Houstona. Zdecydowanie wolałam podróżowanie samochodem, niż na tej piekielnej maszynie. Przerażała mnie ta bliskość jego ciała. Nie zamierzałam jednak przesadnie narzekać, bo naprawdę chciałam mieć przy sobie coś swojego. Jak chociażby swoje ubrania.

Starałam się nie myśleć zbyt dużo, bo i tak wszystko wydawało mi się tak surrealistyczne, że nie potrafiłam tego objąć rozumem. Niby wiedziałam, że wpadałam w niezłe bagno, ale mój umysł nie chciał przyjąć do świadomości, że to wszystko działo się naprawdę. Ani tego, że miałam mieszkać w siedzibie gangu motocyklowego, ani tego że miałam na plecach kamizelkę z napisem: „Własność Houstona. Hellhounds MC". Było to tak nierealistyczne, że brałam to za dziwny sen. Zupełnie, jakby lada moment miało się skończyć, a ja miałam wrócić do swojego życia. To miał być tylko nic nie znaczący, choć straszny, epizod w moim dwudziestotrzyletnim życiu.

Motocykl zatrzymał się w końcu przed moim mieszkaniem, a ja odetchnęłam z ulgą. Przyjęłam z wdzięcznością dłoń Houstona, która pomogła mi zejść z motoru i spojrzałam tęsknie na czwarte piętro budynku, gdzie znajdowało się moje mieszkanie. Ta kamienica wydawała mi się być uosobieniem mojego spokojnego życia. Życia, które skończyło się wczorajszego wieczora.

Foghorn zaparkował samochód przy ulicy i obserwował Houstona, nie wychodząc jednak na zewnątrz.

— Pamiętaj, że nie możesz jej za dużo powiedzieć. — Głos Houstona przebił się przez gwar uliczny i sprowadził mnie do rzeczywistości.

Skinęłam w odpowiedzi głową.

— Powinnam pójść sama.

—Nie ma, kurwa, mowy — odpowiedział od razu, patrząc na mnie tym chmurnym spojrzeniem.

— Jak mam jej wytłumaczyć, że wyprowadzam się do członka gangu motocyklowego? — syknęłam ostrzej niż zamierzałam. — Chodząc w tej... kamizelce?

Prychnął głośno, grzebiąc w kieszeniach ciemnych dżinsów.

— Nikt cię do niczego nie zmusza, Romy — warknął, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Wsadził jednego między wargi i odpalił czerwoną zapalniczką.

— Wiem! — krzyknęłam, ale szybko się opamiętałam. — Chodzi o to, że łatwiej byłoby mi to wszystko załatwić, gdybym mogła to zrobić sama. Na spokojnie. Jesteś przed budynkiem, przecież nie zaatakują mnie w środku, prawda?

Rzucił mi długie spojrzenie, z którego jak zawsze nie mogłam nic wyczytać.

— Jak chcesz, Romy — rzucił wypranym z emocji głosem. — Zejdź po mnie, kiedy wszystko spakujesz.

Zagryzłam mocno wargę, patrząc na niego uważnie. Chciałabym wiedzieć co działo się w jego głowie. Chciałabym, żeby choć odrobinę mi to wszystko ułatwił. Żeby nie był taki oschły i przerażający.

— Dziękuję — powiedziałam cicho, na co skinął ledwo dostrzegalnie głową i wypuścił z ust kłąb jasnoszarego dymu. Wyglądał na znudzonego.

Rzuciłam mu ostatnie spojrzenie i weszłam do klatki schodowej. Winda nie działała od dobrych kilku miesięcy, więc zaczęłam wchodzić po schodach. Próbowałam ułożyć sobie w głowie przebieg tej rozmowy, ale im bardziej się starałam tym gorzej mi szło. Nie miałam pojęcia jak wytłumaczyć Stephanie co właściwie się działo. Nie mogłam jej powiedzieć o tym, że widziałam jak członkowie gangu motocyklowego, strzelają do innego gangu motocyklowego. Nie mogłam jej powiedzieć właściwie o niczym, a żadne rozsądne kłamstwo nie przychodziło mi do głowy.

Jego własność (Hellhounds MC #2)Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu