Rozdział 28

3.7K 264 5
                                    

Rozdział 28 to właściwie malutki fragmencik, więc od razu wrzucam Wam kolejny ;)



Przepraszam, Houston. Nie mogę tak dłużej. Potrzebuję oddechu. Potrzebuję pomyśleć. A nie mogę tego robić przy tobie, bo mówisz te różne rzeczy, które nie mają sensu i dotykasz mnie, a ja wtedy tracę wątek i nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Mówisz mi, że robisz złe rzeczy, że jesteś złym człowiekiem, a potem patrzysz na mnie w ten sposób, w który tylko ty potrafisz i porzucam wszystkie wątpliwości, chcąc żebyś po prostu nigdy nie przestawał. — Cisza. — Potrzebuję... cholera... potrzebuję spojrzeć na to wszystko z dystansu. Nabrać perspektywy. Wiem, naprawdę wiem, że to beznadziejny czas na takie akcje, ale nie potrafię dłużej. Jeśli zostanę, oszaleję. Nie gniewaj się. Możesz przysłać za mną swoich ludzi. Możesz mnie śledzić, tylko po prostu daj mi pomyśleć. Jestem u mojej siostry Polly w Georgetown. Prześlę ci smsem adres, jeśli go potrzebujesz. Błagam cię, Houston. Daj mi chwilę.

Mój telefon wylądował na podłodze, po tym jak odbił się od ściany i rozleciał w drobny mak. Lucky spojrzał na mnie spod uniesionych brwi.

— Pytać?

Rzuciłem mu mordercze spojrzenie, siadając na kanapie w salonie domu klubowego. Tej na której ostatniej nocy uprawialiśmy seks. Wściekłem się jeszcze bardziej.

— Wyjechała — warknąłem. — Romy wyjechała. Mamy na głowie pierdoloną wojnę. Jest w kurewskim niebezpieczeństwie i flaki sobie wypruwam, żeby była cała i zdrowa a ona nagrywa mi się na skrzynkę i mówi, że jedzie kurwa do siostry.

Trinket zjawiła się w klubowym salonie i od razu wśliznęła się pod ramię swojego starego.

— Co masz zamiar zrobić? — zapytał Lucky.

— To oczywiste — syknąłem. — Jechać tam i przywlec jej tyłek z powrotem. Jeśli będzie trzeba, przykuję ją kurwa do kaloryfera.

— Nie rób tego — powiedziała szybko Trinket.

Zmarszczyłem brwi, patrząc na nią z całą złością jaką czułem. Mała, cholerna Romy. Chciałem jedynie ściągnąć ją do domu i wytłuc jej te głupie pomysły z głowy za pomocą pasa.

— Co? — warknąłem znowu.

Trinket nic sobie nie robiła z mojej złości. Nigdy nie odwróciła spojrzenia.

— Zależy ci na niej, prawda?

Nie odpowiedziałem. Nie byłem zwierzającą się pizdą. Romy była po prostu, kurwa, moja. I miałam być tam gdzie ja. Cała reszta była nie ważna.

— Jeśli ją teraz ściągniesz siłą, wszystko przepadnie — mówiła dalej Trinket. — Dużo jej się zwaliło na głowę, Houston. Ona nie jest taka jak my. Miała dobre, normalne życie. Normalną rodzinę, kochających rodziców, który zrobiliby dla niej wszystko. Normalne do porzygu życie. I nagle została wrzucona w ten świat. Pełen przemocy i krwi. Nie możesz od niej wymagać, że będzie siedzieć na tyłku i czekać aż wszystko wrócić do normy. Bo cholera, wszyscy wiemy, że nie wróci.

Przełknąłem głośno ślinę, czując się bezradny i pokonany. Już dawno się tak nie czułem.

— Więc? — zapytałem.

— Wyślij za nią ludzi i czekaj — odpowiedziała.

— Mam czekać?

Skinęła głową.

— Tak — odpowiedziała. — Masz czekać aż będzie gotowa, żeby wrócić. A wiesz mi, że będzie.

Patrzyłem na nią długo, starając się zrozumieć. Ale kurwa nic nie rozumiałem. Złapałem się za głowę, starając się zebrać myśli. Cholerna, mała Romy...

— Lucky, sprawdzaj jej nadajnik, jasne? — warknąłem. — HATCHET!

Pojawił się w salonie chwilę później. W ręku trzymał kubek z parującą kawą.

— Czego, kurwa?

Rzuciłem mu spojrzenie spod łba. Nienawidziłem prosić o przysługi.

— Masz ochotę na przejażdżkę? — zapytałem.

— Szczegóły?

— Romy — warknąłem. — Ktoś musi pilnować jej upartej dupy.

Uśmiechnął się szeroko, stary skurwiel.

— Suczka wymyka ci się spod kontroli, bracie?

Jego uśmiech był zbyt bezczelny i miałem kurewską ochotę, żeby mu przypierdolić.

— Wyjechała do Georgetown. Muszę mieć na nią oko. Pierdoleni Wild Griffins mogą ją obserwować.

Roześmiał się głośno.

— Cholera, uwielbiam tą małą. — Siorbnął z kubka. — Kurewsko fajnie się patrzy, jak wijesz się przez tą mała cipkę w konwulsjach. 

Jego własność (Hellhounds MC #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz