Rozdział 13

4.8K 322 25
                                    


A co mi tam - wrzucam pechową trzynastkę ;) Znowu krótko, ale obiecuję, że zacznie się robić coraz ciekawiej i pikantniej ;) 


Wyglądała na cholernie zmęczoną i przerażoną, kiedy ruszyła do łazienki. Jej długie, brązowe włosy były rozczochrane, a policzki zaczerwienione, tak samo jak jej oczy. Uśmiechnęła się lekko, do któregoś z braci, gdy podłapała jego uważne spojrzenie, a mnie krew zalała. Miałem dość tego, że wpieprzali się w nie swoje sprawy. Odkąd ogłosiłem ją moją własnością, miałem wrażenie że obserwowali każdy mój i jej ruch. Powoli zaczynało mnie to wkurwiać.

Hatchet coś do mnie mówił, ale nie potrafiłem skupić na nim uwagi. Obserwowałem jak Romy przepycha się przez tłum. Czarne dżinsy sprawiały, że jej nogi zdawały się nie mieć końca, a jej tyłek wyglądał wyjątkowo apetycznie. A te jej piersi w obcisłej bluzeczce, wręcz śmiały mi się w twarz, bo chociaż była moją własnością, nie była moją kobietą.

Mogli mnie nazywać za moimi plecami potworem, ale niewinne spojrzenie Romy, sprawiało, że nie mogłem przekroczyć tej granicy. Była taka mała i przestraszona, że chciałem jedynie ją chronić. Jak Boga kocha, nie chciałem jej kurwa dodatkowo straszyć. Ale nie mogłem nic poradzić na to, że moje spodnie robiły się kurewsko ciasne, kiedy na nią patrzyłem. Stawał mi od samego, kurwa, patrzenia. Jak pieprzonemu nastolatkowi.

Nie lubiłem delikatnych, nieśmiałych kobiet. Nigdy mnie nie pociągały. Lubiłem, kiedy laska wiedziała co robić w łóżku. A mimo to Romy Wilson miała w sobie coś co sprawiało, że byłem słaby. Nie lubiłem tego uczucia.

Bała się mnie. Musiałbym być pierdolonym idiotą, żeby nie widzieć jak bardzo ją przerażałem. Nie było to nic nowego. Lubiłem, ten lęk który widniał w oczach innych, gdy na mnie patrzyli. Ale jeśli chodziło o Romy Wilson, cholernie nie chciałem, żeby się bała. Ale nie umiałem się obchodzić z delikatnymi, kruchymi istotami. Miałem wrażenie, że ją zniszczę. Że pod wpływem mojego dotyku rozsypie się na miliard małych kawałeczków.

— Houston! — Moje imię zawisło w powietrzu, przedzierając się przez muzykę i rozmowy. Spojrzałem w stronę dźwięku i mój wzrok padł na Trinket. I od razu wiedziałem, że coś było kurewsko nie tak.

Poderwałem się z krzesła i spotkałem się z nią w połowie drogi.

— Romy... — powiedziała tylko, a ja poczułem wyrzut adrenaliny.

— Prowadź.

Skinęłam mi głową i ruszyła z powrotem w stronę domu. Wszyscy rozstępowali się przed nami jak pieprzone morze, ale ja mogłem jedynie myśleć o Romy. Jeśli ktoś ją skrzywdził, zapierdolę gołymi rękami. Będę się delektować każdą łamaną kością.

Trinket zaprowadziła mnie do łazienki i otworzyła przede mną drzwi. Romy siedziała na brzegu wanny, kołysząc się lekko, a jej długie brązowe włosy przysłaniały jej bladą twarz. Oddychała ciężko, walcząc o każdy oddech.

— To chyba atak paniki — powiedziała Trinket, patrząc na mnie z rosnącym lękiem.

— Wyjdź i zamknij drzwi — rzuciłem, wpatrując się w Romy.

Nawet nie sprawdzałem czy Trinket zrobiła to o co prosiłem. Uświadomiłem sobie, że jesteśmy samy z Romy, dopiero kiedy drzwi zamknęły się z trzaskiem. Uklęknąłem przy niej, kładąc dłonie na jej udach. Nie chciałem jej wystraszyć. Chciałem ją zapewnić, że przy mnie jest bezpieczna. Absolutnie, kurwa, bezpieczna.

— Romy — powiedziałem stanowczym tonem, łapiąc jej twarz w dłonie. — Patrz na mnie.

Jej szare tęczówki odnalazły moje spojrzenie.

Jego własność (Hellhounds MC #2)Where stories live. Discover now