19. Pierwsze rodzinne dni

71 12 4
                                    




Poranek poślubny w przypadku ,,niezwyczajnych'' nowożeńców był dość specyficzny. Istotą, która wybudziła wszystkich dookoła, nie była zaskakująco dobrze zaaklimatyzowana w swej kołysce Jarzębinka, a Kudłacz, który miał w zwyczaju budzić się dość wcześnie bez względu na to, co się działo w jego pieskim życiu. Dziwę zdziwiła jasność pomieszczenia, w którym się budzi. Chram posiadał dość ściemniałe świetliki, a te, które znajdowały się w jej nowym domu, dawały wiele światła, więc musiała przez chwilę pomyśleć, gdzie się znajduje.

Potem zaś próbowała zlokalizować odgłosy drapania, które zdawały się jej być dość bliskie. Spojrzawszy na drzwi, w lot pojęła, że to jej nowy czworonożny przyjaciel. Nie słysząc ani nie czując, by druga strona siennika się poruszała, postanowiła sama otworzyć drzwi. Niepewnie podniosła się z łoża, zerkając na stojącą tuż obok kolebkę. Dziecko spało. To była bardzo dobra wieść dla dobrego rozpoczęcia poranka. Narzuciwszy sobie na ramiona chustę, otworzyła wreszcie odrzwia, wpuszczając do pomieszczenia rozradowanego pupila.

Piskając niczym maleńkie szczenię, przywitał się z nią i zamerdawszy ogonem, ruszył do swojego pana. Ten zaś obudził się lekko zdziwiony, że pierwszym, co widzi, jest psi psyk, zerknąwszy na izbę, zrozumiał jednak, kto go wpuścił.

— Idę na chwilę na dwór. Jest dość wcześnie, więc mała jeszcze trochę pośpi — powiedziała wymijająco młoda kobieta i ruszyła z psem ku przedsionkowi.

Derwan przytaknął, rozumiejąc naturę tego wyjścia i prędko postanowił się ubrać. Zaspany stwierdził, że nie spodziewał się, że noworodki budzą się tak często w nocy. Co prawda, nie brał bezpośredniego udziału w opiece nad dzieckiem, ale budziło go praktycznie najmniejsze kwilenie. „Klątwa chramu" pomyślał, przebierając się w codzienny strój. Postanowił, że zaproponuje Dziwie rozlokowanie jej rzeczy po domu, jako że sam chciał przyzwyczaić się do remanentu, jaki w komórce zafundowała mu ciotka i kuzynki. Do kuźni planował udać się dopiero jutro.

Jakby wyczuwszy nieobecność matki, leżąca do tej pory spokojnie drobinka postanowiła się obudzić, wiercąc się z pełnym niezadowolenia stękaniem. W poczuciu obowiązku mężczyzna postanowił do niej zajrzeć.

— Oj, ktoś tu chyba wstał lewą nogą — powiedział żartobliwie do Jarzębinki, która nie znalazłwszy natychmiast źródła pokarmu, wykrzywiała usteczka w grymasie niemal tragicznego niezadowolenia — Tylko nie płacz, mama zaraz przyjdzie.

Niestety, noworodki mają to do siebie, że nie przemawia do nich dorosła argumentacja. Z kołyski wydobył się więc wyrażający wszelkie smutki świata płacz rozpaczy. A Derwan był w kropce. Co zrobić? Podnieść ją, zakołysać, poczekać ? Nie może przecież nie zrobić nic, bo wyjdzie na nieczułego potwora. Poruszył więc delikatnie kołyską, wprawiając ją w przyjemny, jednostajny ruch. Nie pomogło. Spróbował mocniej. Dziecko się nie uspokajało, a jego matka wciąż nie wracała.

W przypływie bezsilności postanowił więc wziąć córkę na ręce. Bardzo ostrożnie pilnując, by przytrzymać główkę, wyjął drące się wniebogłosy zawiniątko z łóżeczka. Zdezorientowane uspokoiło się na chwilę, kwiląc w bezsilności, by wkrótce na nowo dać upust swej rozpaczy.

— W chramie to na ciebie zadziałało — powiedział do drobinki zirytowany ojciec.

Chodził z nią nieporadnie po sypialni, raz po raz kołysząc zawiniątkiem w dość niejednostajnym rytmie. Krzyki dziecka dłużyły mu się strasznie i miał wrażenie, że jego matka nie wyszła na chwilę, lecz na spacer do sąsiedniej wioski. Wreszcie drzwi zaskrzypiały, do domu wpadł pełen energii Kudłacz. Tuż za nim pojawiła się Dziwa, wyraźnie skonfundowana sceną, jaką ujrzała w sypialni. Nie sądziła, że jej krótkie, acz bardzo potrzebne wyjście złoży się akurat z pobudką Jarzębinki.

Dziecię dębuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz