21. Wizyta ciepłych wujaszków

68 10 3
                                    


Podczas gdy w Wszechgaju wieszcze i wiedźby nie cieszyli się z tego, co przyniósł im łańcuch, reszta Matecznika zajęta była obchodami radosnego święta. Matka Ziemia budziła się do życia, mieli więc pełne ręce roboty, by jak najgodniej rozpocząć porę roku, w której wszystko się odradza.

Dziwa z uznaniem zajrzała do glinianej brytfanki tuż przed tym, jak wylądowała w piecu. Dziś postanowiła zaserwować na obiad popularny w jej rodzinie gulasz. Chcąc dobrze ugościć Mira i Sambora, ucieszyła się, że udało się Derwanowi dostać w grodzie króliki. Często używano ich w tutejszych stronach w różnego rodzaju przepisach. Były łatwym w utrzymaniu źródłem mięsa i futer, każdy znał kogoś, kto je hoduje lub sam miał małe stadko. Zamykając żeliwne drzwiczki, cmoknęła z uznaniem dla swych rozwijających się zdolności kulinarnych. Po półrocznej posusze jakiegokolwiek gotowania cieszyła się, że może już robić prozaiczne i zwyczajne rzeczy.

Kudłacz zachęcony zapachem mięsa plątał się między nogami swej pani w nadziei, że coś dostanie. Błagalne, maślane spojrzenia nie miały jednak żadnego oczekiwanego przez czworonoga skutku.

- Idź mi stąd teraz. Dostaniesz kosteczki, ale potem. Nie wygrzebię ich przecież z surowego mięsa. Uwierz mi, upieczony szpik jest smaczniejszy. - Powiedziała młoda kobieta, przechodząc do stołu, by wsadzić do pieca garnek z kaszą.

Zasmucony pies opuścił łeb i udał się szukać pocieszenia u swego pana, który zajmował się właśnie służeniem za łóżko swojemu dziecku. Rodzina miała za chwilę udać się na dwór, więc nie było sensu kłaść drobinki do kołyski. Spała więc najedzona i sucha czekając, aż zostanie przemieniona w cebulkę z okazji świętowania na podwórzu. Derwan czuł się już o wiele pewniej w kontakcie z dzieckiem, nie obawiając się klepania i noszenia Jarzębinki. Cieszył się, że w spokoju może skorzystać z wolnego dnia, nie mając do wykonania żadnych niezbędnych napraw. Wyrobiwszy się ze wszystkim przed czasem, planował przyszłe projekty. Nadal nie miał pojęcia, jak ozdobi hełm dla rodowego. Dobrze, że miał mu go przywieźć dopiero w lecie.

Noworodek wczepiony w jego klatkę piersiową poruszył się niespokojnie. Pogłaskał więc małe plecki, by dziecko poczuło jego obecność. W ostatnim czasie coraz bardziej przyzwyczajał się do ról, jakie przyszło mu teraz pełnić. Pierwszy szok i nieporadność minęły niezauważenie, a poczucie obowiązku nie było już tak dominujące w relacjach, jakie tworzył. Odczuwał więc wielką ulgę, że tak prędko się do wszystkiego dostosowuje. Cieszyło go też, że matka dziecka czuła się wyraźnie lepiej w swym nowym domu. Ogólnie doszedł do wniosku, że ich zachowanie względem siebie nie było już tak niezręczne. Dzięki zwykłym codziennym rozmowom i wymianie prozaicznych, można by uznać, doświadczeń poznawali się i o wiele lepiej czuli się w swoim towarzystwie.

Jego rodzina także przyczyniła się do aklimatyzacji jego żony w nowej sytuacji życiowej, wszyscy byli bowiem bardzo serdeczni i nieoceniający. Ciotka Mila odwiedzała ich co kilka dni, ale nie była zbyt nachalna. Kowal cieszył się więc bardzo, że nie musi przeprowadzać żadnych rozmów dotyczących nienaprzykrzania się młodej matce. Z wielu opowieści wiedział bowiem, że za częste wizyty mogą być strasznie męczące. Sam też byłby bardzo niezadowolony, jakby ktoś przychodził do niego do kuźni i patrzył mu na ręce podczas pracy.

Prawie wszyscy dalsi krewni odwiedzili już dziecko, więc osóbka mogła swobodnie poznać sporą część mężczyzn, których już kiedyś spotkała, lecz nie widziała ich pod welonem. Inaczej sytuacja miała się z ich dzisiejszymi gośćmi, którzy mogli ją widywać bez zasłony.

- Już wszystko włożyłam do pieca, więc możemy wyjść na dwór - powiedziała młoda kobieta, przewieszając fartuch kuchenny przez oparcie krzesła.

Dziecię dębuWhere stories live. Discover now