0. Kolejne zmiany. Na pewno nie na lepsze

240 24 136
                                    

Miłego!

Dajcie znać czy wam się podoba 

Pierwszy rozdział: 17.02.2023

tt: invisiblewatt 

Kyler Vale 

Moi rodzice nie należeli do osób, które potrafią robić dzieciom niespodzianki.

Byli beznadziejni w kupowaniu i oferowaniu prezentów, bo na dobrą sprawę praktycznie mnie nie znali. Dla Justina zawsze potrafili coś znaleźć, ale to szczegół. Nie o to tutaj chodziło. Bardziej chciałem nawiązać do tego, że na początku września, po tym jak wróciłem do domu, ogłosili pewną nowinę.

A raczej kolejną durną informację, która wywróci nasze życia do góry nogami.

Mianowicie znów się przeprowadzamy.

Trzeci raz w tym roku.

Był wrzesień, tak tylko chciałem przypomnieć. Aktualnie znajdowaliśmy się w Chicago. Poprzednie dwa miasta to Nowy Orlean i San Diego.

Rodzice nie potrafili usiedzieć w jednym miejscu. Matka była znaną księgową i pracowała dla dużych firm, więc jej nie przeszkadzały wyjazdy z miasta do miasta, szczególnie przy pracy zdalnej. Ojciec pracował jako prawnik. Rozkręcił kilka kancelarii, które szczyciły się nazwiskiem Vale jako kolejnym partnerem w ich spółkach. Poza tym oboje wykładali kolejno ekonomię i prawo na uniwersytetach. Na moje nieszczęście byli w tym cholernie dobrze, więc uniwerki chciały ich u siebie. Tym razem zgłosił się do nich UPenn.

Przeprowadzamy się do Filadelfii.

Cudownie.

Tylko tego mi brakowało. Dopiero zacząłem trzecią klasę. Justin, mój rok starszy brat, praktycznie za niedługo będzie pochodził do SAT. Czyli dla rodziców idealna okazja, żeby wynieść się z Chicago i zacząć życie gdzieindziej. Jakby nie mieli dość kasy. Niestety im zawsze było mało. Musieli dokładać kolejne osiągnięcia do swojego nazwiska.

I tego oczekiwali od nas.

Śmieszne.

Byłem na nich cholernie wściekły. Chciałem sobie ułożyć życie w Chicago. Poznać jakiś normalnych ludzi i odciąć się od wydarzeń z zeszłego roku. Naprawdę pragnąłem normalności, a nie następnych wyjazdów. Moje zdanie się dla nich nie liczyło. Gdyby to Justin zasugerował coś takiego, od razu daliby sobie siana.

Masakra.

— Dlaczego milczysz? — zapytała mnie matka, kiedy usiadłem do wspólnej kolacji. Nie miałem na to ochoty, ale inna opcja nie wchodziła w grę. Znów bym wywołał kłótnie swoim zachowaniem. Nie potrzebowałem tego.

Sally Vale była ładną i zadbaną kobietą w średnim wieku. Miała długie blond włosy upięte w wytwornego koczka. Zielone oczy, które po niej odziedziczyliśmy, ukryła za szkłami okularów. Nawet przy zwyczajnym posiłku ubierała się elegancko. Jasna koszula ze srebrnymi guzikami i ciemne spodnie. Na obcych ludziach robiło to wrażenie. Podobała im się ta otoczka władzy oraz kasy. 

— Kyler? — Pstryknęła mi palcami przed nosem.

Ocknąłem się z zamyślenia.

Nie tknąłem jedzenia. Zdrowa sałatka i sok, jeszcze bardziej mnie wkurzały. Pragnąłem cukru i kofeiny. A najlepiej wyjścia na zewnątrz, żeby się przewietrzyć i odetchnąć od mojej rodziny.

— Nie mam apetytu — stwierdziłem.

Matka przyjrzała mi się badawczo. Nigdy nie otrzymałem od niej żadnego wsparcia. I nie liczyłem na nie. Ojciec również na mnie spojrzał. Jego chłodne niebieskie oczy skanowały cię jak rentgen. James Vale był równie przystojny, co zdystansowany i ostry. Mocno zarysowana szczęka, ciemnoblond włosy zaczesane na bok, elegancki i drogi garnitur szyty na miarę. Widząc go, człowiek ma ochotę  skulić się ze strachu.

Invisible  [Nowa wersja]Where stories live. Discover now