22. Zwykły błąd

46 7 19
                                    

Miłego!

Dajcie znać, co myślicie!

twitter: #invisiblewatt

Cody Kael 

Nie chciałem spotkać się z matką.

Wolałem ten niedzielny dzień przeznaczyć na coś innego, bardziej pożytecznego niż rozmowa z kobietą, która do tej pory nie była zainteresowana moim życiem, a nagle przypomniała sobie o istnieniu syna. Matka żyła w przekonaniu, że zabranie mnie na obiad, naprawi naszą marną relację. Bardzo się myliła. Dobrze mi się bez niej żyło. Miałem obok siebie ojca i Margot, która okazała mi więcej serca niż matka kiedykolwiek.

Jednak gdy Keira Kael albo raczej McIntosh, jak obecnie się nazywała, była cholernie uparta i nie dała się przegadać.

Dlatego po siedemnastej wsiadłem do autobusu i pojechałem do centrum miasta. Matka wysłała mi adres jakiejś restauracji, gdzie serwowali steki. Jedna z lepszych i droższych miejscówek. Del Frisco's Double Eagle Steakhouse. Po pierwsze nie lubiłem steków, akceptowałem jedynie cheesesteak, a po drugie żeby zjeść w tym miejscu musiałbym przeznaczyć na to całą miesięczną wypłatę. Naprawdę nie miałem pojęcia, co matka sobie myślała albo najzwyczajniej w świecie nic nie myślała. Nie znała mnie totalnie, a wybór tej restauracji, tylko mnie w tym utwierdził.

Stojąc przed wejściem, wziąłem głęboki oddech.

Nie byłem przygotowany na rozmowy z matką. I raczej nigdy nie będę.

Jak tylko wszedłem do środka, od razu zauważyłem niechętne spojrzenie kelnera, który do mnie podszedł. Widocznie nie spodobał mu się mój luźny strój albo to, że miałem siedemnaście lat i na pewno nie stać mnie na jedzenie tutaj, co w sumie było prawdą.

— Nazwisko — mruknął kelner.

— Kael — odparłem, starając się zachować resztki godności. Sala była zapełniona ludźmi, ubranymi w drogie i eleganckie ubrania, niektórzy z nich patrzyli się na mnie, chyba próbując wypalić mi dziurę w czole.

— Nie ma pana na liście, więc proszę...

— Cody, synku, jesteś wreszcie.

Znikąd pojawiła się matka, kładąc mi dłoń na ramieniu i gromiąc kelnera wzrokiem. Ten od razu się zreflektował. Ciekawe ile mu zapłaciła, żeby nagle stał się tak przesadnie miły i uczynny. Zaprowadził nas do odpowiedniego stolika, oddalonego od innych gości. W sali, której siedzieliśmy światła były lekko przyciemnione, aby nadać klimatu. Co jakiś czas słyszałem echa cichych rozmów gości i pobrzękiwanie sztućców. Nie czułem się ani trochę komfortowo. Zawsze denerwowało mnie, że ktoś chce popisać się przed innymi, więc zabierał znajomych czy bliskich do drogich restauracji. Dla mnie to wszystko było na pokaz, aby pochwalić się, że ma się kupę kasy. W przypadku matki, to jej facet miał wielką fortunę, którą ona bez problemu wydawała. Dlatego cieszyłem się z faktu, że Brady mimo pochodzenia z zamożnej rodziny, wcale się tym nie przechwalał.

Poprawiłem się nerwowo na skórzanym krześle. Matka złożyła zamówienie i kelner w końcu się oddalił.

— Cieszę się, że przyszedłeś — powiedziała matka, uśmiechając się tak szeroko, że obawiałem się o jej policzki, które mogły zaraz pęknąć. — Sądziłam, że Marcus odciągnie cię od tego pomysłu.

Zmarszczyłem brwi.

— Nie chciałem tutaj przychodzić — odparłem pewnie. — Z własnej woli.

Kobieta machnęła dłonią, jakby to co powiedziałem, wcale jej nie ruszyło.

Kelner wrócił do naszego stolika. Przed matką postawił butelkę z winem, a przede mną karafkę z wodą. Dalej patrzył na mnie oceniająco. Miałem ochotę kopnąć go w kostkę, ale powstrzymałem się. Musiałem trzymać nerwy na wodzy i nie robić zbytniego cyrku. Pewnie Brady z Kyle'em by mnie do tego namawiali, jednak wolałem zachować zimną krew.

Invisible  [Nowa wersja]Where stories live. Discover now