16. Co ma być to będzie

70 5 30
                                    

Miłego!

#invisiblewatt 

Brad Preston

Wczorajsza impreza nie poszła po niczyjej myśli. Pojawienie się rodziców Kyle'a było tak niespodziewane, jak moje wstawanie o wczesnej porze w niedzielę. To się nie powinno wydarzyć. Było mi trochę głupio, bo Kyler na pewno dostanie opieprz, a przecież nie zrobił nic złego. Po prostu ewidentnie koledzy Justina byli trochę dziwni, skoro ledwo po przekroczeniu progu ich domu, zaczęli ćpać w ogródku i jarać bez żadnych ograniczeń.

Dobra. Nie powinno mnie to dziwić, ale większość tych typków to byli dilerzy. Tak, znałem takich ludzi. Nic od nich nie kupowałem, jednak dobrze orientowałem się w mieście i odpowiednich osobach. Czasami wystarczy posłuchać kilka rozmów albo zapalić szluga na przerwie z różnymi ludźmi.

Nie chciało mi się cholernie wstawać, jednak rodzice dzisiaj jechali do swoich znajomych, którzy wrócili z Hiszpanii. Mieli spędzić z nimi cały dzień. Chcieli zabrać mnie i Izzy, ale stwierdziłem, że nie będę im przeszkadzał, skoro dawno się nie widzieli. Poza tym rozmowy dorosłych mnie zbytnio nie interesowały. Izzy też miała przesiedzieć dzisiejszy dzień u swojej kumpeli Maze, oczywiście musiałem ją zawieźć, gdyż księżniczka nie zrobi sobie spaceru. Mała jędza. Owinęła mnie sobie wokół palca i nawet tego nie zauważyłem. Czasami miałem tylko jakieś przebłyski świadomości.

Ziewnąłem potężnie i się przeciągnąłem.

Musiało być grubo po jedenastej. Przez okno dostrzegłem jaka paskudna pogoda panowała za oknem. Ciężkie chmury wisiały nad miastem i zaczęło lekko padać. Wspaniale. Nie cierpiałem takiej atmosfery. Mógłbym wtedy przesiedzieć całymi dniami w domu, bo odechciewało się wszystkiego.

Otworzyłem okno, sięgnąłem po leżące na krześle luźne dżinsy i czarną bluzę, po czym z lekkim ociąganiem zszedłem na dół.

— Dzień dobry — powiedziałem do siedzących przy stole rodziców i Izzy.

— Wcześnie wróciłeś — zauważył tata. Miał na sobie białą koszulę, szary sweter i ciemne spodnie. — Impreza się nie udała?

Pocałowałem mamę w policzek i rozczochrałem włosy Izzy, za co dostałem w łokciem w brzuch. Jęknąłem przeciągle. Usiadłem z dala od tej młodej jędzy.

— Było spoko, dopóki nie pojawili się rodzice Kylera — odparłem i nalałem sobie herbaty do filiżanki. Byłem jedyną osobą w tym domu, która wolała herbatę od kawy. Nie miałem pojęcia jak ludzie mogą pić to obrzydlistwo. Smakuje jak błoto. Przynajmniej zakładałem, że tak to smakowało, bo nigdy nie próbowałem błota. Zresztą, nie ważne. Zaczynam bajdurzyć.

— Pewnie się wściekli. Nigdy nie byli jacyś wyjątkowo rozrywkowi. Zbyt naciskają na tych chłopaków — dodała mama. Ubrała dzisiaj ciemny podkoszulek, kardigan i dżinsowe spodnie. Brązowe włosy związała w wysokiego kucyka. — Dobrze, że ty, synu, nie wpadasz na takie szalone pomysły. — Posłała mi kpiący uśmieszek.

Czasami się zdarzyło coś odwalić, ale znałem granice. Nie chciałem zbytnio przesadzać, żeby nie wkurzać rodziców. Wystarczająco im dałem w kość, jak byłem młodszy. Zresztą teraz Izzy przejęła po mnie złe nawyki i zrobiła się cholernie irytująca.

Uśmiechnąłem się łobuzersko.

— Jestem żywym przykładem dobrego i wychowanego syna.

Izzy prawie zakrztusiła się grzanką.

Tata uniósł wysoko brwi. Rzucił mi rozbawione spojrzenie znad czytanej książki. Mój ojciec był fanem wszelakiej fantastyki i science-fiction. Czytał wszystko, zaczynając od Tolkiena, a kończąc na Asimovie. 

Invisible  [Nowa wersja]Where stories live. Discover now