27. Beznadziejne dni

30 6 11
                                    

Miłego!

Dajcie znać, co myślicie!

twitter: #invisiblewatt 

Kyler Vale

Od próby porozmawiania z rodzicami minęło półtorej tygodnia.

Przez ten czas nie odzywali się do mnie, nie dzwonili, nie pytali o nic. Po prostu mnie ignorowali, jakbym już przestał dla nich istnieć. W dużej mierze przyczynił się do tego Justin, który tak im nakłamał, że nawet nie chcieli mnie wysłuchać. Nie zdążyłem pokazać im nagrań, przez co zmarnowałem szansę na oczyszczenie. Teraz już nie widziałem sensu, aby robić cokolwiek w tym kierunku. Axel próbował mnie przekonywać. Chciał znów do nich jechać, ale powiedziałem mu, żeby dał spokój. I tak nic to nie da. Choćby wszyscy dookoła mówili, że Justin ma wiele za uszami, ci i tak w to nie uwierzą. Dla nich to idealny chłopak bez żadnej skazy.

Żałosne to wszystko.

Podobnie jak ja.

Nie mogłem sobie znaleźć miejsca przez ten czas. Czułem się, jak we mgle. Codziennie wstawałem do szkoły i modliłem się, żeby lekcje szybko zleciały. Nie mogłem się totalnie skupić. Do tego doszła wizja olimpiady, która miała być już jutro. Bałem się, że to zawalę, a z drugiej strony było mi już wszystko jedno. 

Najbardziej denerwował mnie widok zadowolonego Justina, który chodził po szkole dumny niczym paw. Próbowałem schodzić mu z drogi, jednak mój brat postanowił jeszcze bardziej mi dokuczyć. Ciągle nas zaczepiał i rzucał jakieś wredne uwagi, aż w końcu nie wytrzymałem i na stołówce się na niego rzuciłem. Do tej bójki dołączył Brad, który jako wierny przyjaciel, nie mógł zostawić mnie samego. Gdyby nie szybka reakcja Cody'ego, mielibyśmy duże problemy. Mimo tego chwilowy widok przerażenia na twarzy Justina, była warta tego wybryku.

Brad z Codym starali się mnie jakoś pocieszyć. Nie spuszczali mnie z oka, wyciągali na miasto, ale nadal czułem się beznadziejnie. Doceniałem ich starania, po prostu nie potrafiłem się niczym cieszyć. Mimo tego codziennie przyklejałem na twarz uśmiech i starałem się udawać. Wiedziałem, że ich tym nie przekonałem, jednak niczego nie komentowali.

Dali mi przestrzeń.

Dziękowałem im za to w duchu. Nie chciałem dalej roztrząsać tej sytuacji. Rodzice mnie nie chcieli, taka była prawda. Straciłem resztki nadziei, że w końcu uda mi się to rozwiązać. Oni mieli swoje ukochane dziecko, więcej nie potrzebowali.

Nigdy nie przestanę być dla nich niewidzialny.

W końcu tak się w tym wszystkim pogrążę, że nawet sam siebie nie będę rozpoznawał.

Ale może to wyjdzie wszystkim na dobre.

***

W dzień olimpiady byłem zdecydowanie nerwowy. Obudziłem się z samego rana i przez moment tak się przestraszyłem, bo nie mogłem przypomnieć sobie żadnej informacji na temat mitologii egipskiej czy samych faraonów. Przez moment leżałem z otwartymi ustami, wpatrując się w sufit, dopiero po kilku minutach wiadomości zaczęły napływać do mojego mózgu. W nocy też źle spałem. Ciągle śniły mi się koszmary, a mózg uparcie podsuwał mi obrazy tego, jak rodzice wyrzucają mnie z domu. Od tego wszystkiego bolał mnie brzuch, więc wreszcie podniosłem się z łóżka i skierowałem po cicho do łazienki, żeby nie budzić Axela. Przemyłem twarz zimną wodą, żeby pozbyć się resztek snu. Przyjrzałem się sobie w lustrze. Byłem bledszy niż zazwyczaj, chyba trochę schudłem, bo policzki mi się zapadły, a sińce pod oczami mocno się odznaczały. Wyglądałem jak siedem nieszczęść. I w sumie tak się czułem.

Ogarnąłem się w niecałe piętnaście minut Umyłem włosy, zęby i ubrałem przygotowane wczoraj ciuchy. Granatową koszulę, szelki, czarne spodnie podwinięte nad kostki oraz martensy. Chwyciłem plecak, wrzuciłem do środka telefon i portfel. Przez to, że brałem udział w konkursie, Carter zwolnił mnie z późniejszych zajęć, więc przynajmniej skończę wcześniej ten obóz przetrwania, zwany szkołą. Zresztą i tak miałem wyjechać wcześniej, bo umówiłem się z Codym i Bradem w małej knajpce na śniadanie.

Invisible  [Nowa wersja]Where stories live. Discover now