4. Ten nowy

121 12 35
                                    

#invisiblewatt 

Dajcie znać co myślicie!

Miłego!

Kyler Vale 

Poniedziałkowy ranek przywitał mnie piękną pogodą. Słońce świeciło, było ciepło i aż chciało się żyć. Szkoda tylko, że musiałem jechać do nowej szkoły, gdzie nikogo nie znałem, więc prawdopodobnie będę na świeczniku, bo to jakieś prywatne liceum czy coś takiego. Rodzice nie mogli sobie pozwolić, żebyśmy chodzili do zwykłego ogólniaka, przecież to by była obraza ich majestatu. Dobrze, że jeszcze nie nosili tam mundurków. Wydrukowałem mój plan zajęć, wziąłem jeden zeszyt oraz Mechanicznego Anioła Clare, żebym miał co robić na przerwie. Odkryłem niedawno tą pisarkę, przeczytałem kilka części Darów Anioła, jednak to seria o wiktoriańskim Londynie najbardziej mi się spodobała. Przeczesałem włosy, ubrałem zwykły czarny podkoszulek z długim rękawem, dżinsy z dziurami na kolanach i martensy, po czym byłem gotowy do wyjścia.

Jeszcze tylko rodzinne śniadanie.

Ojciec siedział przy dużym stole w salonie, ubrany już w elegancki garnitur, szary krawat, złote spinki do mankietów błyszczały przy każdym ruchu. Ciemnoblond włosy zaczesał na bok. Obok krzesła spoczywała skórzana torba na dokumenty. Mama również wyglądała bardzo elegancko. Czarne materiałowe spodnie, szpilki, biała koszula i żakiet.

— Cześć wam — rzuciłem i zająłem miejsce obok brata.

Justin kiwnął mi głową. Jadł jajecznicę i pisał coś na telefonie. Nalałem sobie kawy, wziąłem górę tostów i bekonu.

Ojciec odchrząknął.

Przeczuwałem jakąś umoralniającą gadkę.

— Dwie sprawy — zaczął chłodnym tonem. Od razu przestałem mieć ochotę na jedzenie. — Wczorajsze zachowanie.

Odstawiłem kawę na bok.

— Co to miały znaczyć te głupie teksty do Prestonów? — zapytał mnie. — Kyler, chociaż raz mógłbyś być odpowiedzialny i nie robić z siebie błazna.

— Nic się nie stało — odparłem. — Dobra, może zachowałem się jak kretyn, ale widziałeś, że oni nie są tacy sztywni.

— Guzik mnie to interesuje — fuknął. — Masz się zachowywać. To że ten ich dzieciak robi co chce...

— Ma na imię Brad — przerwałem mu z irytacją. Nie wiem czemu poczułem się w obowiązku bronienia go. Po prostu wydawał się fajnym kolesiem. — I też nic nie zrobił. Daj spokój. Przepraszam za wczoraj. Nie chciałem.

Ojciec pokręcił głową z niedowierzaniem.

Fakt. Nie popisałem się tym tekstem na początku, ale czasami tak miałem, najpierw mówiłem potem myślałem. Powinno być na odwrót. Niestety taki już jestem. Trzeba mnie zaakceptować. Poza tym przez to gadanie rodziców, jaki to jestem beznadziejny, zacząłem się nad tym zastanawiać i wierzyć. Bo prawdopodobnie tak było. Gorszy syn. Beznadziejny. Przynoszący tylko problemy. Już mi się nie chciało uciekać z tej szufladki. Czego bym nie zrobił, zawsze będzie źle. Może i pogodziłem się z Justinem, ale ta zazdrość dalej pozostała. I pewnie przez długi czas się jej nie pozbędę.

— Druga sprawa — ciągnął ojciec. — Dobrze się zastanów nad wyborem dodatkowych zajęć oraz studiów.

— Mówiłem już...

— Dość — przerwała mi matka. — Zrobisz co ci każemy.

Spojrzałem na nią szeroko otwartymi oczami.

Invisible  [Nowa wersja]Where stories live. Discover now