15

26 4 0
                                    

- Tak się cieszę, że już się pogodziliście! - krzyknęła Meta. Nie mogła znieść tej napiętej atmosfery w grupie. Kosiarz zgodził się z nią. 

- Gdzie teraz jedziemy? - zapytał Łysy patrząc przez okno autobusu. Po szybie spływały krople wody. - Pada, więc nie możemy siedzieć na dworze jak zwykle

- Możemy pójść do mnie - zaproponowała Meta - Dziś rodziców nie ma w domu więc będziemy mieli cały dom dla siebie. 

Pojechali więc wszyscy razem do domu Mety, usiedli na podłodze w jej pokoju. 

- Masz jakieś nowe płyty? - Zapytał Łysy spoglądając na jej półkę na płyty.

- ostatnio tata przywiózł mi tą - podała Łysemu pudełko.

- Nirvana? - chłopak przeczytał napis na okładce. - Słuchałaś jej już?

- Jeszcze nie.

Łysy sięgnął po magnetofon, wywalił płytę, która się w nim znajdowała.

- Hej! Nie rzucaj tym! - krzyknęła Meta łapiąc krążek i wkładając go do jego pudełka. 

Łysy załadował Nirvanę do magnetofonu i wcisnął play

Ups! Gambar ini tidak mengikuti Pedoman Konten kami. Untuk melanjutkan publikasi, hapuslah gambar ini atau unggah gambar lain.

Łysy załadował Nirvanę do magnetofonu i wcisnął play. Rozebrzmiał energiczny rockowy riff. Wszyscy spojrzeli po sobie wzrokiem, który mówił "Hej, to jest dobre!"

- Co to? 

- Smells Like Teen Spirit - odpowiedział Łysy czytając z odwrotu pudełka tytuł pierwszego kawałka. Kliknął przycisk na magnetofonie by podgłośnić. Wszyscy w totalnej ciszy dosłuchali piosenkę do końca. 

- To. Było. Świetne. - powiedziała Meta. 

- Racja. - przytaknęli Kosiarz, Singer a nawet Łysy, który raczej gustował w cięższych brzmieniach lecz, jak widać, potrafił docenić piękno każdej muzyki. 

Przesłuchali płytę do końca komentując każdy kolejny kawałek, jednak żaden nie wzbudził w nich takich emocji jak Smells Like Teen Spirit. 

- Czemu wcześniej o nich nie słyszeliśmy?! - zastanawiał się Łysy 

- Nie wiem... może to ich pierwsza płyta?

Nie była to pierwsza płyta Nirvany za to była pierwszą, która z odległej Ameryki dotarła do Polski w takim nakładzie by łatwo było ją zdobyć. Po jej premierze zespół zyskał w naszym kraju wielką popularność i uwielbienie przez niezrozumianych nastolatków chcących po prostu poprzez muzykę dać upust swoim emocjom. 

.

.

.

Płyta skończyła się, deszcz przestał padać, zbliżała się godzina piętnasta a naszym bohaterom zaczynało burczeć w brzuchach. 

- Jedziemy do centrum na obiad? - zaproponowała Meta 

- A mamy na to hajs?

- Zobaczymy. Pokażcie co macie.

Chłopaki zaczęli grzebać po kieszeniach a Meta wzięła dwie dychy leżące na komodzie. Wyciągnęli ręce z tym co mieli przed siebie. 

Kosiarz miał pięćdziesiąt złotych, Łysy dwadzieścia tak jak Meta, Singer miał piątaka, kapsel i opakowanie po tabletkach. Spojrzeli na niego wymownym wzrokiem.

- Serio? - spytał Łysy podnosząc jedną brew. Singer zachichotał nerwowo.

- Dobra mamy w sumie prawię stówę! - Powiedziała Meta - Chodźmy na obiad!

- Ale... - odezwał się Singer.

- Nie przejmuj się, oddasz nam później! 

Wyszli z domu i poszli na przystanek autobusowy. Pięć minut później podjechał autobus jadący do centrum miasta. Pojechali do restauracji, w której często razem jadali, tak często, że pracownicy już ich tam znali. 

W restauracji stało pianino. Niby jako element wystroju jednak wciąż dało się na nim grać. Gdy zamówili już sobie jedzenie Meta tradycyjnie zasiadła do pianina. Była multinstrumentalistką więc co nie co umiała na nim zagrać. 

Najpierw zagrała wstęp do Bohemian Rhapsody od Queen. Nie zagrała go idealnie, tak jak w oryginale, nauczyła się go grać ze słuchu co spowodowało drobne odchylenia, jednak wszyscy goście restauracji, którzy byli zaznajomieni z Brytyjskim rockiem, byli w stanie poznać co to za utwór. 

Meta usiadła z powrotem do stolika.

- Jak to jest, że ty umiesz coś zagrać na wszystkim? - powiedział Kosiarz nie kryjąc podziwu.

- Po pierwsze - odpowiedziała Meta - nie na wszystkim, a po drugie, znajomi mojej mamy grają w zespole kościelnym więc gdy byłam mała i chciałam spróbować na czymś grać to przeważnie użyczali mi swoich instrumentów i uczyli podstaw. 

- Wow więc kościół się czasem jednak na coś przydaje - Powiedział ironicznie Łysy. Meta kopnęła go pod stołem.

- Oczywiście, że się przydaje. Też mógłbyś zacząć chodzić! - mówiąc to dumnie się wyprostowała. 

Wtedy kelnerka przyniosła jedzenie i bardzo dobrze, bo biorąc pod uwagę, że nerwy Łysego tego dnia już były na skraju, nie wiadomo czy z tej uszczypliwej wymiany zdań nie rozpętałaby się kolejna kłótnia. 

.

.

.

Gdy zjedli obiad wyszli jeszcze przejść się po mieście. Zaczepił ich jakiś menel. 

- A wiedzieliście, że gdyby białka w oczach były czarne to by się nazywały czarnka? - powiedział pijanym głosem

- Ta? To super - odpowiedział mu Łysy i go minął ale menel poszedł za nim. 

Cała czwórka szła tak kawałek a menel za nimi. 

- Może po prostu idzie w tą samą stronę? - szepnęła Meta do Kosiarza 

- Może zaraz się odczepi - powiedział Kosiarz 

Ale menel nie chciał się odczepić. Coś tam majaczył pod nosem i zaczynał już być irytujący. 

Czwórka metalowców wymieniła porozumiewawcze spojrzenia. Łysy pokazał trzy palce i zginał po kolei każdy z nich odliczając, potem kiwnął ręką przed siebie. 

Wszyscy pobiegli przed siebie a menel swoim pijanym krokiem nie mógł ich dogonić. Uwolnili się od niego. Później uznali, że mają już dość wrażeń jak na jeden dzień i wrócili do domu. Znaczy Singer to akurat pod most. 

MetalowcyTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang