1.6. [METEORYT] Diagnoza.

154 24 148
                                    

— Marta, otwieraj! — usłyszałam, gdy skończyłam myć włosy, schylona nad wanną. Woda była tylko lekko ciepława, więc nie zdecydowałam się ponownie na prysznic.

— Marta!! — ktoś dobijał się do drzwi.

— Dobra, dobra już idę.

Narzuciłam pospiesznie ręcznik na głowę i w samej bieliźnie poszłam otworzyć, bo spodziewałam się Jolki. W drzwiach stał Darek.

— Ale gorąc, prawdziwe tropiki — powiedział na powitanie. Jego szara koszulka na ramiączkach była całkowicie mokra od potu. Ciemne, lekko falowane włosy przykleiły się do czoła.

— No, właź. Co ty tu robisz? — przetarłam oczy ze zdumienia.

— Mama prosiła, żebym sprawdził co u naszej najlepszej pracownicy, więc wsiadłem na rower i przyjechałem — powiedział, pocierając palcem czubek nosa.

— Tak po prostu? — zdziwiłam się.

Wzruszył ramionami.

— No tak, też się trochę zastanawiałem, co u ciebie. Wiesz, brak telefonów i internetu, nie ma jak się z wami skontaktować.

Rozejrzał się po przedpokoju i jego wzrok utknął gdzieś w miejscu poniżej mojej twarzy, gdzie kończy się szyja. A, bielizna, no tak.

— Marta, weź idź się ubierz. Nie, żebym nie widział cię w stroju kąpielowym, ale wiesz.... — złowieszczo zawiesił głos. — Albo ja też zrzucę te mokre ciuchy.

— Pewnie, zrzuć. Ale najpierw umyj łapy — zaproponowałam.

Faktycznie, na podwórku był straszny upał, jak to w środku lata.

Szturchnęłam go łokciem w bok, ale skierowałam się do swojego pokoju po ubranie, a on bez skrępowania poszedł za mną. Rozsiadł się wygodnie na moim łóżku, nie pierwszy raz w swoim życiu z resztą. Stanęłam przed szafą, zasłaniając się drzwiami, z odwiecznym dylematem, w co by tu się ubrać. Pokazałam mu gestem, żeby się odwrócił, lecz gapił się na mnie nadal. Bezczelny. Osiem lat wspólnej nauki w podstawówce i cztery w liceum, to razem dwanaście lat, wspólnego chodzenia na basen i na zajęcia wuefu. Ja też doskonale wiedziałam, jak wyglądał tylko w szortach.

Gorąco.

— Spoko, już ci mówiłem, że widziałem dziewczyny w bieliźnie. Skoro z tobą wszystko ok, to w sumie mógłbym już iść, ale mama dała mi dla was kanapki i słoik z zupą, gdybyście nie miały co jeść — patrzył w sufit, jakby usiłował przypomnieć sobie słowa mamy. — Kazała ci też przekazać, że księgarnia na razie będzie zamknięta.

— Nie ma prądu, kasa fiskalna nie działa, domyślam się, że byłby problem? — dopytywałam.

— To też, ale w dachu centrum handlowego jest wielgachna dziura i cały budynek policja ogrodziła żółtą taśmą.

Położył się w ubraniu na mojej pościeli i zamknął oczy. Nie wiem, co te inne "dziewczyny w bieliźnie" w nim widziały. Był wysoki, miał fajne ramiona i nogi, jak to chłopak.

Wtem, do pokoju wbiegły dwa rozpędzone, niczym bolidy formuły jeden, futrzane pociski. Śnieżynka z impetem wskoczyła mu na brzuch, a Czarnuszek całym ciężarem runął na Śnieżynkę. Darek poderwał się z wrzaskiem na równe nogi.

— Boże, Marta co to jest!! To koty? Nie miałaś kotów!

— Czarnuszek i Śnieżynka — przedstawiłam. — Na gościnnych występach u sióstr Poniatowskich, dopóki ich pańcia nie wróci z sanatorium.

Chorobliwy Brak Chłopaka - tom 1Where stories live. Discover now