3.12. [ZMIANA] (nie)Opowieść Wigilijna

18 10 2
                                    

Na wspólną rodzinną Wigilię w domu Czartoryskich było już wszystko przygotowane. Darek wiedział, że u Poniatowskich nigdy nie było nawet porządnej choinki, więc postarał się o największe drzewko, jakie było na osiedlowym bazarku. Samodzielnie je przytachał i oprawił już dzień wcześniej, a potem razem z Mamą, Martą i Jolką do północy wieszał lampki, bombki i inne ozdoby, które wyprodukowali samodzielnie w zamierzchłych czasach. Upominki były ogarnięte i spakowane już dawno, ale musiały czekać schowane, ponieważ koty upodobały sobie obgryzanie szeleszczących wstążek.

Darek cieszył się towarzystwem Marty jak najlepszym gwiazdkowym prezentem. Całował ją, kiedy tylko zostawali na chwilę sami. Podobało mu się, jak na niego reagowała, śmiała się z jego żartów, przytulała się kiedy było jej zimno w wielkim domu, po którym hulał wiatr. Zaimponowała mu swoim samozaparciem, kiedy pół listopada i grudzień biegała z nim o szóstej rano przed zajęciami.

Wiedział, że Marta nie przepada za niespodziankami, więc szukając dla niej właściwego upominku, notorycznie nie zamykał laptopa, porzucał paczki z zamówieniami na widoku, często nawet otwarte. Raz zapomniał o kartonie wypchanym świątecznymi girlandami, a kartki z życzeniami dla dalszej rodziny leżały na stole praktycznie do połowy grudnia. Wizytę w pralni i u krawcowej udało mu się ukryć pomiędzy innymi świątecznymi obowiązkami.

Marta nie miała zamiaru wstać przed dziewiątą nawet w Wigilię, więc z niczym się nie spieszył. Miał kupić ekspres do kawy, ale skoro dziewczyny mieszkały u nich w domu, to już nie musiał.

Michał dostał kilka dni urlopu na święta. Wrócił właśnie z porannego joggingu, wpuścił Bajkę do przedpokoju, a sam poszedł odśnieżać podjazd. W końcu była już siódma rano. Jolka z Dorotą i Jackiem ruszyli po ostatnie zakupy, bo Stonka otwarta od szóstej.

A koty? Cóż, były trochę obrażone. Wszystkie kamienne kulki zniknęły, a z Martą i Darkiem ciężko się było dogadać.

Darek nakrywał do stołu, a Śnieżynka bardzo chciała mu coś powiedzieć, ale z jej pyszczka wyszło tylko ciche: „Miau?".

—  Kulki tak fajnie się turlały? Ja też lubię bawić się piłką — powiedział i pogłaskał kotkę. — Chodź, rzucę ci kłębek. Zobaczymy czy nauczysz się aportować.

Zdyszana Jolka wpadła do domu, brzuch jej trochę przeszkadzał w codziennych obowiązkach, ale tak naprawdę to prawie go nie było widać. Żeby wejść do kuchni, odsunęła drabinę, którą zostawiła ekipa remontowa. W tym domu ciągle coś się psuło, odpadało i skrzypiało. Willa była ogromna, wielopokoleniowa i bez problemu mogła zakwaterować kilka dodatkowych osób, jeśli nie przeszkadzała im farba odpadająca z sufitu i nieszczelne okna.

Pierwsi goście przyjechali wcześniej, niż było to planowane, ale z tajnymi agentami to nigdy nic nie wiadomo. Jolka pomachała im przez okno, kiedy wysiadali z granatowego SUV'a.

— Oho, w Agencji chyba zmienił się Zarząd i wymieniają flotę, bo przerzucili się z BMW na Skodę.

— Pewnie tną koszty, skoro kupili Kodiaq'a. — przytaknął Darek. Mina mu zrzedła, kiedy otworzyły się drzwi od strony kierowcy i wysiadł również Stelmaszczyk. — No tego tu jeszcze brakowało — warknął pod nosem.

Kasia, mama Marty szczękała zębami, bo na Cyprze było piętnaście stopni, a w Gdańsku, wiadomo, minus trzy. Otuliła się cienkim paltem i przestępowała z nogi na nogę, odkryte pantofelki i cienkie rajstopy nie są odpowiednim odzieniem w Wigilię Bożego Narodzenia. Sławek w nieśmiertelnej skórzanej kurtce i lekkim golfiku z wełny merino udawał niewzruszonego. Stelmaszczyk przeczesał palcami rozwianą grzywkę i w samej marynarce, kilkoma ogromnymi susami przebiegł przez podwórko i wpadł do domu. Rzucił się w objęcia Michałowi i od razu poszli obgadać jakieś bardzo ważne sprawy.

Chorobliwy Brak Chłopaka - tom 1Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon