Część 2. [PRAWDA] Wstęp - Kochany pamiętniczku.

25 11 1
                                    

Niedawno wierzyłam, że jestem wyjątkiem. Wyjątkiem od reguły, wśród tych którzy mają szczęście w grach lub w miłości. Ja pozostawałam bez szczęścia, ale nie nieszczęśliwa. Niestety, nie byłam żadnym ewenementem, stapiałam się z ogółem, bo takich jak ja były setki, tysiące. Samotni, z przypadku lub z wyboru, tęskniący za bratnią duszą, spoglądający nocą w niebo, rozważający nawet bieganie boso po łące. Wpatrujemy się w jasną tarczę księżyca, jakby miał nam udzielić odpowiedzi na nigdy niezadane pytania. Niektórzy boją się wspomnień, inni tego co może przynieść następny dzień.

Gdyby przyszłość zapisano w gwiazdach, ktoś znalazłby sposób by ją odczytać. Gdyby zapisano ją wzorem, ktoś podstawiłby dane w miejsce niewiadomych i za jego pomocą rozwiązał każde zadanie.

CBC, czyli chorobliwy brak chłopaka, był zawsze stanem złośliwym, zawiłym i nieuleczalnym. Jeśli wirus raz dopadł, to trzymał na zawsze. Nie odpuścił. Nie było ratunku. Trawił jednocześnie ciało i rozum i serce. Wyolbrzymiał pomijalne szczegóły do ogromnych rozmiarów. Wzmacniał empatię, lecz potęgował strach, tęsknotę i wstyd. Mógł pozostawać w uśpieniu miesiącami, by zaatakować znienacka w najmniej oczekiwanym momencie. Powodował szybsze bicie serca, płytki oddech, bezsenność i omdlenia. Ponieważ nie opracowano ani szczepionki, ani lekarstwa, trzeba było wołać na ratunek przyjaciółki, faszerować się słodyczami i topić łzy w winie. Takim, na jakie było akurat delikwentkę stać.

Wiemy już, że rzeczy wyglądają inaczej, gdy zmieni się perspektywa. Myślę, że to właśnie ona „robi robotę". Bohaterowie często powtarzają: „to nie tak jak myślisz", „jest inaczej, niż Ci się wydaje" i „to nie do końca prawda". Wszyscy mają rację. Każdy swoją. Patrząc z boku, widzimy lepiej szczegóły, ale nie zawsze rozpoznajemy intencje. Obserwujemy zdarzenia, ale nikt nie ostrzega nas przed konsekwencjami. Czy jest tylko jedna prawda? Każdy ma swoją najprawdziwszą prawdę. Karmimy innych prawdą na pokaz, z inną prawdą kładziemy się spać. Jedną prawdę trzymamy na zapas w największej tajemnicy, nikt inny o niej nie wie. W środku jest pustka, którą usiłujemy czymś wypełnić.

Zrobiłam rachunek zysków i strat, podsumowałam plusy i minusy jak prawdziwy analityk, ale nie dało mi to żadnych odpowiedzi. Rzuciłam monetą, ale gdy zobaczyłam wynik, nie byłam do niego przekonana. Nie mogłam dłużej zwlekać z decyzją. Czułam, że to właśnie jest ten moment, ani wcześniej, ani później. Wszystkie swoje nadzieje zapakowałam jak prezent, w papier z zaufania, przewiązałam zieloną wstążką nadziei i wyciągnęłam rękę. Żadna kalkulacja nie daje gwarancji powodzenia związku ani obietnice, ani dobre chęci.

Książę pocałunkiem obudził śpiącą Królewnę, a Królewna pospolitą żabę odmieniła w Księcia. Mój przez dwanaście lat nie wiedział, że jestem dziewczyną. Kiedy mnie pocałował, zadrżał pode mną kawałek podłogi. Myślicie, że jeden całus wystarczy i już jest po sprawie? Wybuchają sztuczne ognie i pokazuje się napis „żyli długo i szczęśliwie"? Byłoby miło. Teraz dopiero zaczynają się schody i to takie, które idą jednocześnie i w górę, i w dół. Stopień trudności wzrasta wraz z poziomem gry, a zadania zostają dostosowane do umiejętności gracza. W końcu wszyscy jesteśmy tylko użytkownikami, którzy „grają w grę". W uczucia. Napisano setki poradników i nawet znaleźli się tacy, którzy je wszystkie przeczytali. Czy jest zatem przepis na udany związek?

W czasach, kiedy prawdopodobieństwo trafienia przez meteoryt z kosmicznym wirusem jest większe niż szansa na znalezienie czarodziejskich artefaktów, w rękach dobrej wróżki najzwyklejszy przedmiot nabiera magicznych mocy. Trzeba jeszcze znaleźć dwie chętne osoby, by oddały w ofierze swoje serca i gotowe. Co w moim życiu zmienił pocałunek? Nic? Coś? Rzeczy nagle nie stały się ani prostsze, ani łatwiejsze, ani bardziej zrozumiałe.

- Marta, Wstawaj! Spóźnisz się w pierwszy dzień! Ile razy mam cię budzić!

Z tego miejsca pragnę podziękować ślepemu losowi, szczęśliwym trafom i totalnym przypadkom, dziękuję zezowatym serduszkom, gadającym kotom i różdżkom z kredek do oczu, a tym którym się jeszcze nie udało, życzę wytrwałości, przyjdzie jeszcze wasz czas.

- Marta, do jasnej! Wstawaj! Czas do szkoły! - wrzeszczała Jolka, kopiąc w moje łóżko. - Dobra, już wstałam. - powiedziałam, czołgając się z zamkniętymi oczami do kuchni po kubek herbaty.

Założę się, że czekacie na relację z pierwszej ręki, co było dalej, więc zaczniemy w tym samym czasie i miejscu, w którym skończyliśmy poprzednią część. Dodam tylko na wstępie, że to ja, Marta jestem główną bohaterką i moje wybory nie są podyktowane niczym, poza moim osobistym widzimisię.


Chorobliwy Brak Chłopaka - tom 1Where stories live. Discover now