1.16. [METEORYT] Inna perspektywa.

151 21 138
                                    

Nad miastem wschodziło wrześniowe słońce, a Darek akurat tankował samochód. Nie swój oczywiście, tylko mamy. Nie mógł spać, więc wstał o piątej i był już na myjni. Garnitur i dwie koszule miał przygotowane dużo wcześniej. Przez mamę oczywiście. Przypominał sobie w myślach co, skąd i dokąd miał przewieźć, a pamięć miał dobrą. Dla pewności mama przygotowała krótką listę w punktach.

Gdy był potrzebny szofer, od razu zaproponował, że pomoże. Z prowadzeniem samochodu nie miał problemów, trochę go to nawet relaksowało, więc nie myślał za dużo o tym całym ślubie, o świadkowaniu, ani o Marcie. Wolał sobie nie wyobrażać, że też kiedyś będzie musiał przez to przechodzić osobiście. Wszyscy byli dla niego bardzo mili i nie zadawali wielu pytań młodemu i przystojnemu kierowcy.

Ostatnią pozycją na liście zadań było odebranie makijażystki z dworca i zawiezienie jej do Poniatowskich. Czerwony Citroen był bardzo charakterystycznym, dużym autem, służącym zwykle do zaopatrzenia księgarni, więc Zamiejski wypatrzyła go z daleka.

—  Pani Alicja? — spytał zaskoczony Darek.

— Alicja Zamiejski, we własnej osobie — odpowiedziała z uśmiechem. — A ciebie poznaję, Darek! Miło mi cię znowu widzieć.

Agentka Zamiejski mimo dalekiej, długiej i męczącej podróży, trzymała się dzielnie.

— Czemu Zamiejski, a nie Zamiejska? Nie jest pani Polką? — spytał Darek.

W samochodzie zapanowała cisza, bo Zamiejski siedząc z tyłu, otworzyła walizkę i zaczęła się przebierać.

— Wiesz, że nikt się mnie jeszcze o to nie spytał? To nazwisko po mężu. Mąż był Amerykaninem polskiego pochodzenia — odpowiedziała Zamiejski.

— Był? Co się z nim stało? — kontynuował ciekawski Darek i jednocześnie zerkał na nią we wsteczne lusterko.

— Nie żyje. Zginął w tajnej operacji. — Alicja ubrała niebieskie jeansy i zapinała właśnie śnieżnobiałą koszulę.

— Ojej, bardzo mi przykro — powiedział zasmucony Darek.

— Stare dzieje — westchnęła Zamiejski. — Lepiej mi powiedz, co z Martą? — spytała i mrugnęła do niego okiem, splatając długie włosy w warkocz. Darek natychmiast zaczął patrzeć na drogę.

— Będzie ją Pani malować? Po co?! Ona jest i tak ładna — zaznaczył.

— Będzie jeszcze ładniejsza, żebyś nie mógł się jej oprzeć... — badała podstępnie grunt.

— No nie wiem, niekoniecznie. Widziałem niejedną dziewczynę w makijażu. To nie zawsze pomaga. Poza tym Marta może wcale nie pójść na wesele, bo nie ma sukienki. Chyba wszyscy to wiedzą, od tygodnia nie mówi o niczym innym.

— Słuchasz jej aż tak dokładnie? — spytała Alicja.

— Tak, słucham. Czasami słucham — odpowiedział Darek.

— A, wiesz, jaki jest jej ulubiony kolor?

— Nie wiem, ale ładnie jej w zielonym.

Alicja westchnęła i przez kilka minut jechali w milczeniu, bo szukała czegoś w internecie.

— Muszę na chwilę iść do sklepu — poprosiła, więc zatrzymał się pod drzwiami butiku, o jakiejś dziwnej nazwie. Przez kilka minut jeździł dookoła, na szczęście wyszła bardzo zadowolona, ze sporym pokrowcem.

W sobotę rano nie było korków, więc Darek zawiózł Alicję na wyznaczoną godzinę i jeszcze miał zamiar wrócić do domu.

— Czy mam Panią jeszcze odebrać?

Chorobliwy Brak Chłopaka - tom 1Место, где живут истории. Откройте их для себя