2.8. [PRAWDA] Pełnia.

18 11 1
                                    

Raport CBC: "Jeżeli myślicie, że sam fakt posiadania chłopaka leczy CBC, to jesteście w cholernym błędzie".

Wróciłam właśnie z zajęć na uczelni, na korytarzu było ciemno, mimo że dochodziła dopiero szesnasta. Nerwowo przekopywałam torebkę w poszukiwaniu kluczy, które jak zwykle gdzieś się zaszyły.

—  Wesołych Świąt Marta! — miauknęły zgodnym chórem dwa koty, siedzące na naszej wycieraczce.

— Jakie znowu święta. W listopadzie? — spytałam z niedowierzaniem.

— Wszystkich Świętych i Zaduszki — odpowiedział Czarnuszek.

— Cukierek albo psikus. Dzisiaj Halloween — dodała Śnieżynka. — Idź kupić słodycze.

— Co ty, koty nie jedzą słodyczy! Niech nam kupi wędzone szprotki — pouczał ją kocur tonem mądrali.

Kowalska zapaliła światło piętro niżej i weszła kilka stopni po schodach, tak, żeby mnie widzieć.

— Martusiu, jadę do rodziny na kilka dni, zaopiekujesz się proszę Czarnuszkiem i Śnieżynką?

— Dzień dobry, jasne, zapraszam — powiedziałam i otworzyłam drzwi, wpuszczając futrzaki. Teraz, to Martusiu.

— Zapakowałam im specjalną karmę, bo linieją na potęgę. Jeśli będziesz chciała coś kupić, to Ci oddam pieniążki — powiedziała.

— Pani Kowalska, nie mam pieniędzy na karcie, a rodzice też wyjechali dziś rano, do rodziny, do Otwocka. Te dwa potwory zeżrą mnie z kopytami — powiedziałam, wystawiając rękę do skąpiradła. — Może mi pani zrobić przelew, albo doładować konto przez telefon. Kowalska z wysiłkiem podała mi dwa banknoty po 50 złotych.

— Jeśli coś zostanie, to oddaj proszę, razem z paragonami — powiedziała sąsiadka.

— Zawsze tak robię, Pani Kowalska.

Usłyszałyśmy, że ktoś wchodzi po schodach. Wydawało mi się, że znam te kroki, z pewnością daleko mi było do agentki Zamiejski, która umiała rozpoznać każdego po odgłosach, jakie wydawały jego podeszwy.

— Coś by się należało młodej za całodobową opiekę nad nimi, prawda? — spytała Jolka, wbiegając na trzecie piętro.

— Och oczywiście! Ale ze mnie gapa — powiedziała właścicielka kotów, udając niewiniątko.

Kowalska wyjęła jeszcze dwie pięćdziesiątki z portfela i szybko zeszła do swojego mieszkania.

— Jolanto, wpadłaś na kawę, czy po resztę swojego dobytku? — zagaiłam siostrę, zamykając w międzyczasie drzwi.

— Nic z tych rzeczy. Tata prosił mnie, żebym była w domu podczas ich nieobecności, bo ponoć boisz się zostać sama.

— Sławek raczej nie chce, żeby opiekował się nią jej chłopak — zarechotał Czarnuszek.

— Nie boję się zostać sama — odpowiedziałam Jolce. — Szef zadbał, żebym się nie nudziła w dni wolne od zajęć na uczelni. Mam napięty grafik w pracy.

— A Darek? Twój od niedawna „chłopak"? — spytała tak, że prawie zobaczyłam cudzysłów przy słowie chłopak.

— Nic nie planowaliśmy, bo do późna pracuję.

— Jak to nic? — zdziwiła się Jolka.

— Śnieżynka, miałaś rację. Bez nas nic sami nie zrobią. Głąby kapuściane. Nie umówiliście się na żadną imprezę?! — warczał nerwowo Czarny. — Może jeszcze będziecie sprzedawać znicze pod cmentarzem.

Chorobliwy Brak Chłopaka - tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz