Siniaki z szyi i nadgarstków nabrały intensywnie fioletowego odcienia, a te na żebrach i kolanach były zielone. Otarłam się o śmierć, choć do tej pory myślałam, że mieszkam w bezpiecznej okolicy. Aż, tu nagle... ironia losu. Stałam w łazience w szortach i sportowym staniku, które do tej pory służyły mi tylko na wuefie w ogólniaku, z rękami opartymi o biodra i robiłam głupie miny do swojego odbicia w lustrze. Jolka smarowała mnie lepką maścią z arniką, dzięki której stłuczenia miały szybciej się goić.
— Jak ja wyglądam?! — jęczałam, przeglądając się w lustrze.
— Do wesela nie będzie śladu — usiłowała pocieszyć mnie Jolka.
— Czyjego wesela?! Wyglądam jak ofiara przemocy domowej. Może i spadłam ze schodów, ale chyba ktoś mnie też turlał po dachu, a potem ciągnął za karetką.
— Marta, podejrzewam, że się zagapiłaś, jak szłaś do Pani Eli po kocią karmę.
— Nie jestem aż taką łamagą. Nie przewracam się o własne nogi.
— Bynajmniej — powiedziała Jolka i wyprosiła mnie z łazienki, zamykając drzwi. — Niedobrze mi. Strasznie ta maść śmierdzi. Przepraszam cię na chwilę.
— Poza tym byście przecież cokolwiek słyszeli. Jesteście pewni, że to nie był kolejny głupi żart? Nie tak dawno mój chłopak chciał mnie zaatakować osikowym kołkiem — ciągnęłam swój monolog, przechodząc koło salonu, gdzie tymczasowo urządził się Darek.
— Dwucalowym! — chłopak uczył się ze słuchawkami na uszach, ale jak widać, miał wystarczająco podzielną uwagę, aby kontynuować rozmowę.
— Żałuję, że nie wsadziłem Ci tego kołka, gdzie trzeba. Uwierz, że oszczędziłoby mi to wielu problemów — stwierdził dosadnie.
— Oj widzę, nie owijasz w bawełnę — zażartowałam.
— Idź się lepiej ubierz, Marta, jeszcze się przeziębisz — powiedział. — Chyba że chcesz, abym cię osobiście ogrzał.
— Chcę. Już raz słyszałam takie zaczepki i nic mi nie zrobiłeś — wystawiłam mu język.
Rzucił plikiem notatek na sofę, poszedł za mną do pokoju i zamknął za nami drzwi. Oparł się o nie ramieniem, skrzyżował ręce na piersi i zmarszczył brwi. Na jego wiecznie uśmiechniętej, wesołej twarzy, każdy grymas wyglądał komicznie.
— Nic a nic się ciebie nie boję — powiedziałam i otworzyłam szafę, gdzie w nieładzie wisiały moje ubrania.
— Na prawdę, nic nie pamiętasz? — spytał, przyglądając się kątem oka koronkowej bieliźnie w szufladzie.
— Nie — skłamałam. — Chociaż wiem, że na kolanach mam ślady lekkomyślnych prób wchodzenia do ciebie do pokoju przez balkon. Trzeba przymocować te kratki na pnącza, bo odlecą z pierwszym wiatrem.
— Bardzo Cię boli? — wskazał na paskudne plastry na mojej brodzie.
— Tylko kiedy gadam. A gadam, bo jestem sadomasochistką — westchnęłam. — Darek, są miejsca, które nie bolą — pokazałam palcem lepszy profil. — Ten policzek na przykład i czoło. Lewe ucho. Mam wymieniać dalej?
Przysunął się bliżej, aby dokładniej przyjrzeć się każdemu z tych miejsc. Nie wiem, co chciał ujrzeć z tak bliska. Nie zamykając oczu, aby nie zbłądzić, starał się trafić ustami dokładnie w te miejsca, które mu przed chwilą wskazałam. Przesunął wargi po moim policzku w poszukiwaniu bezpiecznej przystani, gdzie mógłby zostać na dłużej, a jego dłonie zawisły kilka centymetrów nad moimi ramionami.
![](https://img.wattpad.com/cover/342903410-288-k677979.jpg)
YOU ARE READING
Chorobliwy Brak Chłopaka - tom 1
ChickLit16+[Komedia/Przygoda/Miłość] Chorobliwy Brak Chłopaka, a w skrócie CBC, to wirus dziesiątkujący nastolatki. Niestety osobniczki ze słabą odpornością borykają się z nim również w wieku dwudziestu, a nawet trzydziestu lat. Czy to możliwe, aby CBC stał...