1.11. [METEORYT] Laboratorium.

161 21 121
                                    

— Wiedziałam. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Ta ciągła gra półsłówek, niedopowiedzenia, przekomarzanie się. Ja wiedziałam, że on coś kręci — Jolka chodziła nerwowo po mieszkaniu, gdy odwiozła Darka do domu i odprowadziła Kubę i Bartka do ich mamy, Basi, z poleceniem niewypuszczania ich już na dwór.

— Jola, mogę cię zapewnić, że mamy do Grzegorza stuprocentowe zaufanie. Znamy go prawie od kołyski — powiedział tata, mieszając w garnku pomidorówkę.

— Mam nadzieję, że to cała prawda i tym razem nie będę musiała prowadzić dochodzenia na własną rękę — choć było widać, że Jolka miała wielką ochotę, ponownie wziąć sprawy w swoje ręce.

— O kim mówicie? Ach, o Grzegorzu — wtrąciła mama zajęta jednocześnie rozwieszaniem prania na balkonie i przygotowywaniem kolacji. — Pracuje z nami w Agencji od ponad roku, najlepszy Agent terenowy, jakiego znam.

— A ilu znasz agentów terenowych, trzech? — Tata natychmiast skarcił ją wzrokiem.

— Czterech, ale każdy z nich wyraża się o nim w samych superlatywach.

— Jak w Agencji? Agencji Kosmicznej? — spytała Jolka z niedowierzaniem. — Z tego co nam mówił, najpierw pracował w policji, a teraz przenieśli go do służby miejskiej i jest w B.O.G.'u.

Siedziałam z nogami na blacie szafki kuchennej i przysłuchiwałam się całej rozmowie.

— A co z tym świecącym zielonym kawałkiem meteorytu? — spytałam.

— Pewnie już wkrótce trafi do laboratorium na Cyprze — zamyślił się tata. — Razem z pozostałymi odłamkami. Jak już mam być taki całkiem szczery, to wydobyliśmy też kilka meteorytów z dna morza.

Jolka natychmiast zwróciła całą swoją uwagę na rodziców.

— Nie mówcie tylko, że wciągnęliście w te wasze gierki również Michała.

— Nie zaprzeczę — przytaknął tata. — W zasadzie, to cała Marynarka Wojenna pracowała z nami, w tym Michał. Nie możemy o tym jednak rozmawiać, to tajne.

— Boże — jęknęła Jolka, po czym wzięła książkę i obrażona udała się do swojego pokoju.

— Przypomnij, czemu ona jeszcze z nami mieszka? — powiedział tata, pół żartem pół serio.

— Bo jest naszą córką i bardzo ją kochamy? — zaproponowała z uśmiechem mama. — Poza tym jeszcze kilka tygodni do ślubu, a potem się gdzieś wyprowadzi.

— Do ślubu? — nastąpił u mnie natychmiastowy opad szczęki. — Z kim, z Michałem?! — patrzyłam na nich zdezorientowana oczami wielkości pięciozłotówek. — Już? Już teraz? Jak długo o tym wiecie?

Ponieważ nic mi nie odpowiedzieli, wrzasnęłam tylko — Jolka!!! — i wyszłam z kuchni zamordować siostrunię.

— Jolka udawała, że czyta książkę. Wiem, że ściemniała, bo okładka była do góry nogami. Siedziała u siebie na fotelu, a jej pokój był oczywiście większy niż mój. Starała się urządzić go bardzo minimalistycznie, ale nie był nawet w połowie taki przytulny i taki różowy. To ja byłam siostrą, która ma lepszy gust.

— I mniej gada — dokończyła Jolka.

— Ojej, ja to powiedziałam na głos? — powiedziałam z udawanym zdumieniem. — Co czytasz? —spytałam, ale nadal stałam w drzwiach, opierając się łokciem o framugę.

— Znalazłam ją w piwnicy, to chyba książka babci — dotknęła pożółkłych kartek. — Mama kiedyś mi ją dała do przeczytania, ale niewiele pamiętałam — powiedziała zamyślona. Może nie miała nastroju się kłócić.

Chorobliwy Brak Chłopaka - tom 1Where stories live. Discover now