Część 3. [ZMIANA] Epilog.

34 10 4
                                    

Darek dmuchał kolorowe balony na pierwsze urodzinki bratanicy i w międzyczasie kilka razy zaglądał do pokoju dziecięcego. Kiedy tylko był w domu rodzinnym, zabierał Emilkę na spacer i krążył po osiedlu z wózkiem, a każdego, kto złośliwie pytał, czy planują z Martą następne dziecko, odpowiadał, że tak, „oczywiście, ciągle nad tym pracujemy". Na pewno się na to nie zanosiło, choć pracowali, owszem, ale nie nad potomstwem. Fajnie było pomagać czasami przy dzieciaku brata.

—  Co tam słychać drogie panie? — zagadywał w progu.

Śnieżynka bardzo się starała coś mu przekazać, ale niestety, nie udało się i tym razem.

Darek pogłaskał kotkę po łebku, wziął na ręce i wrócił do kuchni. Przytulił nos do miękkiego białego futerka, licząc na to, że jednak nie dostanie alergicznej wysypki na twarzy, a przynajmniej nie od razu. Kątem oka spoglądał w okno, czekając, aż Marta przyjedzie z lotniska.

— No i widzisz biała, po co wam to było?

— Miau.

— Chcieliście pewnie zawładnąć światem, razem z czarnym?

— Miau.

Czarnuszek siedział przy dziecięcym łóżeczku i zaglądał przez kraty. Różowa i łysa ludzka istotka patrzyła na niego ciekawskimi oczami. Umiała wystawiać łapy przez szczebelki, więc kocur zachowywał bezpieczną odległość.

— Hator! Hator! Hator! — powiedział i nastawił uszu.

— Czarnuszku! Przynieś mi moją różową grzechotkę! — usłyszał, ale ty razem jakoś dziwnie, w swojej głowie.

— Poproś Darka, hahaha! — odpowiedział i zaśmiał się złowieszczo.

— Przynieś! Do ciebie mówię, pluszaku, a nie do wujka Darka! Jest pod stołem w kuchni! — mówił cieniutki głos.

Czarny zdębiał. Odwrócił się powoli. Faktycznie, pod stołem leżała grzechotka, ale nie rozróżniał kolorów, był daltonistą. Nie aż tak mocno, żeby nie zauważyć, że w pokoju nie było nikogo poza nim i dzieciakiem.

— Boże, Śnieżynko! Jesteśmy uratowani. Jeden człowiek nas jeszcze rozumie! Śnieżynaaaaaa! — darł się.

— Czemu ten kot się tak wydziera — zastanawiał się Darek. — Przecież przed chwilą go karmiłem.

Chłopak podniósł grzechotkę z podłogi, wypłukał we wrzątku pod kranem i podał bratanicy.


KONIEC.

Do zobaczenia w następnym tomie :)


Chorobliwy Brak Chłopaka - tom 1Where stories live. Discover now