3.10. [ZMIANA] Wybawca.

19 10 3
                                    

Gabinet Cekina był nieduży. Nadal nie wyposażono go w meble poza drewnianym krzesłem i prostym stołem z IKEA. Niedawno otynkowane i pomalowane na biało ściany pachniały jeszcze delikatnie farbą. Przejechałam ręką po idealnie gładkiej powierzchni. Jeśli były tam jakieś drobinki, to niezauważalne. Czy zwykły czujnik to wykryje?

Stałyśmy z Sylwią, rozglądając się dookoła, szukając czegoś, na czym dałoby się zawiesić oko i wtedy koledzy przynieśli pudło pełne sprzętu elektronicznego. Czego tam nie było... spektormetr, miernik pola elektomagnetycznego, wykrywacz metali, detektory kabli.

—  Jak chcecie, to przyniosę jeszcze licznik scyntylacyjny, ale to chyba musiałbym włożyć na wózek i podjechać windą — powiedział znajomy męski głos zza drzwi.

—  Licznik jaki? — spytała zdumiona Sylwia.

— Detektor promieniowania jonizacyjnego — powiedzieliśmy zgodnym chórem, razem z Olkiem, który właśnie przekroczył próg.

— O, to znowu ty, myślałem, że się nie spotkamy przez co najmniej miesiąc, a tu proszę — przywitał się ciepło. — Myślę, że twoja zagadka rozwiąże się wcześniej, niż to planowałem.

— Chłopaki, chodźcie. One naprawdę są dwie, tak jak wam mówiłem — zawołał gestem ręki kilku kolegów, krążących pomiędzy salą laboratoryjną a aulą.

— Olek, ale one są takie same!! Jesteś pewny? — usłyszałyśmy z Sylwią ściszone głosy z korytarza.

— Serio? Dwie? Niemożliwe! Faktycznie są jednakowe, blondynki. Kropka w kropkę.

— Serio, obie tu stoją! — roześmiał się Olek, bardzo zadowolony ze swojego odkrycia.

Momentalnie poczułam się jak małpa w zoo.

— Ta wyższa to Marta, ma włosy związane w kitkę i zielone oczy. Ma też większe, te no... no dobra, ma większe cycki. — Olek przewrócił oczami.

— A Sylwia to ta druga, w sukience? — zauważył inny bystry.

— Niech was nie zmylą ciuchy, bo jutro się przebiorą i znowu nie będziecie wiedzieli, jak je odróżnić. Sylwia jest trochę niższa, ma niebieskie oczy i zawsze ma na nosie okulary, ma jaśniejsze włosy, prawie białe i takie falowane.

— Matko, co za ciołki — westchnęła Sylwia i pokiwała zrezygnowana głową.

— A co będzie jak pójdę do fryzjera i zmienię kolor włosów? A jak ubiorę buty na obcasie?

— Olek, serio chcesz mi wcisnąć, że nie gadacie z nami, bo nas nie rozróżniacie? — spytałam.

— Większość nie wie nawet, że jesteście dwie — powiedział, ale zaraz zabrał się za rozdawanie sprzętu pomiarowego i w kilka osób przeskanowaliśmy Cekinowi gabinet od podłogi po sam sufit.

Owoce lustracji zmieściły się w śniadaniówce Olka. Kilka kamyków pod wykładziną, parę zamalowanych włosów z pędzla. Przy okazji chłopcy wymienili mrugającą świetlówkę.

— To dziwne — zauważył jakiś chłopak. — Nic na tych ścianach nie ma, a czujnik wskazuje czerwone pole, strzałka wariuje i zaraz wyjdzie poza skalę.

— Może jest słaba bateria? — spytał inny.

— Jakby sama farba była napromieniowana. Najgorzej jest przy oknie, zobacz.

— Pewnie meteoryt wpadł im do puszki z farbą i nie zauważyli — powiedziałam i stanęłam zrezygnowana przy oknie. — Trzeba podpytać chłopaków z drugiego i trzeciego roku, co się działo, w tamtą noc.

Chorobliwy Brak Chłopaka - tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz