1.8. [METEORYT] Bezsenność.

182 22 147
                                    

Meteoryt

Przez eony pędził w ciemności i ciszy. Z tym drugim. Dopadł go, uwięził i miał zostać z nim już na zawsze. Tak długo jak będzie trwał wszechświat. Taki przynajmniej był plan. Miał wystarczającą moc, żeby utrzymać go w nieskończonej niewoli i jednocześnie niewiedzy, że są razem. Byli tacy sami, a jednak zupełnie różni. Czerpał przyjemność ze spokoju, piękna i harmonii. Lubił dawać wytchnienie i ukojenie, lecz sam też tego potrzebował. Musiał go więzić i chronić jednocześnie. Ten drugi zawsze się odradzał, a on nie mógł do tego już nigdy dopuścić. Zawsze omijał przeszkody stające na ich drodze, lecz tego się zupełnie nie spodziewał. W niezamieszkanym zakątku galaktyki, na trzeciej planecie od niewielkiej gwiazdy, rozumna rasa, z obawy przed kometą, zbudowała wielkie lustro, o które zahaczył. Czuł, że stracił cząstkę siebie, ale też mikroskopijny ułamek swojego wroga. Czy będzie wystarczająco silny, aby odrodzić się razem z nim, w Tym obcym świecie? Pomknął dalej w nieskończoność.

Grzegorzowi zaburczało w brzuchu tak głośno, że Agentka Zamiejski usłyszała w pokoju obok i cichutko się zaśmiała. Gdy pracował, zapominał o jedzeniu.

— Grzegorz, w lodówce czeka nadal na ciebie śniadanie z cateringu — zawołała. — Chłopcy w twoim wieku zwykle nie pamiętają o takich przyziemnych sprawach, jak jedzenie.

— Dzięki, ale chyba nie jestem głodny — podziękował grzecznie Stelmaszczyk.

W pospiechu zjadł kanapkę i popił kawą, którą przygotował sobie sam, w aneksie kuchennym sekretariatu. Nie śmiałby prosić Alicji o kawę, mimo że tymczasowo została sekretarką, poza tym umiał przecież  obsługiwać ekspres.

— Nie jestem chłopcem — droczył się z nią Grzegorz, nadal krzycząc przez ścianę.

— Jesteś, jesteś. Mam synka prawie w twoim wieku.

— Synka? — zdziwił się Grzegorz. — Pierwsze słyszę. Ile ma lat?

— Siedemnaście, a zaraz osiemnaście. Zachowuje się dokładnie tak samo jak ty. Udajecie samodzielnych, nieczułych, nie przyjmujecie rad. Myślicie, że pozjadaliście wszystkie rozumy.

— To nie możliwe, żebyś miała prawie dorosłego syna!!! Wyglądasz bardzo młodo, ile ty masz lat?!

— No właśnie o tym mówię! Kobiet nie pyta się o wiek! — przypomniała Grzegorzowi podstawowe zasady dobrego wychowania. — Wczesne macierzyństwo — dodała jednak.

Pracowało tu ponad stu agentów, ale od trzech dni nie spotkał w budynku prawie nikogo, wszyscy byli w terenie. Nawet Gabriel, który za dnia nie lubił opuszczać biura, odnalazł się w roli dozorcy na osiedlu. Jedynie szef laboratorium trzymał wartę, nadzorując kilku praktykantów.

W sześciu przezroczystych zbiornikach lewitowały identyczne okrągłe, srebrne kulki. Emitowały różową poświatę i delikatnie drgały, więc pomieszczenie wyglądało jak bar w wieczór panieński.

— Cześć Władek! Przyniosłem Ci jeszcze jednego do kolekcji — powiedział Grzegorz i postawił nonszalancko termos z meteorytem przed naukowcem. — Szykuj no jeszcze jedno takie przezroczyste wiaderko.

Nie kto inny, jak Władek, mąż Basi, oderwał wzrok od monitora, wstał i spuści na twarz ochronną przyłbicę. Z namaszczeniem wyjął szczypcami meteoryt i przełożył go do wysokiego szklanego pojemnika.

— Ten jest trochę inny, cięższy i bardziej poobijany — zauważył, po czym przywołał praktykantów i zaczął wykład.

— To jest jak dotąd najmniejszy odłamek komety. Znaleziony niedaleko ...

Chorobliwy Brak Chłopaka - tom 1Where stories live. Discover now