3.6. [ZMIANA] Może to jej urok.

19 7 1
                                    

Dyskoteka i klub "Łajba" mieściły się w piwnicach starej sopockiej kamienicy. Przy metalowej barierce koło schodów kłębiła się studencka brać w różnym wieku, a także niepełnoletnia młodzież i kilka osób, które skończyły już dawno swoją edukację. Z otwartych drzwi przedsionka unosiła się para. Sylwia czekała na mnie na schodach, paląc papierosa na spółkę z jasnowłosym, dość wysokim chłopakiem. Widziałam go pierwszy raz w życiu, ale najwyraźniej przyjaciółka go znała.

—  Cześć kochana! — Sylwia narzuciła na ramiona płaszcz i poprawiła opaskę na włosach.

— Dobrze, że jesteś. Zaraz ci wszystko opowiem. Gdzie zostawiłaś samochód?

— Po drugiej stronie ulicy — wskazałam palcem. — Zimno jest, wejdziemy do środka?

Sylwia uśmiechnęła się do mnie słodko i złapała pod rękę, nachylając się do mojego ucha.

— Potrzebuję kluczyków na pół godziny, muszę coś załatwić — szepnęła.

— Jak piłaś, to nigdzie nie jedź. To nadal samochód taty. Zabije mnie, jak coś się stanie.

— Spokojnie. Potrzebuję tylnej kanapy — odwróciła głowę i puściła do kogoś oko.

Zanim zdążyłam się spytać. — Z nim? — Obróciłam głowę i zobaczyłam schodzącą po schodach Ankę, w obcisłej czarnej sukience, ledwo zakrywającej tyłek. — Boże, Sylwia serio?

— Dzięki, jesteś cudowna. Zaraz wracamy. — Potrząsnęła kluczykami z pełnią szczęścia w oczach.

— Tylko nie palcie w samochodzie, bo będzie śmierdziało, to antyk! — krzyknęłam za nimi. Anki nie lubiłam nadal, ale jasnowłosy chłopak wydawał się miły i niegroźny, stał nadal przy mnie, z piwem w ręku i papierosem.

— Musi dużo palić — pokiwał głową jak znawca, kierując wzrok w stronę BMW.

— A ty musisz palić? — odburknęłam. — Boże, Marta, ale ty jesteś miła — upomniałam się w myślach i odchrząknęłam. — Przepraszam. Sporo. Ile wlejesz, tyle spali. Wejdźmy do środka, zanim zamarznę — zaproponowałam. — Chyba się nie znamy? Nie jesteś z naszego wydziału?

Odwiesiłam kurtkę do szatni, a telefon schowałam do tylnej kieszeni spodni. W ciemnych jeansach i czarnej podkoszulce nie wyróżniałam się w tłumie, ale od razu dało się zauważyć, że byłam bez makijażu i moje włosy nie zaznały od rana ani szczotki, ani grzebienia. Nie planowałam żadnych dyskotek, nie miałam w torebce nawet tuszu do rzęs.

— Silnik M30 B35M? — spytał chłopak, przegarniając urocze, jasne i niesforne kosmyki opadające na oczy. Wyrzucił papierosa i odstawił na barze pustą butelkę. — Rozumiem, że nie palisz, bardzo dobrze. Piwa ci nie proponuję, bo prowadzisz, ale może się czegoś napijesz? Masz na imię Marta, prawda? — spytał, przekrzywiając głowę i usiadł na wysokim stołku.

— Ja spytałam cię pierwsza. Nic ci nie powiem. — Musiałam stanąć bardzo blisko, żeby przekrzyczeć głośną muzykę.

— Jeszcze nie jestem studentem. Gram w zespole, dzisiaj jesteśmy tu cały wieczór — powiedział, po czym objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. 

Zrobiło mi się nagle bardzo wesoło, chłopak miał poczucie humoru. Nie wiedziałam kiedy i dlaczego na mojej twarzy zagościł szczery uśmiech.

— Jesteś niepełnoletni. Jasne, rozumiem. W sumie to ja też wymknęłam się dziś z domu.

— Jeszcze przez kilka dni, lada moment mam urodziny — zawstydził się, przymykając oczy i opuścił długie rzęsy.

— No dobra, tak, to M30 B35M,  "Big six". Rzędowa szóstka. Ale jak się chcesz przejechać, to nie ze mną. Umiem tylko jeździć przepisowo — odpowiedziałam w końcu, obracając w palcach kapsel od coli.

Chorobliwy Brak Chłopaka - tom 1Where stories live. Discover now