3.13. [ZMIANA] Pewność.

24 10 3
                                    


Wigilia u Czartoryskich nie odbywała się w tradycyjny sposób, a goście nie biesiadowali cały dzieńm siedząc przy stole, pijąc na zawołanie i dopychając żarciem pod korek. Chętni relaksowali się przy kominku, a inni zaciekle dyskutowali, podjadali pierogi i zagryzali śledziami.

Dzieciarnia, czyli my, bez rodziców, w międzyczasie ulepiliśmy bałwana, odegraliśmy wojnę na śnieżki, pograliśmy na konsoli, a Jolka się nawet zdążyła zdrzemnąć.

Weszłam do mojego pokoju na poddaszu, zmienić przemoczone skarpety na suche, a za mną wślizgnął się roześmiany Antek. Jemu także zaproponowałam świeżą parę i wskazałam kaloryfer, a co mu będę żałować gorącego grzejnika. Poczułam się jak dobra, starsza i przyszywana kuzynka, chciałam być dla niego miła, bo po prostu był fajnym chłopakiem.

—  Masz talent, dobry głos, nieźle skleciłeś tę piosenkę — pochwaliłam go i zaserwowałam ciepły uśmiech numer 5. Dobra Ciotunia Marta.

Momentalnie atmosfera zgęstniała, a przyszywany kuzyn Antoś stał się dorosłym Antonim, aczkolwiek trochę rozczochranym. Patrzył na mnie tymi swoimi wielkimi piwnymi oczami i było widać, jak mu serce wali, pod odświętną białą koszulą.

— Marta, powiedz, że nic nie poczułaś — powiedział, bardzo poważnym głosem i chciał mnie wziąć za rękę, ale odsunęłam się.

Och jak bardzo chciałam mu to powiedzieć, ale to nie byłaby prawda. Czułam i to jak. Nie chciałam i nie umiałam kłamać, nawet wtedy miałam spocone dłonie, a żołądek przyklejał się z nerwów do kręgosłupa. Mimo to skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na pomalowane paznokcie u bosych nóg. Dobrze, że nie byliśmy sami w domu. Okropnie mi się podobał i czułam, jakby jakaś magiczna siłą nadal pchała mnie w jego stronę. A jednak pierwszy był Darek. Patrzyłam na niego z otwartą buzią i zaczynaliśmy powoli oddychać w jednym rytmie.

— Antoś, słuchaj — położyłam mu rękę na ramieniu i mówiłam ściszonym głosem. — Nie czuję się wykorzystana, bo do pocałunku potrzebne są jednak dwie osoby. Nie jestem na ciebie zła ani obrażona, to nie twoja wina. To czy coś czuję, czy nie, nie ma znaczenia. Mam chłopaka, którego kocham i planujemy razem przyszłość.

— OK, Marta, ale to nie jest odpowiedź — Antek wyraźnie posmutniał. — Po nowym roku wracam do szkoły, mam trochę nauki, muszę zdać maturę i ogarnąć coś na potem. Nie myśl, że się poddam tak od razu. Nadal będę próbował. Może pójdziemy kiedyś na kawę, do kina, albo na frytki.

— Nie wiem, może pójdziemy, nie chcę być dla ciebie niemiła. Nie będziemy przyjaciółmi. Jesteś naprawdę, bardzo fajnym chłopakiem, ale daj sobie spokój, to nic nie da. Między nami nic nie będzie, bo jestem z Darkiem.

— A gdybyś nie była? — spytał zawiedziony, ale i tak trzymał się dzielnie, nie robił scen.

— Ale jestem, Antoś, zrozum, nie rozwalę sobie związku, tylko dlatego, że spodobał mi się ktoś inny. 

— Czyli co, mimo wszystko dostaję kosza i złamane serce?

— Nie jest jeszcze złamane. Nawet byś mnie nie zauważył, gdyby nie ten wisiorek.

— Powiedziałaś mu o tym, co się wydarzyło między nami?

— Lepiej, żeby nie znał szczegółów. Antoś, to nie ma znaczenia, to nic nie zmieni, ale przynajmniej wiesz, jak straszne mogą być konsekwencje używania meteorytów.

— Jeśli jesteś tego pewna... — Antek uśmiechnął się sam do siebie i wyszedł.

— Tak, jestem pewna — odpowiedziałam. "Nie. Jestem absolutnie pewna, że wydarzyłoby się tym bardziej. Najpiękniejsza katastrofa." — odbijało się echem w mojej głowie.

Chorobliwy Brak Chłopaka - tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz