2.5. [PRAWDA] Jeśli dziś wtorek, to jesteśmy we Włoszech.

21 10 1
                                    

Gdzieś daleko, za górami, za lasami Agentka Zamiejski leżąc w łóżku, rozwiązywała krzyżówkę. Czekali ze Stelmaszczykiem już trzeci dzień, a nadal nie pojawił się kurier z wiadomością. Ktoś złośliwie zarezerwował im mikro apartament w małym włoskim hoteliku, z jednym wąskim łóżkiem. Oszczędności i cięcie kosztów Grzegorz przypłacił bólem kręgosłupa, od spania na podłodze. 

Trzeciej nocy Alicja zlitowała się nad nim, tak strasznie jęczał i narzekał, że pozwoliła mu spać w łóżku. W końcu obydwoje byli dorośli. Poza tym tajni agenci, na specjalnej misji, nie mogli zwracać na siebie uwagi i oficjalnie prosić o dostawkę, a żadne z nich nie chciało samotnie spać w samochodzie. Obydwoje starali się zachowywać profesjonalnie, czyli tak jak dotąd.

— „To, czego nie mamy", na dziesięć liter. — Może „prywatność" — powiedziała Alicja, wymachując długopisem.

Szturchnęła partnera łokciem w plecy. Agent Stelmaszczyk przysypiał, bo od rana oglądał serial na laptopie, więc mruknął niezadowolony, ale się nie odwrócił.

— „Święty spokój" — zaproponował.

— Nie pasuje.

Grzegorz literował słowa w pamięci i sprawdzał na palcach, czy się zgadza, ale nic nie przychodziło mu do głowy.

— Spróbuj wpisać „Przyszłość ". Zobaczysz, że to będzie pasowało.

— Ale to nieprawda, mamy przyszłość. Cała przyszłość jest w naszych rękach — sprzeciwiła się Zamiejski.

Dla niej przyszłość była zapisanym kalendarzem, który nosiła w torebce. Planem dnia, wiadomościami od syna, rachunkami do zapłacenia, starszymi rodzicami, których wyręczała w większych obowiązkach. Praniem, mieszkaniem do sprzątnięcia, obiadem na weekend i wizytami u dentysty. Każdy wyjazd w delegację musiała później odrobić, przywalona nagromadzoną ilością codziennych spraw.

— Stelmaszczyk? Och, to kolega z pracy, na dodatek młodszy — tłumaczyła Alicja, kiedy telefon przerywał jej sobotnie śniadania z synem. — Zesłali nam takiego mądralińskiego, świeżo po szkoleniu, nic nie umie, ale nadrabia miną. Zupełnie tak, jak ty! — Wskazywała widelcem na dzieciaka. — Jedz, bo ostygnie, nie będę trzeci raz odgrzewać jajecznicy w mikrofalówce.

^^

Spadające na Ziemię meteoryty wykazały się nie lada sprytem i pokrzyżowały większość planów ludzkości. Zburzyły poczucie bezpieczeństwa i zmusiły do przewartościowania priorytetów. Co się stanie, jeśli trafi w nas kolejny kosmiczny głaz? 

Niektóre, bardzo wrażliwe i bardzo tajne przyrządy odnotowały perturbacje w czasoprzestrzeni, a całkiem realne alternatywne linie równoległych rzeczywistości zainteresowały najznamienitsze umysły. Oczywiście dla zwykłych śmiertelników nic się nie zmieniło, oprócz tymczasowych niedogodności związanych z brakiem prądu, czy wody.

Od kiedy szczątki komety przestały stanowić fizyczne zagrożenie, w takim sensie, że nie można było się już o nie potknąć, zlikwidowano tymczasowe jednostki terytorialne o dziwnych nazwach i żenujących skrótach literowych. Z dniem pierwszego października w strukturach miasta zasiadł nie kto inny, jak Gabriel Anioł. Mężczyzna został mianowany sekretarzem meteorytowego  Public Relations, tym samym stał się łącznikiem pomiędzy władzami cywilnymi a Agencją Kosmiczną. Jego zamiłowanie do słuchania własnego głosu trafiło w niezwykle dopasowaną do jego potrzeb niszę informacyjno-marketingowego bełkotu.

Tajna placówka pracowała dzień i noc, bez wytchnienia, bo zrozumieć niezrozumiałe, wyjaśnić niewyjaśnione i przeniknąć... nieprzeniknione. Wszystko było tak poufne, że praktycznie rzecz biorąc, nikt o niczyma nawet jeśli, to bal się mówić na głos. Nawet dyrekcja w postaci państwa Kasi i Sławka Poniatowskich. Codziennie, patrząc przez okno, wzruszali ramionami. Czy mogli być czegokolwiek pewni? Wykonywali rozkazy z Centrali, licząc, że zanim odnajdą wszystkie odłamki meteorytów, naukowcom uda się poznać ich skład, właściwości, ich pochodzenie i destynację.

Chorobliwy Brak Chłopaka - tom 1Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon