1

230 19 11
                                    

Garam żałował już w momencie przekraczania progu tego mieszkania, a im dłużej tu siedział, tym bardziej żałował

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Garam żałował już w momencie przekraczania progu tego mieszkania, a im dłużej tu siedział, tym bardziej żałował.

Timothy zapewniał, że będzie fajnie, że będą się dobrze bawić, a tymczasem siedzieli na kanapie ściśnięci jak sardynki w puszce i teoretycznie brali udział w ożywionej dyskusji. W praktyce tylko Timothy się wypowiadał, bo Garam milczał i sączył gorzkiego drinka.

Nawet nie wiedział, o czym jego znajomi rozmawiają. „Jego" tylko umownie, ponieważ to było raczej towarzystwo Timothy'ego, do którego przyjaciel próbował go przekonać, a Garam skutecznie się opierał. Czasem tylko, tak jak dziś, pozwalał wyciągnąć się na imprezę, aby podtrzymywać pozory, że wcale nie jest odludkiem i prowadzi życie towarzyskie. Tak naprawdę najbardziej lubił siedzieć we własnym pokoju i czytać książki i komiksy albo oglądać seriale.

‒ Co myślisz, Garamie?

Nagle spojrzenia wszystkich osób zebranych na kanapach i fotelach dookoła niskiego stolika zwróciły się na niego. Co myślał? W tej chwili myślał tylko o tym, jak bardzo mu gorąco i jak żałuje, że pozwolił Timothy'emu wybrać dla siebie outfit, bo teraz czuł się jak ozdoba choinkowa krzycząca: „Patrzcie na mnie!". Nie marzył o niczym innym, jak tylko o tym, by wtopić się w tłum.

Garam myślał też o tym, jak okropny jest gin z tonikiem. Dlaczego zgodził się to pić, zamiast wybrać bezpieczne piwo? Nie mógł wypić wiele ze względu na to, że po pierwsze nie miał dwudziestu jeden lat, a po drugie ‒ musiał wrócić do domu i zapewnić rodziców, że nie wypił nawet kropelki.

Garam w ogóle nie bawił się dobrze. Był poirytowany, że znów dał się namówić na wyjście. I był zawstydzony, bo właśnie dał się przyłapać na niesłuchaniu, i nie miał pojęcia, o co go pytają.

Na szczęście Timothy szybko to wyczuł i postanowił ratować sytuację, parskając śmiechem.

‒ Garam jest zaskoczony, że w ogóle o to pytamy, bo odpowiedź jest oczywista ‒ powiedział i subtelnie dźgnął przyjaciela palcem w żebra, aby potwierdził, więc Garam szybko pokiwał głową.

Koledzy i koleżanki wyraźnie usatysfakcjonowani taką odpowiedzią wrócili do rozmowy, a Garam skulił się na kanapie jeszcze bardziej. Znów wyszedł na niemowę, odludka, dodatek, który wspaniały Timothy Roberts ciągał wszędzie za sobą.

Spojrzał na przyjaciela. Dlaczego nie mógł być taki jak on? Tak przystojny, ekstrawertyczny i odważny? Timothy miał jaskrawoniebieskie włosy, będące jego znakiem rozpoznawczym, więc bardzo łatwo było go odnaleźć na szkolnym korytarzu. Gdy akurat nie miał na sobie szkolnego mundurka, ubierał się niczym kolorowy paw.

Timothy po prostu lubił modę i sztukę, czego Garam w ogóle nie rozumiał, bo najbardziej na świecie lubił białe koszulki i czarne dresy, w których miał pełną swobodę ruchów. Timothy uwielbiał go stroić, tłumacząc to faktem, że ma niezwykłą urodę i we wszystkim wygląda dobrze. Garam się z tym nie zgadzał.

Pas de deuxWhere stories live. Discover now