13

15 6 0
                                    

Timothy nie był pewien, jak powinien się teraz zachowywać

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Timothy nie był pewien, jak powinien się teraz zachowywać. Jasne było, że cokolwiek się nie wydarzy, powinien stać po stronie Garama, ale nie mógł powstrzymać natrętnych myśli o tym, jak bardzo jest mu przykro z powodu Shora.

Denerwował się sam na siebie. Jedna strona próbowała tłumaczyć i usprawiedliwiać Garama, druga zaś wiedziała, jak okropne było jego zachowanie względem młodszego chłopaka. Mimo wszystko zdążył Shora trochę polubić i było mu zwyczajnie przykro, że ich znajomość musi się zakończyć tak szybko, ale przecież nie mógł naciskać i próbować na siłę pogodzić go z Garamem. W pełni rozumiał jego zdenerwowanie, aczkolwiek nie musiał reagować w tak gwałtowny sposób.

Chciał do niego napisać, ale nie był pewien, co chciałby mu powiedzieć. Nie mógł przepraszać w imieniu Garama. Zresztą Garam przecież go przeprosił. Postanowił więc dać mu czas na ochłonięcie i nic nie pisać. Jeśli Shor będzie szukał kontaktu, to na pewno sam się odezwie.

Timothy westchnął ciężko i zatrzasnął drzwiczki swojej szafki. Garam skończył zajęcia godzinę temu, a teraz zapewne był już w The Rage i trenował do upadłego. Jak na kogoś raczej drobnego, miał w sobie wiele siły i zawziętości, by po godzinach lekcji i treningów w szkole, mieć jeszcze ochotę na dodatkowy trening w studiu. Timothy czuł się wypompowany, a musiał za pięć minut znaleźć się w sali do śpiewu.

Już miał szukać w plecaku butelki wody, aby nawilżyć gardło, kiedy usłyszał za plecami chrząknięcie. Nie mógł poradzić nic na to, że jego serce radośnie podskoczyło. A więc wciąż była szansa!

‒ Cześć ‒ powiedział nieśmiało Shor, drapiąc się w potylicę.

Timothy odwrócił się i powitał chłopaka uśmiechem. Pierwszy raz nie był on aż tak wymuszony. Naprawdę cieszył się, że go widzi i najwyraźniej wciąż może z nim rozmawiać. Shor wydawał się nieco speszony i zbierał się, by powiedzieć coś, co z trudem przechodziło mu przez gardło.

‒ Wszystko dobrze? ‒ Timothy postanowił zacząć pierwszy, aby ułatwić młodszemu zadanie.

‒ Między nami? ‒ Niebieskowłosy skinął głową na potwierdzenie. ‒ Tak... Nie jestem już zły. Przepraszam za tamto. ‒ Spuścił wzrok na swoje wielkie, czarne buciory. ‒ Nie wiem, co mi odbiło. Byłem wkurzony, ale nie chciałem... Nie zrobiłem mu siniaków, prawda? ‒ Wpatrywał się w starszego z lekkim przestrachem.

‒ Nie ‒ zapewnił Timothy. ‒ Pytałem, ale twierdził, że wcale nie złapałeś go tak mocno. Tylko go porządnie wystraszyłeś ‒ ostatnie zdanie wypowiedział z przekąsem.

Shor pokiwał głową, przyjmując tę delikatną reprymendę. Wiedział, że powinien przeprosić Garama, ale na razie wciąż czuł żal i rozgoryczenie. I wciąż był zły, choć udawał, że wcale tak nie było.

Przemyślał to sobie na treningu, w który włożył tyle energii, że po wszystkim padł na parkiet i nie mógł się podnieść. Potrzebował się wyżyć, a to było za mało. Jego pyszałkowata, wredna strona wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem, który kazał zaakceptować fakt, że nie każdy musiał być nim bezbrzeżnie zachwycony i wdzięczny za okazane zainteresowanie. Garam dał mu nauczkę, ale on wcale nie chciał jej pokornie przyjąć. Chciał się zemścić.

Pas de deuxWhere stories live. Discover now