27

14 4 0
                                    

Timothy czekał na niego po skończonej próbie

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

Timothy czekał na niego po skończonej próbie. Od razu zaznaczył, że jest bardzo głodny, ponieważ wstał za późno i nie zdążył zjeść śniadania. Udali się więc do stołówki, w której o tej porze było prawdziwe oblężenie. Jeszcze kilka tygodni temu Garam błagałby przyjaciela o wycofanie się i przełożenie obiadu na następną przerwę, kiedy będzie mniejszy ruch, ale teraz z niemałym szokiem zauważył, że właściwie nie czuje się bardzo źle.

Zmarszczył lekko brwi w wyrazie zadumy. Czym było to spowodowane? Tylko jedna rzecz przychodziła mu do głowy ‒ Jay. Ostatnio tak często wychodził z domu, że najwyraźniej przebywanie w miejscach publicznych przestało mu przeszkadzać. Przecież z Jayem ciągle spacerowali po parkach, odwiedzali muzea lub salony gier.

W jego towarzystwie Garam czuł się bezpiecznie, nie pomyślał, że będzie to miało przełożenie na inne sytuacje, lecz najwyraźniej miało. Jay nauczył go zapominać o krążących wokół ludziach i skupiać się tylko na tym, z kim aktualnie przebywał. Garam czuł wdzięczność. Choreograf popychał go do zmian. Być może robił to nieświadomie, lecz najważniejsze, że działało.

Nagle coś sobie uświadomił. Wciąż myślał o Jayu jako o kimś zupełnie obcym, a przecież Jay, lider Arsonu, złoty chłopiec The Rage był teraz jego... chłopakiem. Nawet jeszcze ani razu nie wypowiedział tego słowa na głos, jakby pociągało ono za sobą jakieś ogromne konsekwencje, jakby było zaklęciem o mocy sprawczej, a nie po prostu słowem.

Lecz przecież tak właśnie było ‒ to jedno słowo zmieniało wszystko i nadawało jego życiu zupełnie nowej barwy. Wcześniej nie śmiał nawet śnić o byciu z kimś takim jak Jay. W najbardziej optymistycznym scenariuszu zakładał, że zostaną dobrymi znajomymi, a tymczasem...

Jay nigdy tego nie powiedział, ale chyba musiał mu się spodobać, prawda? Z drugiej strony może wcale tak nie było? Może Jay niczego nie czuł? Może był po prostu bardzo przebiegły? Wiedział, że podoba się Garamowi, bo trudno było tego nie zauważyć. Chciał go pozyskać dla Arsonu, toteż uciekł się do dość okrutnej metody ‒ rozkochać, wciągnąć do grupy i... zostawić? Coś z tyłu głowy podpowiadało mu, że Jay zwyczajnie nie mógłby tego zrobić.

Po pierwsze, za bardzo się starał i za dużo czasu poświęcił ‒ najpierw na próby nawiązania rozmowy, później na spotkania. Po drugie, przecież nie miał gwarancji, że jeśli rzuci Garama, ten i tak zostanie w Arsonie. Z pewnością by tego nie zrobił, odszedłby bez zastanawiania się i Jay musiał zdawać sobie z tego sprawę. Poza tym było coś wyjątkowego w sposobie, w jaki go trzymał, całował, przytulał. Chciał tego, również pragnął jego bliskości. Garam nie potrafił tego wytłumaczyć, ale tak właśnie czuł. W Jayu nie było fałszu.

Myśląc o dotyku, wrócił mimowolnie do sytuacji sprzed kilku dni w mieszkaniu Jaya. Pluł sobie w brodę za tę niepotrzebną panikę. Jeśli był ktoś, z kim warto byłoby spróbować nowych rzeczy, to był to właśnie Jay.

Pas de deuxDonde viven las historias. Descúbrelo ahora