3

70 12 16
                                    

Budzik dzwonił nieprzerwanie od całej minuty, ale Shor nie mógł się zmusić, aby otworzyć oczy, a co dopiero sięgnąć po telefon i wyłączyć irytujący dźwięk

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Budzik dzwonił nieprzerwanie od całej minuty, ale Shor nie mógł się zmusić, aby otworzyć oczy, a co dopiero sięgnąć po telefon i wyłączyć irytujący dźwięk.

Minęły dopiero dwa tygodnie szkoły, a on już miał dość. Nie chodziło nawet o to, że szkoła mu się nie podobała, bo podobała mu się bardzo. Może zniósłby obowiązek noszenia mundurków, to było bardzo denerwujące, ale poza tym nie mógł narzekać na prywatną instytucję, w której zapewniano mu najlepszych nauczycieli, najwyższy poziom nauki i szansę samorozwoju poprzez szeroki zakres zajęć artystycznych.

Lubił malować od czasu do czasu, ale matka uważała, że ma prawdziwy talent i powinien go rozwijać. Może rzeczywiście tak było, może rzeczywiście nie był jeszcze na tyle dojrzały emocjonalnie, aby wiedzieć, co chce w życiu robić, więc powinien teraz zaufać rodzicom, że wybór tak prestiżowej, drogiej i cenionej szkoły jest właściwy.

Ale tak naprawdę bardzo nie lubił się uczyć, więc cieszyły go jedynie zajęcia artystyczne, a to ciągłe gadanie o tym, jak wiele pracy wymaga wypracowanie dobrej średniej, sprawiało, że nie miał ochoty rano wstawać z łóżka.

Otrzeźwił go dopiero stukot obcasów na schodach, a chwilę później matka stanęła na progu pokoju, otworzywszy drzwi z rozmachem.

‒ Shor, wyłącz wreszcie ten budzik. Wstań natychmiast, nie będę na ciebie czekać i nie możesz się spóźnić ‒ mówiła szybko, na jednym wdechu, jak nakręcana katarynka. Oznajmiała rozkaz i odchodziła, nie zamykając za sobą drzwi. Stukała po panelach obcasami i głośno tłumaczyła gosposi, co ma przygotować na obiad.

Shor jęknął w poduszkę, wyłączył alarm i odrzucił kołdrę.

Nie lubił dni, kiedy ojciec wyjeżdżał do pracy wcześniej, przez co do szkoły musiała podwieźć go matka. Wielokrotnie prosił, aby pozwolili mu korzystać z komunikacji miejskiej, ale zawsze słyszał ten sam argument: „Po co jechać autobusem, skoro twoja szkoła jest po drodze do naszego biura?". Motocykl też na razie nie wchodził w grę, ponieważ było za zimno. Przynajmniej według rodziców, bo on nie miał problemu, by nałożyć dodatkową warstwę odzieży i pędzić z wiatrem.

Nie lubił poranków, kiedy matka była w domu. Robiła zdecydowanie za dużo zamieszania i nie pozwalała się wyspać. Stukała naczyniami, włączała muzykę sprzed stu lat, stukała obcasami, cały czas coś mówiła, trzaskała drzwiami albo w ogóle ich nie zamykała. Było jej po prostu za dużo i za głośno.

Rozczesywał akurat włosy, kiedy usłyszał dźwięk przychodzącego SMS-u. Sięgnął po telefon, zerknął na krótką wiadomość i odrzucił urządzenie z powrotem na łóżko, nie kwapiąc się do wystukania choćby krótkiej odpowiedzi.

Może powinien się teraz uśmiechnąć, spojrzeć w lustro z samozadowoleniem wymalowanym na twarzy, ale prawda była taka, że od tygodnia czuł pustkę i obojętność wobec Jasmine. I każdej innej osoby, która próbowała go podrywać. Lubił być adorowany, to podbijało jego ego, ale jednocześnie miał nadzieję, że w nowej szkole to wszystko będzie wyglądać trochę inaczej. Poza tym chodziło o coś jeszcze. A raczej o kogoś.

Pas de deuxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz