23

9 6 0
                                    

Garam miał wrażenie, że zaraz zacznie fruwać pod sufitem

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Garam miał wrażenie, że zaraz zacznie fruwać pod sufitem. Właściwie to wrażenie towarzyszyło mu od tygodnia. Ledwo dawał radę skupiać się na lekcjach. Znajomości z Shorem oraz Jayem burzyły cały jego wypracowany rytm funkcjonowania, ale musiał przyznać, że nigdy nie był taki szczęśliwy, jak teraz.

Shor należał do bardzo gadatliwych ludzi, zatem spotkania z nim pełne były energii. Czasem trudno było mu przerwać, więc zazwyczaj Garam występował tylko w roli słuchacza. Timothy również niewiele się odzywał. Gdy Garam pytał go, co się dzieje, zawsze znajdował jakąś wymówkę ‒ niewyspanie, ból głowy, gorsza ocena. W powietrzu wisiała zapowiedź poważnej rozmowy między nimi, lecz za każdym razem, kiedy Garam próbował podejść do tematu, Timothy oznajmiał, że nie ma czasu się spotkać, a kiedy już się spotykali, to nigdy sami.

Było to dość irytujące i zwyczajnie przykre, ale niewiele można było na to poradzić. Garam miał jedynie nadzieję, że obecne zachowanie Timothy'ego nie oznaczało, że ich kilkuletnia przyjaźń chyliła się ku końcowi. Tego by nie przeżył. Miał też nadzieję, że nie chodzi o samego Shora. Czy Tim się rozmyślił i już nie lubił młodszego chłopaka i wcale nie chciał, by Garam z nim chodził? Musieli koniecznie porozmawiać.

Lecz nie teraz, ponieważ teraz Garam szykował się... na randkę.

Tydzień temu, następnego dnia po wspólnej kolacji, Jay napisał do niego z prośbą o wymienienie się numerami telefonów. Było to co najmniej podejrzane, ale Garam postanowił zaryzykować. Domyślał się, że być może choreograf zamierza dręczyć go telefonami, aż zgodzi się dołączyć do Arsonu, ale przecież w ostateczności mógłby zmienić numer i problem by się rozwiązał.

Zgodził, a już chwilę później usłyszał charakterystyczną melodyjkę wydobywającą się z jego smartfonu. Drżącą dłonią podniósł aparat i wcisnął zielony przycisk.

‒ Halo?

‒ Hej! – Starszy chłopak z pewnością gdzieś się przemieszczał, bo słychać było gwar ulicy. Być może właśnie udawał się na uczelnię lub do The Rage, a może do S-Vil na trening Arsonu. – Nie chciałem pisać, najchętniej zapytałbym cię osobiście, ale nie bardzo mam teraz możliwość, dlatego postanowiłem zadzwonić – tłumaczył się. – Słuchaj, tak się zastana... Poczekaj, bo wchodzę... – sapnięcie, jakby pchał ciężkie drzwi – do Edana.

Garam nie wiedział, kim jest Edan, ale postanowił nie pytać, bo tancerz powiedział to w taki sposób, jakby Garam miał go znać, nie chciał się więc zbłaźnić, zadając pospolite pytanie „A kto to?". Założył, że jest to po prostu jeden z członków Arsonu.

Jay przez chwilę nic nie mówił, w głośniku rozbrzmiewało tylko ciche echo jego kroków, jakby znalazł się na klatce schodowej.

‒ No dobra, jestem – oznajmił, a wtedy Garam usłyszał dźwięk stukania w drzwi, a następnie ich skrzypienie. – Cześć! – Jay najwyraźniej witał się z owym Edanem. – Czekaj chwilę, rozmawiam. – Garam zaczynał się pomału gubić, które słowa były kierowane do niego, a które do innego chłopaka. – No... pomyślałem sobie, że może moglibyśmy gdzieś razem wyjść. Na przykład za tydzień. Ale, wiesz, tym razem na oficjalną randkę.

Pas de deuxWhere stories live. Discover now